Zupełnie nikt

11K 591 343
                                    

Gdy otworzyła ospałe powieki, duży zegar wskazywał godzinę dziewiątą. Za oknem wciąż było ciemno, bowiem do wchodu słońce musiało poczekać dobre półtora godziny. Mary delikatnie przekręciła się na łóżku, wkładając głowę w poduszkę. Westchnęła prosto w nią, przymykając oczy, lecz za nic nie mogła już zasnąć. Jej brzuch zaburczał głośno, domagając się czegoś na ząb. Nie miała żadnej energii, ponieważ odpuściła sobie wczorajszą kolacje. Była tak bardzo zdezorientowana tym co zrobił Riddle, że ona sama przez długą chwile stała na korytarzu w tym miejscu, w którym ją zostawił. Ot tak. Bez słowa. 

Stwierdziła, że nie będzie analizowała jego... Zachowania, czy raczej gestu. Pocałował ją, ot co. Jednak dla młodej Bennett to było coś zupełnie nowego i niespodziewanego. Mary chciała myśleć, że ten pocałunek nie był istotny, lecz nie mogła oszukać swojego szalonego serca, które zwariowało na punkcie wczorajszego dnia. W przeciągu... A właściwie odkąd zaczęła pracować blisko Riddle'a, wydarzyło się zbyt wiele nieodpowiednich rzeczy. 

Pozwoliła sobie na zawiązanie pewnego rodzaju więzi między ich dwójką, czego raz żałowała, a raz czuła, że to najlepsze co mogło ją spotkać. Można uznać, iż panna Bennett była nadzwyczaj w świecie niezdecydowana, ale całą winę zrzuciła na serce i umysł, które podpowiadały jej dwie inne rzeczy. Serce wprost lgnęło do czarnowłosego mężczyzny, podczas, gdy jej mózg starał się opierać przed nim rękami i nogami.

Zachichotała pod nosem, wyobrażając sobie reakcje pani Sheen na jej błahe problemy. Z pewnością powiedziałaby, że ludzie umierają z głodu i biedy, a ona przejmuje się jakimś sercem. Ale jak tu nie przejmować się sercem, które boli, przeszkadzając w najprostszych czynnościach życiowych?

- Panienko Bennett? - wychyliła głowę spod pierzyny i zmarszczyła brwi.

- Tak? - spytała uprzejmie, wyprostowując się do pozycji siedzącej. W drzwiach stała kobieta, którą poznała już pierwszego dnia. W końcu to ona wskazała jej drogę do nieszczęsnej kawiarni...

- Pan Riddle kazał przygotować pani śniadanie - wyjaśniła, podając jej przesadnie dużą tacę prosto do łóżka. Mary rzuciła na nią podejrzliwe spojrzenie. Pięknie poustawiane produkty, wywołały u niej jeszcze większe uczucie głodu. Widząc czerwone truskawki, świeże bułeczki, złoty miód i biały twarożek, poczuła, że mimowolnie się uśmiecha.

- Dziękuję bardzo - gdy została sama, odczuła wielkie zmieszanie. Sam fakt, że to pan Riddle kazał, aby przygotowano jej śniadanie był niezwykle miły i ciszył jej młode serce. Był to dla niej znak, że wczorajszy pocałunek nie zniszczył ich relacji, ale czy w jakiś sposób je polepszył? Sam Merlin wie.

Mary nie miała zamiaru, aby opuszczać ciepłe i wygodne łoże, tym bardziej, że ktoś podstawił jej pod nos jedzenie. Po lewej stronie tacy parowała filiżanka z gorącą herbatą, do której dziewczyna dodała miodu. Starannie posmarowała połówkę bułki twarogiem, zagryzając wszystko soczystymi truskawkami. Takie śniadania mogłaby jeść codziennie, aczkolwiek gdyby poprosiła panią Sheen o takie coś, zapewne zostałaby wyśmiana.

Słysząc pukanie do drzwi, odstawiła tacę na bok i wyśliznęła się z cieplutkiego łóżka. Była jedynie w bieliźnie, więc zarzuciła na siebie krótki szlafrok i złapała z klamkę. Gdyby wiedziała kogo w tych drzwiach zastanie,prawdopodobnie zasłoniłaby się jeszcze bardziej. Pan Riddle mógł oglądać jej ciało, skryte pod skąpym szlafrokiem. Młoda Bennett nie była w stanie rzucić nic na powitanie, gdyż była zbyt zawstydzona.

- Przyszedłem, żeby upewnić się czy na pewno zjadłaś swój posiłek, ponieważ dawno nie jadłaś - odparł z naciskiem na "dawno", aby przypomnieć jej wczorajszy wieczór.

Wanted || Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz