Poczekał aż skończy brać kąpiel w jego łazience. Opierając się o ścianę, patrzył na jej piękne ciało, okryte białą, prześwitującą koszulą, którą wyciągnął z garderoby. Gdy zmierzała w jego kierunku, nawet nie pomyślał, aby odwrócić wzrok od jej zgrabnych nóg i świecących w półmroku oczu. Na swój delikatny sposób położyła dłoń na jego torsie, jadąc w górę, aż zaczepiła się o ramię mężczyzny.
- Jesteś wykończona - stwierdził, gdy Mary zatopiła się w jego oczach i nawet uśmiech przychodził jej z trudnością. Spuścił głowę, wzdychając ciężko. W głowie miała tylko kilka pytań pod tytułem: gdzie jest teraz Gilbert, co z nim robią, czy w ogóle żyje.
- Tylko trochę - mruknęła, opierając o niego głowę.
- Napij się czegoś ciepłego - podał jej małą filiżankę pachnącej herbaty, którą niechętnie przyjęła.
- Czemu pachnie tak... dziwnie? - spytała, marszcząc czoło. Właściwie wszystko wydawało się być dziwne, ale zwaliła winę na roztargnienie i ogromną chęć spania.
- Jesteś zmęczona - pokręcił głową. Młoda Bennett wzięła łyka i uznała, że smak jest całkiem normalny, więc zrobiła kilka kolejnych łyków.
- Mulciber powiedział, że będziesz go torturował dla informacji - zaczęła, jednak szybko poczuła, że jej mózg i nogi robią się gąbczaste. Zachwiała się jakby wypiła co najmniej trzy butelki wytrawnego wina.
- Chcę z nim tylko porozmawiać. Dobrej nocy, kochanie - powiedział z przekonaniem i już po chwili filiżanka uderzyła o posadzkę, a Mary ugięła się na własnych nogach, tracąc widoczność, gdyż jej ociężałe powieki opadły. Nim ciało dziewczyny upadło, Riddle sprawnym ruchem objął ją jedną ręką w tali, a drugą złapał jej chudziutkie nogi i uniósł do góry.
Subtelnie położył ją na środku łóżka, okrywając jedwabną pościelą. W tym czasie księżyc zaczął zaglądać przez okno, oświetlając jej bladą twarz. Połyskiwała jak diament, ale nie była tak niezniszczalna i gdy powieki zakrywały jej wyjątkowe oczy, jej duże, malinowe usta zaczęły się wyróżniać.
- Nie będzie wściekła, że wcisnąłeś w nią eliksir snu? - spytał ktoś z tłu. Mulciber nonszalancko oparł się o framugę wejściowych drzwi, a jego oczy płonęły szczęściem. Doczekał dnia, w którym będzie oglądał cierpienie Gilberta Conelly'a.
- Nie będzie pamiętała ostatnich dziesięciu minut - odparł twardo, lewitując z podłogi filiżankę i rozlaną herbatę. Gdy ciecz wróciła na swoje miejsce, kubek pozostał na stoliku.
- Gilbertowi podoba się w twoich lochach - wypalił z iskrą w oczach. - Nie każdy ma takie w domu.
- Zamknij się - syknął. Chęć wyżywania się na brunecie jakoś mu przeszła i niewątpliwe miał na to wpływ płacz młodej Bennett, jednak informacje same się nie wydobędą, tym bardziej, że Gilbert znał Oklumencję, a sam Riddle nie mógł pozostawić go bez przyjemnej kary.
Lochy kryły się w piwnicy, zbudowane ze starych cegieł. Stare mugolskie pochodnie oświetlały drogę wzdłuż wąskiego korytarza, w którym unosił się odór stęchlizny i krwi, a niemal każdy kawałek lochów był nią przesiąknięty. Wybudowane w XV wieku na rozkaz hrabiego La'manna służyły zawsze do tego samego. Idąc poprzez korytarz czuć było śmierć, która pocieszała więźniów, szepcząc im na ucho, że nie długo ich stąd zabierze. Na tą tanią legendę, Riddle zawsze wywracał oczami, ale w gruncie żeby przyznawał jej racje, śmierć zawsze zabierała więźniów.
Mosiężne kraty na końcu drogi odsunęły się z nieprzyjemnym dźwiękiem, wpuszczając ich dwójkę do środka. W środku oprócz podrapanych cegieł i ohydnie brudnego klepiska, znajdowały się kajdany. Zerdzewiałe i ciężkie, rozcinając niemal do krwi ręce bruneta o bystrych oczach i cudownym uśmiechu. Jego koszula nie była biała, a brudna jakby w ziemi zmieszanej z krwią, która spłynęła z jego nosa i rozciętej skroni.
CZYTASZ
Wanted || Tom Riddle
FanfictionGdy Mary stała przed tyranem, spodziewała się wszystkiego. Była gotowa na śmierć, która mieszkała w oczach przywódcy. Nie przypuszczała jednak, że stanie się kimś, kogo Tom Riddle zapragnie tak bardzo jak samej władzy. Co do powiedzenia ma młoda dzi...