28

1K 88 31
                                    

  Każda pozytywna myśl, iż to całe zajście jest tylko koszmarem, nikła szybko i przeradzała się w prawdziwy horror. Oddech był płytki i szybki, serce szaleńczo łomotało, ciało okropnie drżało. Do jej uszu dochodził dźwięk ciężko stawianych kroków. Cień powoli materializował się na obrośniętych ścianach, ujawniając sylwetkę przybysza.

Kriofeniks.

Kobieta z każdą sekundą zbliżała się do swej ofiary- Granatowo włosej dziewczyny, o drobnej postawie i cudownie głębokich fiołkowych oczach.

Nastolatka łkała cicho, spoglądając w głąb korytarza. Ostatkiem sił starała się podźwignąć z lodowatej ziemi, jednakowoż jej nogi odmawiały posłuszeństwa. Opadła bezsilnie, chowając głowę w nogach.

- Proszę, proszę...Tu znajduje się nasza zguba! - zakpiła z uśmiechem na ustach.

Dziewczyna momentalnie się zerwała, słysząc głos niczym z koszmaru. Spoglądała z przerażeniem na kobietę-ptaka.

Kriofeniks nagle wyprostował swą rękę na wysokość ramienia. Marinette odważyła się ostatni raz spojrzeć w oczy antagonistki. Ujrzała jedynie przenikliwą ciemność, widmo śmierci.

- Żegnaj...- z jej ust wydarł się złowieszczy rechot.

Wielka szpila lodu kierowała się zawrotną prędkością w stronę ofiary. Igła połyskiwała delikatnie, lecąc prostopadle do okopanej ziemi.

- Nie!- nagle krzyknęła, czując w sobie nieznaną dotąd energie. Niespodziewanie z jej dłoni, wyleciał czerwony strumień. Naraz masywne i obszyte gałęziami ściany zaczęły się walić. Fiołkooka skuliła się, broniąc swą głowę rękoma.

Wstała ledwo, przepełniona szokiem. Trzymała się mocno za brzuch, który obecnie ruszał się energicznie, gdyż dziewczyna musiała dotlenić swój organizm, który pod wpływem tyłu wydarzeń był okropnie osłabionych.

Kiedy to płuca dostały odpowiednią ilość tlenu, fiołkowooka zaczęła obserwować z ostrożnością swe dłonie. Nie znała tej strony siebie, nie miała nigdy z nią styczności. Bała się okropnie, gdyż nie potrafiła panować nad mocą, która chwilę temu postanowiła się ujawnić, ratując swe życie.

Rozejrzała się szybko, widząc otwartą przestrzeń. Resztkami sił zaczęła uciekać w głąb lasu.

***

Mijał kolejny dzień. Słońce zachodziło ponownie wśród drzew, żegnając ostatnimi promieniami.

Czarny Kot przypatrywał się z bólem w ten krajobraz. Pojedyncze łzy spływały po jego policzkach. Stracił kolejną osobę, która tak wiele znaczyła w jego sercu. Ponownie stał się samotnym dachowcem, którego los nie wzbogacił o te cudowne uczucie. Nie znał powodu, dla którego ścieżka jego życia w taki sposób się układała, lecz odpowiednio dobrze zaznał bólu, który ona spowodowała.

Wielka kula gazowa nagle zaszła za horyzontem, a obóz z każdą sekundą ponownie wypełniał się ciemnością.

Bohater zszedł ostrożnie z drzewa, używając przy tym swych pazurów. Rozejrzał się dla ostrożności, lecz nic nie napotkało jego uwagi. Martwa cisza przeszywała głęboki las, zwiastując nadchodzące niebezpieczeństwo. Czarny Kot zaczął kierować się wydeptaną ścieżką, ocierając przy tym spadające łzy.

  Spojrzałem na Biedronkę. Oparta o metalową barierkę, obserwowała oświetlony nocą Paryż, z wierzy Eiffela. Jej idealnie ułożone włosy falowały delikatnie pod wpływem wiatru, owiewając również zarumienioną od zimna twarz.

Czułem jednak, iż jest przygnębiona.

Cichym krokiem zbliżyłem się do mojej wybranki.

- M'lady - ukląkłem, prosząc ją do tańca.

Dziewczyna nagle odwróciła wzrok. Jej oczy momentalnie się rozszerzyły.

- Kocie? - zdawała się zakłopotana.

Wstano wszy, chwyciłem jej dłoń i bez zbędnych słów objąłem w tali. Zaczęliśmy obracać się według własnej osi wraz z indywidualnym rytmem. Ta bez przerwy wpatrując się w moje zabójczo kocie oczy, stawiała bezbłędnie kroki.

Czułem jej szybkie bicie serca. Uśmiechnąłem się zawiadacko, co spowodowało, że i jej oddech stał się płytszy.

Gwiazdy migotały, reflektory oświetlające wierze delikatnie rzucały na nas światły, a my...zatraceni w sobie tańczymy, korzystając z każdej sekundy.

Jednak w pewnym momencie zaprzestaliśmy, wpatrując się jedynie sobie w oczy. Cisza ogarniała nas wszem wobec jednak zdawała się przyjemna.

- Biedronko...- wyszeptałem nagle, kładąc swą dłoń z ostrożnością, by przypadkiem nie zranić jej mymi pazurami.

Zbliżałem się z roztropnością, by ostatecznie otrzymać zgodę od swej wybranki, jednak ta się nie upierała. Stała nieruchomo w dalszym ciągu wpatrując się w moją twarz.

Masując delikatnie kciukiem jej policzek, delikatnie musnąłem jej usta.

Ta nagle ocknąwszy się hipnozy, również położyła dłoń na mym policzku, niespodziewanie oddając pocałunek. Pocałunek mych marzeń.

 Muskałem je powoli, czując przyjemne uczucie rozprowadzające się po całym ciele. Było mi gorąco, policzki były czerwone, a uczucie miłości silniejsze. Tak przyjemnie było poczuć jak czule oddawała się tej czynności. Nie chciałem tego przerywać, było mi zbyt dobrze, jednak wszystko co dobre, musi się kiedyś skończyć.  

***

Opadła bez silnie na piasek. Jej klatka piersiowa unosiła się energicznie. W końcu czuła wolność, którą odebrano ją tak nieuczciwie, więżąc w ciemnym lochu i wysysając całą energię.

Ostatkiem sił zanurzyła dłonie w zimnej wodzie, obmywając zabrudzoną twarz. Pierwszy raz od tak dawna. Zmrużyła oczy, by woda nie dostała się jej zaczerwienionych oczu.

- Biedronko? - usłyszała nagle znajomy w jej głowie głos.  

++

Kochani, rozdział się końcowo pojawił. Jak widzieliście był tu wybuch #LadyNoir, co mam nadzieje że wam się spodobało :3

A wy? Co dostaliście na święta? Pochwalcie się w komentarzu jak i również napiszcie jak rozdział się spodobał! ♥

Dziękuje Kocia_Zwolenniczka i Kinryu-no-mai za pomoc! 

Z wielką chęcią zachęcam was do wpadania na ich profile ♥

Do następnego, Amelia :*  



Miraculous | Złota TajemnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz