Dwójka superbohaterów bezskutecznie szukała, czegoś, co upora się z tą blokadą, która nie miała zamiaru drgnąć z miejsca i ujawnić chodź rąbek tajemnicy, którą skrywa.
- I co? Znalazłeś coś? - Biedronka spytała pełna pesymizmu w głosie.
- To samo, czyli nie - kot się wykrzywił i zawiązał ręce na klatce piersiowej - A może trzeba wymówić jakieś zaklęcie? - zerwał się nagle.
- Kocie, nie jesteśmy w krainie Oz - wymruczała ledwo co wyraźnie do bohatera.
- To jest Miraculum, tu wszystko jest możliwe - rozłożył ręce.
- A może to, po prostu nie ma sensu... - usiadła na klifie, opierając głowę o kolana - A może ten, dziennik...może go po prostu nie ma? - pojedyncze łzy spływały po policzkach.
- Biedronko...znajdziemy go. Razem damy rade - dosiadł się do Biedronki i objął ją. Ona jedynie przybliżyła się do przyjaciela. Na dotyk jej ciało zareagowało przyjemnym dreszczem, który rozniósł się po całym ciele.
- Wiesz...zadziwia mnie to, że nadal umiesz być optymistą, nawet w najbardziej skrajnych momentach - obróciła głowę do Czarnego Kota i spojrzała w jego kocie, zielone oczy.
- Nic trudnego - odwzajemnił troskliwym uśmiechem.
- Dziękuje, że jesteś...- uśmiechnęła się również a kolejna łza spłynęła po gładkim policzku. Kot ją starł, przejechał delikatnie po twarzy, zbliżył się do dziewczyny. Pocałował ją. Jego uczucie, do niej było wielkie. Mimo że Biedronkę znał tak krótka to wiedział, że jest to ta jedyna. Ta idealna.
Biedronka początkowo otworzyła szeroko oczy, lecz nie przerwała tej czułej chwili. Pozwoliła rozkoszować się tym pocałunkiem. Następnie wsunęła dłonie w gęste włosy blondyna i również odpłynęła, delektując się tą chwilą.
- Biedronko ja...ja przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać - wydusił ledwo, odrywając się od swej wybranki.
- Nic się nie stało - zarumieniła się - to było nawet przyjemne - uśmiechnęła się słodko. Po chwili jednak ocknęła się i oderwała od przyjaciela - Przepraszam, ja...ja muszę iść - zarzuciła Jojo i poleciała w gęstwiny lasu.
- Do widzenia...- spojrzał na ziemię z zawiedzeniem w oczach.
***
- Tikki, odkropkuj! - z dziewczyny w kilka sekund zszedł czerwony strój, a na rozłożonych dłoniach ukazało się mało stworzonko - Nie wierzę! Ja...ja pocałowałam Czarnego Kota!
- Ma-rinette...- Kwami chwyciło się za małą główkę - Spokojnie. Ważne, że nie znacie swych tożsamości.
- Wszystko dobrze? - Fiołkowooka spytała, po ujrzeniu chwilowego, złego poczucia Tikki.
- Troszkę źle się czuje. Spokojnie, przejdzie mi - uśmiechnęła się troskliwie kładąc małą kończynę na kciuk Marinette.
- Mam nadzieje - odpowiedziała, a następnie wyciągnęła ciastko z torebki dla Tikki i telefon, który po chwili włączyła - Dziesięć nieodebranych połączeń, trzydzieści wiadomości, zapewne od Alyi i godzina 22:33. No po prostu świetnie...
- Chyba trzeba wracać...- Kwami ledwo wypowiedziało, zajadając się przysmakiem.
- A mam jakieś inne wyjście?
- Chyba nie...- zachichotała uroczo.
***
- Plagg, wsuń pazury! - Bohater wykrzyczał znane zaklęcie. Na jego miejscu znów pojawił się ten miły, pomocny blondyn. W głębi wolał jednak swe drugie ja, dzięki któremu stawał się flirciarskim kotem bez zmartwień - Czy ty rozumiesz?! Ja pocałowałem...Biedronkę.
- Tak, tak. Mało mnie obchodzą te wasze romansidła. Dla mnie jedyną miłością jest Camembert. Słodki, delikatny Camembert.
- Czego ja się mogłem spodziewać...- wyciągnął zawiniątko z koszuli, w którym znajdował się ostatni trójkątny kawałek sera.
- Ostatni?! O moja najświętsza bogini Kwami! Nie każ mnie! Nie teraz! - złączył dwie łapki, modląc się.
- Bogini Kwami? - Adrien spytał, niesłyszący dotychczas o takiej "świętości".
- Królowa wszystkich Kwami...-chwycił się za małe czoło z zażenowania - Chodzisz do szkoły i nie wiesz nic o tak znanej osobie?
- Wiesz, w szkole nie uczymy się o Miraculum, które z tego co wiem, musimy ukrywać. - uniósł brew, podśmiechując pod nosem - Chyba trzeba wracać. Pewnie grubo po dwudziestej.
- Dokładnie 22:40 - wypowiedział, połykając ser.
- Skąd ty to wiesz?
- Jestem kwami, to chyba normalne.
- Ach...no tak zapomniałem - klępnął się sztucznie w czoło, śmiejąc się.
***
Na dworze rozbrzmiewała syrena, która nie dawała żadnej istocie oraz sąsiedztwu szanse zdrowego snu do indywidualnej godziny.
- Nie wierzę! No ja po prostu nie wierzę! Znowu?! Ja myślałam, że wyjazd ma na celu wypoczynek, a nie głośny alarm wojskowy! - Alya wyskoczyła z łóżka i biegała po pokoju.
- Alya, kochanie. Uspokój się - Nino wstał za swą dziewczyną i zaczął w miarę swych sił uspokajać brunetkę.
- Nino, czy tobie strzeliło na łeb?!
- Alya. Myślę, że nie tylko tobie to się nie podoba więc... - ziewnął - ...nie musisz tego wszystkim oznajmiać.
Alya prychnęła.
- Skarbie, no nie obrażaj się...- odwrócił do siebie naburmuszoną i roztrzepaną blogerkę, a następnie pocałował ją.
- Nie wiem, przemyśle to - zrobiła pewną minę
- Skarbie...
- No dobrze...- uśmiechnęła się i pocałowała chłopaka w czubek nosa. Następnie podeszła do przyjaciółki i ściągnęła natychmiastowo kołdrę - Wstawaj śpiochu!
- Jeszcze chwilę...- wymruczała, kuląc się w małą kuleczkę z zimna.
- No wstaw-waj! - rzuciła się na ciemnowłosą.
- Ał! No dobra, już...- zrzuciła Alye na ziemie, wstała i szybko pognała do łazienki.
- Tylko ubierz się jakoś na sportowo! - krzyknęła przez drzwi.
Godzinę później cała klasa była już zwarta i gotowa do dzisiejszego dnia. U każdego gościły stroje sportowe. Nawet Chloe ubrała się na dzisiejszy dzień, chodź i tak nie miała zamiaru ćwiczyć, tylko bardziej prezentować wydane pieniądze w postaci sportowych ubrań.
- Dzisiaj moi drodzy, mamy światowy dzień sportu. Nie byłabym sobą, jeśli takowe święto nie odbyło się na tym obozie. Będziecie ze sobą rywalizować, grać grupowo bądź na własną rękę. Wrotkarstwo, łucznictwo, strzelectwo, sporty walki - Pani Spark wyliczała na palcach - to tylko parę ze sportów, które dzisiaj się odbędą! Każdy was ma za zadanie zdobyć jak najwięcej punktów, które potem pod koniec będą sumowane, a osoba, która zdobędzie ich najwięcej, będzie wynagrodzona.
- Ale jazda! - krzyknął Kim.
- Nie boisz się, że znów cię pokonam? - zaśmiała się pod nosem Alix, widząc reakcje Kima.
- No błagam! Pewnie, że wygram!
- Zakład?
- A żebyś wiedziała!
- Pierwszą dyscypliną będzie łucznictwo. Każdy uczestnik ma pięć strzał, dzięki którym może zdobyć max 50 punktów. Mam nadzieje, że wszystko zrozumiałe. Do dzieła!
- Alya! Ty pierwsza! - Marinette wypchnęła przed siebie przyjaciółkę.
- Ale czego ty się boisz? Masz tylko trafić strzałą w tarcze! Nic trudnego...
- A...a jeśli trafię w Adriena? Wtedy on pojedzie do szpitala, Gabriel Agreste się o tym dowie, wsadzą mnie do wiezienia, a ja będę mogła pożegnać się z Adrienem! - usiadła na ziemi, szlochając.
- Marinette, co ty wygadujesz?! Chodź, pokaże Ci, jak się strzela - wystawiła pomocną dłoń do fiołkowookiej, a następnie podeszła razem z nią do pustego stanowiska - Chwyć lewą ręką za rękojeść, tak aby żaden palec nie wystawał. Natomiast prawą ręką, a dokładnie palcem wskazującym i środkowym chwyć za cięciwę - Przyjaciółka posłusznie wykonała polecania - Ooo tak, bardzo dobrze. No to teraz część druga, czyli strzała. Tylną cześć strzały umocuj między tymi dwoma palcami, którymi trzymasz cięciwę, aby ta trzymała się w miarę w miejscu.
- O tak? - Marinette spytała.
- Właśnie tak! No to teraz został Ci tylko strzał - Alya pochwaliła dziewczynę. Ciemnowłosa puściła cięciwę, na co strzała szybowała w linii prostej, aby potem wbić się w tarcze.
- Alya, trafiłam w czerwone! Co to znaczy?
- Masz osiem puntów, czyli nawet dobrze, ale najlepiej, abyś tymi pozostałymi strzałami trafiła w sam środek. Wtedy dostaniesz dziesięć punktów.
- Wow! Już mi się podoba! - wzięła się za dalszą pracę.***
- Ile zdobyłaś? - Alya spytała dziewczyny, gdy ta skończyła.
- Trzydzieści punktów - zasmucona odparła.
- Nie tak źle - okularnica poklepała, przyjaciółkę po ramieniu.
- A ty ile zebrałaś?
- Pięćdziesiąt
- Pięćdziesiąt?! Czemu ja tyle nie zdobyłam? - załamała się.
- Oj, Marinette nauczysz się - zaczęła się śmiać, a następnie przytuliła się do niej.
***
- Pierwsze miejsce zdobywa...- nastała chwila ciszy - Alya! Brawo dla ciebie!
- Że co przepraszam?! - wykrzyczeli Alix i Kim. Obaj mieli nadzieje zawisnąć na podium.
- A wy serio się w to bawicie? - wtrąciła Chloe, śmiejąc się pod nosem.
- Lepiej się zamknij głupia...- Alix przerwał donośny głos z mikrofonu.
- Drugie miejsce zdobywa...Mylene! - wykrzyczała P. Spark, klaszcząc powtórnie - Zostało nam trzecie miejsce. Tym razem ex aequo! (czyt.egzekwo). Naszymi zwycięzcami zostają...- znowu nastała chwila ciszy - Marinette i Adrien!
- Ja? Poważnie? - Marinette zdziwiła się po usłyszeniu swego imienia.
- No idź! - popchnęła ją Alya, przez to dziewczyna wpadła na Adriena.
- O Adrien! Ja przepraszam! - masowała się po głowie.
- Nic się nie stało - otrząsnął się i pomógł wstać swej przyjaciółce. Ta powstała, a następnie pobiegła po swoją nagrodę.
- To co, impreza? - Nino spytał, gdy ujrzał trójkę wygranych.
- Nino, jestem strasznie zmęczona i myślę, że nie tylko ja - zmarszczyła brwi.
- A myślisz, że ja nie jestem? - zaśmiał się. Reszta tylko odetchnęła, a następnie wszyscy pognali do domku aby jak najszybciej zażyć upragnionego snu.*
- Dobranoc - odpowiedziała Marinette do przyjaciół.
- Dobranoc - odpowiedziała poszczególnie reszta.
***
Adrien nie spał pół nocy, lecz nadszedł czas, w którym jego organizm nie wytrzymał nadmiaru zmęczeniu i w końcu odpłynął w objęciach Morfeusza. Sen był ciężki, nieprzyjemny, wręcz męczący. Chłopak bezustannie posiadał koszmary, które psuły go od środka.
Lecz nagle, w ciemnym pustkowiu przed jego oczyma pojawiła się kobieta. Blondynka, ubrana w białą prostą sukienkę. Wyglądała jak anioł, który miał go chronić. Na jej szyi spoczywał wisiorek, a dokładnie Yin yang. Kolory przypominały czerwień i zieleń jak Miraculum Biedronki i Czarnego Kota. Dziewczyna bezustannie się uśmiechała, jak by strach nie zagościł w jej sercu, a szczęście zapełniało ją całą od wewnątrz, jak i od zewnątrz. Nagle z jej ust wybrzmiało par słów - Skarbie, tu jestem. Nie bój się, nic się nie stanie - głos był anielski, tak delikatny i przyjemny dla ucha.
Lecz nieoczekiwanie wielka polana zapełniona kwiatami, zaczęła zmieniać się w pogorzelisko. Płomienie miotały wszędzie, a całe szczęście rozpadło się wraz z ostatnim płatkiem róży. Kobieta zaczęła uciekać, lecz cały powtarzała Nie bój się. W jej oczach nie było widoczny strach lecz smutek, wielka rozpacz. Po jej policzkach nagle zaczęły spływać łzy, jedna po drugiej a każda kolejna była coraz większa.
Nagle blondyn się obudził i krzyknął - Mamo! - Lecz nie dostał odpowiedzi tylko ciche pomrukiwanie - Ad-rien pomóż mi... - Chłopak zaczął się kręcić, aż w końcu ujrzał Plagga. Cały trząsł się z zimna, a w łapkach miał mały wisiorek.
- Plagg, co się dzieje?!++
Bardzo proszę o wyrozumiałość odnośnie tego całego łucznictwa. Starałam się to zawrzeć tak, aby prawdziwe zasady zgadzały się z tym co tu napisałam :)
Kolejny raz dziękuje Beacie za pomoc ♥ Co ja bym bez niej zrobiła?
Piszcie czy rozdział fajny, czy nie fajny :3
Do następnego, Amelia :*
![](https://img.wattpad.com/cover/134490269-288-k234963.jpg)
CZYTASZ
Miraculous | Złota Tajemnica
FanfictionAdrien i Marinette wraz z klasą wyjeżdżają na kilkudniową wycieczkę na obóz zwany "Złote źródła". Szybko, zdadzą sobie sprawę, że to miejsce jest mocno związane z super mocami, które muszą głęboko ukrywać. Między czasie ich znajomość zacznie mocno k...