Noc była niezwykle mroźna, ale przynajmniej śnieg przestał padać. Dla Mary każda okazja była dobra, aby uciec z bankietu i na chwilę odetchnąć świeżym powietrzem. Zapewne ludzie uznaliby ją za nienormalną, widzą, że wyszła na balkon widokowy z sukience z cienkiego materiału, podczas gdy temperatura była poniżej zera. Zacisnęła powieki i zęby, starając się zignorować zimno i choć na chwilę ochłonąć. Wprawdzie na bankiecie nie wydarzyło się nic złego, to sam fakt, że wiele oczu było skierowane na jej osobę, było dla młodej Bennett przytłaczające. Oprócz żony pana Solheim'a i przemiłych kelnerek, żadna inna kobieta nie została zaproszona, co czyniło Mary... Wyjątkową.
- Na Merlina. Jak możesz być taka lekkomyślna, Mary? - Gilbert niemal na nią skoczył, łapiąc za wychłodzone ramię, które obeszło gęsią skórką. - Jest minus dziesięć stopni, a ty masz na sobie... Prawie nic! - pociągnął ją z powrotem do ciepłej sali, gdzie roznosił się gwar rozmówi i zapach drogiego jedzenia.
- Musiałam pooddychać - wyjaśniła, czując się bezbronna.
- Pooddychać czy zamrozić płuca? - zakpił Gilbert, kurczowo trzymając jej ramienia. Nawet nie próbowała się wyrywać, będąc na przegranej pozycji. Jedyne czego w tamtej chwili pragnęła, to żeby mężczyzna nie poszedł do Riddle'a ze skargą.
- Zrobiło mi się słabo - wysunęła drugi tani argument, który Gilbert skwitował prychnięciem.
- Szkoda, że nie za zimno.
- Słuchaj, Gilbert! Nie jestem małym dzieckiem i fakt, że wyszłam na balkon jest tylko i wyłącznie moją sprawą! - wysyczała, wyrywając swoje ramie z żelaznego uścisku.
- Stawiam trzydzieści galeonów, no to, że jutro będziesz chora - spojrzała na nią ze złośliwością. Mary zacisnęła zęby i pięści, mordując go wzrokiem od góry do dołu.
- Przestań mnie dra...
- Co. Się. Tu. Dzieje - twardy ton Riddle'a, postawił ich dwójkę do pionu. Mary poczuła ucisk w sercu. Gilbert już otworzył usta, aby naskarżyć, lecz czarnowłosy go wyprzedził. - Chodź - wyciągnął ramię w stronę młodej dziewczyny, która przyjęła jego rękę, odchodząc od naburmuszonego Gilberta. - Zachowujcie się jak dzieci. Małe dzieci, które kłócą się o zabawkę - zagryzła wargę, nie wiedząc co ma odpowiedzieć. Ani nie przytaknęła, ani nie zaprzeczyła. - Co zrobiłaś?
- Dlaczego uważa pan, że to ja coś zrobiłam, a nie Gilbert? - oburzyła się. Oboje zatrzymali się przy niskiej kelnerce. Czarnowłosy podał jej kieliszek białego wina, a drugi zostawił dla siebie, lecz nie przyłożył go do ust.
- Ponieważ Gilbert ma trzydzieści trzy lata, a ty nie masz jeszcze osiemnastu. A ponad to, Mary, znam cię i oboje wiem, że mimo twojej inteligencji, zachowujesz się infantylnie -powiedział. Dziewczyna zacisnęła usta w wąską linie, nie mogąc się odgryźć. - A więc?
- Wyszłam na balkon, na dosłownie kilka sekund i Gilbert powiedział, że zamarznę, ale to było tylko kilka sekund - wyjaśniła, wzruszając ramionami. Mężczyzna spojrzał na nią z politowaniem, unosząc brwi. - Nie woli pan porozmawiać z kimś ciekawszym? Jestem do pana dyspozycji dwadzieścia cztery na dobę, a tu z pewnością jest ktoś inny i interesujący z kim przeprowadzi pan konwersacje obfitującą w ekscytujące zwroty akcji - zmieniała temat, biorąc łyka kwaśnego wina.
- Jestem tu, aby zapewnić media o naszej przyjaźni z Norwegami, których nienawidzę z całego serca. Negocjowaliśmy, a teraz czas się sztucznie uśmiechać. Ot co. I oczywiście nie myśl, że zbywając temat, zapomnę o nim .
- Czy to jakaś choroba, panie Riddle? Czy każdy ślizgon nosi ten wredny uśmiech, który doprowadza innych do szały? - przymrużyła groźnie oczy, na co Tom prychnął.
CZYTASZ
Wanted || Tom Riddle
FanfictionGdy Mary stała przed tyranem, spodziewała się wszystkiego. Była gotowa na śmierć, która mieszkała w oczach przywódcy. Nie przypuszczała jednak, że stanie się kimś, kogo Tom Riddle zapragnie tak bardzo jak samej władzy. Co do powiedzenia ma młoda dzi...