Aura

6.3K 476 56
                                    

W ramach przeprosin Riddle zabrał Mary na kilka rządowych obrad, pozwalając jej trochę porządzić. Nigdy nie sprawiał nikomu przyjemności, dlatego był zafascynowany tym jak młoda Bennett czerpała radość z tego na co jej pozwolił. Tym samym jego ludzie przekonali się o tym, że ów młoda dziewczyna wcale nie była jego popychadłem. W ciągu kilku dni szacunek względem Mary wzrósł ze strony pracowników Ministerstwa jak i gazet, chociaż kilka z nich wciąż podniecało się ich bliską relacją.

- Tom? - spytała delikatnie. Zobaczył ją w odbiciu lustra. Stała w wejściu do jego sypialni w podłużnej, granatowej sukni, która podkreślała każdy jej kształt. Na czubku głowy lśniła jej tiara, która emanowała ciepłym światłem. - Możemy już iść? Wszyscy czekają, a ja dłużej nie wytrzymam w towarzystwie Mulciber'a - musiała przejechać dłonią po jego eleganckim garniturze. Mimo, że nie było na nim jakichkolwiek skaz, Mary i tak musiała strzepnąć niewidzialne pyłki. 

Rozpoczął się bankiet, który był nieformalnym zawarciem sojuszu między Riddlem, a magicznymi przedstawicielami części azjatyckich krajów. Młoda Bennett, jakoś niespecjalnie miała ochotę wejść w ten tłum, tym bardziej, że wszystko odbywało się w rezydencji Toma i już zdążyła podejrzeć nowo przybyłych gości. 

Szanowała ich specyficzne, szlafrokowe stroje, na których wyszyte były przeróżne motywy kwiatów, smoków i niespotykanych znaków. Poza tym ich wygląd bardzo kontrastował z ubiorem nadętych anglików. Tak naprawdę Mary nie ufała ich wschodniej magii, która według niej jakoś odbiegała od tej jaką znała.

- Kto wybrał tą suknie? - spytał, kiedy szli korytarzem, między drzwiami do innych sypialni i pokoi.

- Ta sukienka ma za sobą długą historię. Ostatni raz wybierałam cokolwiek z Mulciber'em! On jest niemożliwy, na Merlina. Najpierw oczarował każdą panią, która przebywała w tym przeklętym salonie, wypił z nimi kawę i przysięgam, że gdyby mnie tam nie było to sprawy zaszłyby jeszcze dalej. Co więcej, on się nie zna na sukienkach, w pomarańczowym widzi różowy. Zmarnowałam dwie i pół godziny życia, bo w końcu sama wybrałam sobie sukienkę w mugolskim salonie na przeciwko tego, w którym szlachetny Mulciber zapragnął flirtować - fuknęła, kręcąc oczami. 

- Jednym słowem udany dzień? - spytał tak jakby gdzieś w środku go to bawiło. Mary przytaknęła. 

- Czy oni mówią po angielsku? Chciałabym z kimś porozmawiać - zmieniła temat, gdy od reszty gości dzieliły ich marmurowe schody na dół. 

- Owszem - wystawił jej ramię, które przyjęła. Schodząc po marmurowych schodach, czuła, że wzrok gości był w nich utkwiony. Gdzieś w sercu poczuła satysfakcję i nie mogła już powstrzymać uśmiechu. Tom zaczął witać się z każdym kto do niego podszedł i zaczął wdrażać się w różne dyskusję, które młodej Bennett wydały się okropnie nudne. Odłączyła się od niego, chodząc między gości.

- Dokąd się wybierasz, Bennett? - drogę zagrodził jej Mulciber. Podał jej lampkę z szampanem, którą nieufnie przechwyciła. 

- Donikąd. Patrzę na gości, a co, książkę piszesz? - odparła z takim samym jadem w głosie. 

- W takim razie, poznaj pana Hija, który przybył tu razem z ich przywódcą. To Mary Bennett, sir - nie wiedziała czy Hija było jego imieniem czy nazwiskiem, dlatego bardziej skupiła się na jego starych rysach twarzy i bystrych, czarnych oczkach. Osłaniała go złoto-czerwona płachta, która prawdopodobnie była z jedwabiu. Z szerokiego rękawa wystawała różdżka o specyficznym, krwisto-czerwonym kolorze.

- Dobry wieczór - wydusiła. Mulciber delikatnie objął ją w tali, jednak młoda Bennett szybko strzepnęła jego łapę z siebie. Stary Azjata skłonił się nisko i uśmiechnął, pokazując każdą kolejną zmarszczkę.

Wanted || Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz