29

1K 92 46
                                    

  Uniosła nagle głowę, słysząc znajomy głos. Kamień spadł jej z serca, gdy oczom ukazała się kobieta tak bliska jej sercu. Nie potrafiła utrzymać emocji na wodzy, momentalnie z oczu zaczęły spływać łzy, łzy szczęścia.

- Oh Biedronko...- przytuliła do swej piersi drobną dziewczynę.

Marinette łkała cicho w jej ramionach. Czuła ulgę, bezpieczeństwo i ciepło. Te trzy z tak wielu rzeczy, które od tak dawna pożądała.

Feniks nagle odsunął się delikatnie, ocierając mokrą i spuchniętą twarz nastolatki od łez. Na jej twarzy widniał ciepły i troskliwy uśmiech. Ciepłe dłonie kobiety sprawiały, że Marinette na swych policzkach odczuwała przyjemne mrowienie. Przekrwionymi oczami przyglądała się magicznej właścicielce Miraculum. Natomiast wciąż w jej głowie przewijało się jedno pytanie, które wracało co parę sekund jak bumerang. Czy to wszystko dzieje się na prawdę?

***

Opadł bezsilnie wyrwany ze wspomnień. Jego usta dziwnie pulsowały, jak by pragnęły jeszcze raz tego cudownego w swym rodzaju dotyku, dotyku swej wybranki. Spojrzał na swe zamaskowane lateksem dłonie. Naraz w jego głowie zaczęła narastać złość spowodowana gorzkim żalem. Wstał, zaciskając zęby z bólu.

- Kotaklizm! - krzyknął, nie obawiając się skutków.

Zaczął biec przed siebie. Odbijał się między drzewami, z czasem skacząc wśród koron. Jego uszy nagle zadrżały. Momentalnie się zatrzymał, wykorzystując zmysły wbudowane w pierścień. Cichcem zszedł z drzewa rozkładając się skupieniem. Jego oczy automatycznie nabrały jeszcze głębszej zieleni. Napiął dłoń, w której dzierżył moc, wyczekując na niespodziewanego wroga.

Nagle zza pleców bohatera ujawnił się przeciwnik, bez skrupułów rzucił się na swą ofiarę. Czarny Kot padł na ziemię. Ledwo wolną ręką sięgnął za swój kicikij, którym zaczął się bronić. Odepchnął agresora. W ułamku sekundy wstał, będąc teraz na równi z antagonistą. Rozstawił szeroko nogi i ręce, czekając na kolejny ruch. W jednej dłoni trzymał swą broń natomiast w drugiej niewykorzystany kotaklizm.

- No chodź- powiedział półszeptem.

Zakapturzona postać zbliżała się ciężkim krokiem.

Puls coraz bardziej wzrastał. Delikatne kropelki potu ściekały po czole bohatera, a ręce delikatnie się trzęsły ze stresu. Mimo że Czarny Kot wielokrotnie miał do czynienia z większymi problemami, tak teraz, bez Biedronki zdawało się to trudniejszym. Wziął głęboki wdech, oczyszczając ponownie umysł ze zbędnych przemyśleń.

Nagle kątem oka dostrzegł nadchodzący cios od strony przeciwnika. Broniąc się swym kicikijem, przeskoczył nad wrogiem, który od teraz znajdował się do bohatera plecami.
Chłopak zwinnie wykorzystał szanse obrony, powalając poskromiciela na ziemie. Miał przewagę.

Niespodziewanie poczuł mocny ucisk na nodze. Upadł samoczynnie, uderzając mocno potylicą o twardy grunt. Nagle obraz sprzed oczu zaczął się zamazywać. Chłopak ledwo się bronił, przejmując z bólem uderzenia. Skulił się, broniąc resztkami sił swe ciało. Gdy cios ostateczny miał być właśnie wymierzony, Czarny Kot chwycił dłonią kończynę, odciągając ją z nikłą siłą. Moc uderzenia jednak zdawała się nie zmniejszać. Bohater jedynie zamknął oczy, poddając się.

Ból jednak zdawał się nie nadchodzić.

Chłopak ledwo otworzył oczy, myśląc, iż znajduje się po drugiej stronie, jednak...dalej żył, czuł.

Niespodziewanie antagonista zaczął zamieniać w proch. Kotaklizm. Ta wielka moc obroniła chłopaka.

Wstał ledwo, przepełniony szokiem. Niestety szybko padł. Pierścień zapiszczał ostatni raz, a lateksowy strój nikł szybko z ciała chłopaka.

Kwami opadło wycieńczone na jego dłonie. 

- Przepraszam...-wypowiedział szeptem Adrien.

++
Niestety katarek mnie złapał, jak zawsze bywa to w ferie ;P 

Mam nadzieje że ten (niestety) krótki rozdzialik wam się spodobał :3
Gdy tylko wena do mnie wróci w większej ilości, na pewno następne części będą dłuższe. Jak na razie pozostało mi się podzielić wam tym :P 

Piszcie jak rozdział się podoba i do następnego, Amelia :*

Miraculous | Złota TajemnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz