Starsza kobieta z niepokojem przyglądała się Mary, siedząc przy jadalnianym stole. Młoda dziewczyna skrobała coś po aktach z pracy, zapominając o mruganiu. Była w pełni skupiona, tak jakby znalazła się w transie. Co chwilę mamrotała coś pod nosem.
- Mary? Wypij chociaż herbatę - poprosiła zdesperowana. Była kompletnie bezsilna w stosunku do krukonki, od której odbijały się wszelkie prośby. Nie podniosła wzroku, mażąc po dokumentach. - Dokąd zmierza ta niewychowana młodzież? - warknęła sama do siebie, bezradnie kręcąc głową. Jej rozmyślania przerwało głośne pukanie do drzwi. Kobieta natychmiastowo podniosła się z miejsca, bowiem Mary nawet nie usłyszała łomotania do drzwi. - Tak? - spytała.
Po drugiej stronie stał młody chłopak w kubraku i berecie. Pod lewą pachą ściskał paczkę, a w drugiej dokument z piórem. Uniósł brew do góry widząc panią Sheen.
- Mary Bennett? - zapytał, marszcząc się. Był lekko zestresowany, co kobieta natychmiastowo wyczuła. Ręce chłopaka trzęsły się nienaturalnie.
- Współlokatorka. Mogę ci w czymś pomóc, młodzieńcze? - przekroczyła prób, wyciągając ręce po pakunek.
- Dostałem nakaz, aby dostarczyć to do rąk własnych. W ręce panny Bennett - w jego oczach tlił się strach. - Rozkaz z ministerstwa - dodał szeptem. Staruszka westchnęła, każąc mu zaczekać.
- Mary! Podejdź tu w tej chwili! Jeśli zaraz się nie ruszysz to spale wszystkie twoje teczki bez najmniejszych skrupułów! - zagroziła. Nie musiał długo czekać na reakcje, gdyż niebieskooka stanęła przed nią na baczność
- Panna Bennett? - spytał po raz drugi, podając jej dokument.
- Coś się stało? Ten pakunek... - zdziwiona widokiem pudła, przywołała do siebie pióro. Złożyła niedbały podpis w wyznaczonym miejscu.
- Paczka jest pani - mruknął, wymieniając się pakunkiem za kartkę. Zdezorientowana dziewczyna objęła ramionami przesyłkę.
- Dziękuję i do widzenia - odparła uprzejmie, a pani Sheen zatrzasnęła drzwi. Opakowanie wylądowało na jadalnianym stole. Nim Mary zabrała się za rozerwanie, napotkała zdenerwowany wzrok współlokatorki. - Nie wiem co to - wyjaśniła, rozkładając ręce. Zmartwione spojrzenie wlepiła w paczkę.
- Ja też nie wiem co jest w środku, ale doskonale wiem kto jest nadawcą - syknęła, - wskazując palcem na napis, który znajdował się na wierzchu. - Ministerstwo Magii, pan Riddle. Oczy mnie nie mylą, hm? - Z jednej strony poczuła dziwną radość, gdy ujrzała nazwisko czarnowłosego mężczyzny, lecz z drugiej zaatakował ją stres.
- Może wysłał dodatkowe dokumenty do wypełnienia? - zasugerowała, bezradnie rozkładając ręce. Pani Sheen pokręciła głową, wzdychając. Podała jej różdżkę, aby ta dokładnie rozcięła pakunek.
Nie było żadnych teczek, ani dokumentów. Nie było tam niczego, co mogło wiązać się z pracą. W rzeczywistości gdy tylko ją przechwyciła, poczuła, że waga i kształt nie zbyt pasują do jej codziennej zmory. Mogła spodziewać się węża lub czegoś iście złośliwego. Naturalnie nie przypuszczała, że zawartością prezentu będą dwie pary butów.
Do jej rąk wpadły złote szpilki z cienkim obcasem o średniej długości. Zapinały się jak sandały i idealnie nadawały się na bankiety. Delikatnie postawiła jej na stole, unikając pani Sheen jak ognia. Prawdopodobnie jej spojrzenie strzelało w Mary jak mugolska broń.
Drugą parą był czarne, skórzane botki na niewielkim obcasie. Jak ulał pasowały do jesiennej pogodny, która roztaczała się na pochmurnym Londynem. Jeszcze nigdy żaden prezent nie wywołał na ustach dziewczyny takiego uśmiechu.
CZYTASZ
Wanted || Tom Riddle
FanfictionGdy Mary stała przed tyranem, spodziewała się wszystkiego. Była gotowa na śmierć, która mieszkała w oczach przywódcy. Nie przypuszczała jednak, że stanie się kimś, kogo Tom Riddle zapragnie tak bardzo jak samej władzy. Co do powiedzenia ma młoda dzi...