Czerwona szminka

10.3K 594 327
                                    

Nie długo nacieszyła się cieplejszą pogodą w Anglii. Czternasty grudnia przywitał ich wyspę ujemną temperaturą i płatkami śniegu. Idąc do pracy, chowała twarz w szaliku, zaciskając płaszcz. Zastanawiała się jak radzą sobie ludzie na dalekim wschodzie, gdzie śnieg tworzył ogromne zaspy, a w Anglii kilka centymetrów paraliżowała miasto. 

Odkąd dowiedziała się o gwardii minęło kilkanaście dni, dlatego też przywykła do tej myśli. W całej sytuacji znalazła nawet kilka plusów. Henry odwiedzał ją znacznie częściej, nie tworząc wymówek. Xavier wzburzony całą sytuacją odprowadzał ją do pracy, gdy miał na popołudniową zmianę i nawet Gilbert coraz częściej proponował jej odprowadzenie do domu. Żaden z nich nie był sztuczny, udając zatroskanego i nie robił tego z przymusu. Jedynie stosunki z panem Riddlem stanęły w miejscu. Nie weszli na wyższy poziom, ale wcale nie spadli na niższy. Z jednej strony Mary martwiła się tym, że Riddle nie posunął się o krok do przodu, lecz z drugiej była nade szczęśliwa z powodu ich bliskości. 

Chciała jedynie, aby czarnowłosy odwiedził ją czasem jak Henry, lub odprowadził jak Gilbert. Od dłuższego czasu ich spotkania miały miejsce w ministerstwie i tylko tam. Nie mogła porozmawiać z nim na różne, prywatne tematy, bowiem on pytał jedynie o akta, które mu przygotowywała. 

W gabinecie czekało ją mnóstwo pracy z nowymi dokumentami. Gilbert mruknął w jej stronę ,,dzień dobry", tonąc w stosie akt, które czytał ze skrzywioną miną. Mary zaparzyła sobie herbatę, siadając przy biurku. 

Nawet nie wzięła do ręki pióra, a do gabinetu wszedł pan Mulciber z poważną miną. Ominął biurko Gilberta, podchodząc do Mary. Dziewczyna spojrzała na niego, nie mówiąc nic. 

- Dzień dobry - powiedział twardo, poprawiając swój garnitur. 

- Dzień dobry - kiwnęła głową, przenosząc wzrok na dokumenty. Czego on chciał? Żywiły do niego jawną niechęć, tym bardziej, że traktował on Gilberta jak kogoś z najgorszego sortu i publicznie i prywatnie, co niezwykle ją irytowało. Zaliczała Conelly'a do swoich przyjaciół, do którego w ostatnim czasie się zbliżyła.

- Gdzie są dokumenty dla mnie? - spytał, po czym odchrząknął, zdenerwowany jej częściową ignorancją. 

- Nie ma ich tutaj. Wydaje mi się, że są na biurku pana Riddle'a - wzruszyła ramionami, udając, że przegląda inne dokumenty. Ręka mężczyzny wylądowała na jej biurku z hukiem, aż Mary odskoczyła, wbijając w niego wściekłe spojrzenie.

- A mi wydaje się, że twoim obowiązkiem jest wiedzieć, gdzie są dokumenty, które są istotne - syknął, nachylając się nade mną.

- Trzymaj nerwy na wodzy, Mulciber - brunet wstał, podchodząc do ich dwójki. Mężczyzna nie odpuścił, zaciskając pięść na biurku niebieskookiej. 

- Nie wtrącaj się, a ty odpowiedz na moje pytanie, Bennett. Gdzie są dokumenty, które podpisane były moim nazwiskiem? - nachylił się nad nią jeszcze bardziej, aż poczuła męskie perfumy. 

- Odpowiedziałam. Wydaje mi się, że na biurku pana Riddle'a - jej serce zaczęło bić szybciej. Nie przepadała za kłótniami, a tym bardziej z kimś kto nie wyglądał na przyjemnego. 

- Moje dokumenty na biurku Riddle'a? - zakpił. - Słyszysz sama siebie? - Mary przestała się wpatrywać w szatyna, widząc, że w drzwiach stoi czarnowłosy z piorunującym spojrzeniem. 

- Do mojego gabinetu - warknął, patrząc na całą trójkę, zebraną wokół biurka Mary. Mulciber zdawał się być najbardziej pewny, podczas gdy Gilbert i Mary spojrzeli na siebie niepewnie. - Zachowujecie się poniżej godności.

- Nie zachowywalibyśmy się tak, gdybyś zatrudniał kompetentnych pracowników - zakpił Mulciber, patrząc na brunetkę.

- Mówisz o sobie? - w jej obronie stanął Gilbert, niemal zipiąc ze złości. Założył ręce, rozpoczynając wojnę na wzrok. 

Wanted || Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz