Wśród drzew, jak zawsze po zachodzie słońca, zwierzęta rozpoczęły swe nocne czuwanie. Ciemność ponownie spowijała las, a wraz z nim, niemal puste skrzydło więzienne. Śpiew nocnych stworzeń grał według wyznaczonego rytmu. Rechot żab, śpiew sów, szum liści, delikatny, a czasem silny wiatr-wszystko składało się w jeden cykl, według którego świat nabierał sensu.
Rutyna, mogłoby się zdawać.
On, spoczywał wycieńczony w pół siadzie, opierając swe obolałe plecy o metalowe pręty więzienne. Pusto wpatrywał się w drobne zawiniątko leżące po drugiej stronie zamkniętego pomieszczenia. W ręku trzymał bransoletkę, pojedynczo dotykając każdego z koralików.
Różowy-jak rumieńce na policzkach swej matki.
Biały-idealny oraz szczery uśmiech Emilie.
Zielony-Mistrz Fu, a zarazem jego przyjaciel-Nino.
Czarny-on sam, pod postacią Czarnego Kota.
Żółty-Miraculum Pszczoły, Chloé.
Turkusowy-Jak oczy jej jedynej wybranki.
Dla przypadkowego człowieka zawieszka mogła zdawać się zwykłą, własnoręcznie wykonaną ozdobą, jednak dla Adriena odgrywała niesamowicie ważną rolę. Była to niemal ostatnia pozostałość po najbliższych.
Założył ostrożnie bransoletkę na swą rękę, obracając ją tym razem według własnej osi. Nagle jeden z najbardziej wystających koralików zahaczył o jeszcze niezagojone obrażenie.
Gdyby tylko jedno.
Rany zdobiły jego ciało w każdej części szkieletu. Blizny odznaczały się na bladej skórze nastolatka swym delikatnie różowym odcieniem. Niechciane pamiątki. Każda najmniejsza miała swe znaczenie. Były jak wspomnienia, do których powracano z każdym jej dostrzeżeniem.
Oddychał płytko, lecz bardzo często. Łaknął powietrza jak wolności. Serce natomiast biło nierytmicznie, lecz każde uderzenie zdawało się coraz mocniejsze.
Kątem oka dostrzegł nów księżyca, przedostającą się przez drobne okno naprzeciwko jego celi. Promienie padały żywo na jedną, luźno rozłożoną dłoń chłopaka, oświetlając jego brudne od ziemi palce. Nie jeden raz starał się wydostać z tego miejsca, ponownie poczuć wolność, ujrzeć twarze najbliższych oraz poczuć smak bohaterstwa. Jednak ścieżka, zwana losem, układała się w innym kierunku-w kierunku śmierci.
Świat ponownie pozwolił panować złu, sprawić, iż ziemia okryje się cieniem, jak księżyc podczas zaćmienia.
Przegrał.
***
- Mistrzu, proszę, uspokój się! - Starzec wybiegł z sypialni, ledwo trzymając się na nogach. Wayzz podążał krok za krokiem przy swym właścicielu.
- Miraculum, one nie mogło zostać zniszczone...- bez przerwy mamrotał pod nosem, nerwowo chodząc po pustym korytarzu zdobionym chińskimi obrazami. W dłoni trzymał nieznany dotąd, drobny koralik - Miraculum, one...
Trzymał się za głowę, wyrywając ostatnie włosy ze swej czupryny. Nie mógł uwierzyć w to, iż ten dzień mógł nadejść.
- Fu - zielone Kwami, ponownie się odezwało, lecz właściciel zignorował wołanie - Fu, proszę cię! - stanęło nagle przed oczami starca, nawiązując kontakt wzrokowy. Dotąd żywe, pełne nadziei piwne oczy wyblakły, pod szatą łez. Źrenice wpatrywały się w drobne ciało swego podopiecznego.
Usta Mistrza drgały delikatnie pod wpływem emocji. Dłonie nie potrafiły utrzymać najlżejszego naczynia, a nogi zdawały się jak z waty. Łzy powoli zaczęły spływać po okrytych zmarszczkami, policzkach.
![](https://img.wattpad.com/cover/134490269-288-k234963.jpg)
CZYTASZ
Miraculous | Złota Tajemnica
FanficAdrien i Marinette wraz z klasą wyjeżdżają na kilkudniową wycieczkę na obóz zwany "Złote źródła". Szybko, zdadzą sobie sprawę, że to miejsce jest mocno związane z super mocami, które muszą głęboko ukrywać. Między czasie ich znajomość zacznie mocno k...