Boski smak

10.6K 666 255
                                    

Przeszło godzinę leżała na miękkim łóżku, wpatrując się w baldachim. Postanowiła przestać analizować całe zajście w kawiarni, ponieważ jej myśli skupione były na czymś zupełnie innym. Nie mogła wyrzuć z głowy Riddle ot tak. Czuła dziwne mrowienie na dłoni, gdy wspominała sytuacje w samolocie. Co więcej nie wiedziała czy naprawdę jest na niego wściekła, czy sama wmówiła sobie złość.

Z jednej strony czuła okropne wyrzuty sumienia za czas spędzony w jego otoczeni, lecz z drugiej pragnęła, aby tego czasu było jeszcze więcej. Mary nie do końca wiedziała jak zdefiniować swoje uczucia, względem jego osoby. 

Przewróciła się na brzuch, wtapiając głowę w poduszkę. Cisza w hotelowym apartamencie była nie do zniesienia. Nie narzekała na brak luksusu, ale to wciąż nie były jej klimaty. Nie tak został wychowana. Nie marnując czasu, ześliznęła się w łoża, dopadając nie wielkiej walizeczki, z której wykopała gruby sweter. Pośpiesznie rozpięła swoją koszulę, po czym odwiesiła ją na pobliskie krzesło. Wciągnęła na siebie wełniany sweter, otrzepując go z pyłków. Przeskanowała się w podłużnym lustrze, stojącym obok łóżka i uznała, że jeśli nikt jej nie zobaczy to będzie dobrze.

W istocie pan Riddle zabronił jej opuszczania hotelu, ale o opuszczaniu pokoju nic nie wspominał. Opuściła pokój, skradając się  korytarzem, aż do marmurowych schodów z czerwonym dywanem. Łapiąc się gustownie zdobionej poręczy, zeszła na dół. Jej całą drogę oświetlały kryształowe świeczniki i lampy stojące, przy ścianach. 

Mary czuła się lekko zaskoczona tym, że nikogo nie spotkała na swojej drodze, bowiem dochodziła godzina szósta wieczorem, a na korytarzach i w holu nie było ani jednej żywej duszy. Oczywiście patrząc na swoje ubranie, cieszyła się, że nikogo nie ma w pobliżu, gdyż osiągnęłaby maksimum zażenowania. W recepcji nieznajoma kobieta nie zwróciła uwagi na brunetkę, pisząc coś w dokumentach.

Młoda Bennett widząc tabliczkę z napisem "biblioteka, spa, bilard", natychmiastowo skręciła do owego skrzydła szukając drzwi do sali pełnej przyjemności. Jak na złość drzwi od biblioteki były zamknięte, więc burcząc pod nosem ruszyła dalej. Na samym końcu po dwóch stronach przejścia, egzystowały drzwi do raju i stołów bilardowych. Mary poczuła radość z odnalezienia spa, lecz w jednej chwili odeszła jej na nie ochota, gdy pomyślała o Riddle'u. 

W ostatnim czasie bardzo często na siebie wpadali, w szczególności, gdy Mary najbardziej nie chciała go widzieć. Gdy pomyślała sobie, że spotka go w spa, lub gdziekolwiek na swojej drodze, jej żołądek doznał skurczów. Wycofała się z korytarza, jednak nie był jej dane daleko zajść, bowiem przy schodach spotkała rozszczebiotanego Gilberta, który nie skomentował jej dziwnego ubioru.

- Czemu tak uciekasz? - spytał podejrzliwe. Dziewczyna dałaby sobie rękę uciąć, będąc pewna, że Riddle opowiedział asystentowi o zajściu sprzed kilku godzin.

- Nie uciekam. Wracałam ze spaceru po korytarzach - wzruszyła ramionami, zagryzając wargę. Nie była perfekcyjnym kłamcą, ale wiedziała, że zachowanie powagi jest kluczowe.

- Jeśli się nudzisz, to możesz mi towarzyszyć przy grze w bilarda. Wątpię, żeby Tom zechciał pograć, a tamtego przygłupa nawet nie będę pytał - wywrócił oczami, opierając się o poręcz. Dziewczyna powstrzymała się od śmiechu, aczkolwiek nie mogła ukryć rozbawienia.

- To bardzo miła propozycja zważywszy na to, że naprawdę się nudzę, ale bilard to raczej nie moje klimaty - uśmiechnęła się słabo, poprawiając swoje włosy.

- W porządku. A co powiesz na partyjkę szachów? - uniósł brew, obserwując iskierkę w oczach młodej Bennett.

- Nie odmówię - odparła, ukazując szereg białych zębów. 

Wanted || Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz