30

1K 92 36
                                    

Martwa cisza rozbrzmiewała w jego uszach. Ptaki nie śpiewały, wiatr nie bujał liśćmi, zielona trawa straciła swój żywy kolor, kwiaty traciły stopniowo swe płatki, więdnąc. Jeszcze tak nie dawno, to miejsce zdawało się takie piękne. Bez głośnych silników spalinowych, bez męczącego ruchu na ulicach, bez milionów turystów pragnących choć na sekundę ujrzeć wieże Eiffela. Miejsce, w którym możesz odetchnąć, uciec na chwile od codziennych problemów, ujrzeć prawdziwe piękno natury, której już tak mało na tym wielkim świecie. Lecz teraz spoglądając, nawet najbardziej łatwowierny nie uwierzyłby, że to miejsce, tak niedawno, wyglądało jak z obrazka. Jak wyjęte z albumu okutego cudownymi zdjęciami.

Adrien szedł cichym krokiem. Nie posiadał celu. Do klatki piersiowej dociskał dłonie, w których kurczowo trzymał swe kwami, Plagga. Pragnął dostarczyć mu, choć odrobinę ciepła, którego sam również pragnął. Zmarznięty, w starej, szarej już koszuli z kolekcji swego ojca. Na jego skórze gęsia skórka, która co sekunda na nowo się pojawiała. Przetarte jeansy na kolanach, poszarpane nogawki na samych końcach. Podarty czarny T-shirt. Włosy posklejane od deszczu.

Z ostrożnością obserwował drzewa, krzewy, najmniejsze rośliny, które mijał z powolna. Ten las skrywał w sobie tyle tajemnic, niebezpieczeństwa, nieznanych stworzeń. Czuł się bezbronny bez swego kostiumu. Bez swego Alter ego, w którym choć na chwilę mógł zapomnieć o nieprzyjemnościach pozostawionych na jego drodze. O Emilie, mamie której nie widział tak długo. O surowym ojcu.
Moment, w którym mógł ujrzeć swoją panią. Setny raz obrzucić ją słabymi flirtami. Wspólnie walczyć ze złoczyńcami. Ratować paryżan z opresji.

Nagle jego oczy przykuło słabe światło wydobywające spod dekoltu koszulki. Naszyjnik. Przesunął swe Kwami na lewą dłoń, chwytając drugą zawieszkę. Zdjął ze swej szyi, długi rzemyk i delikatnie dotykając połówkę Yin Yang, przyglądał się jej.
Czarna, z zieloną kropką na samym środku.

"Kluczem są nasze naszyjniki"

Zmarszczył brwi. Tego dnia wraz z Biedronką rozwiązał jeden z największych sekretów. Kryjówkę dziennika.
Lecz tym razem rozwiązanie stało się trudniejsze. Na włosku wisiała przyszłość Miraculi. Klejnotów o cudownej mocy.

Lecz co on mógł począć, bez Biedronki?
Bez bohaterki, której przeznaczeniem było szczęście. Bez której złe moce nie mogły zostać pokonane.

Nabrał dużej ilości powietrza, zaciskając powieki. Chciał pozbyć się zbędnych łez, lecz niestety ból zdawał się przeważać nad opanowaniem. Pojedyncze łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Szybko wytarł je wolną ręką, pociągając nosem. Raptem, z myśli wyrwało go dziwne uczucie.

Nie był tutaj sam.

Jego zmysły stały się silniejsze.
Nagle kątem oka dostrzegł wielką smugę światła. Automatycznie odwrócił się w tym kierunku. Schował swe Kwami do wewnętrznej części koszuli. Ochrona Plagga była dla niego priorytetem.

Serce zwiększyło swe tempo. Krew zaczęła napływać do kończyć. Oddech stał się płytszy.

Ponownie ją dostrzegł. Lecz tym razem uchwycił drobne ciało.

Rozglądał się energicznie. Drzewa. Pełno drzew.

Dłonie zaczęły się pocić. Złożył je w pięści, wbijając z bólem paznokcie w ich wewnętrzną część. Zacisnął zęby.

Był za słaby. Nie był gotowy.

- Kim jesteś?! - krzyknął na tyle cicho by nie sprowadzić na siebie więcej kłopotów.

Cisza

- Słyszysz mnie? Wyjdź z stamtąd, widzę cię! - skłamał.

Milczenie było jak ból dla jego uszu.

Poddał się.

Zacisnął kurczowo powieki, tym razem pozwolił łzom swobodnie opadać. Spojrzał na swe buty, przez mokre oczy. Wszystko zdawało się niewyraźne.

Pojedyncze krople zaczęły opadać na glebę. Obserwował ich ścieżkę do momentu, aż nie wchłonęły się w suchą ziemię, która jak on miłości, potrzebowała wody. Pociągnął dwa razy nosem.

Nagle, usłyszał dźwięk suchych liści przesuwających się po ziemi. Instynkt nie pozwolił mu nie zareagować. Szybko uniósł głowę w stronę źródła dźwięku. Raptem ujrzał drobną dziewczynkę. Emanowało z niej ciepłe światło.

- Kim jesteś? - ledwie się odezwał, niedowierzająco.

Dziewczynka bała się. Skryła się za grubym pniem drzewa, obserwując blondyna.

- Proszę, nie bój się mnie...- kucnął, będąc teraz na jej wysokości. Wyciągnął dłoń w jej stronę, drugą szybko ocierając łzy.

Spojrzała na jego kończynę, jednak postawiła parę kroków w tył.

Adrien nie poddał się. Chciał zyskać zaufanie, najprawdopodobniej jedynej istoty, która mogła mu pomóc.
Uśmiechnął się z widocznym smutkiem, jednak starał się przekonać do swej osoby dziewczynkę.

- Jak się nazywasz? - wydukała nagle cichym głosikiem. Ciekawość zawyżyła nad strachem drobnej istotki.

- Jestem Adrien - starał się poszerzyć uśmiech - a ty?

- Nazywam się Elvire - przedstawiła się - Jesteś ranny...- dodała, wskazując małym palcem jego kość policzkową.

Dotknął wrażliwego miejsca. Delikatnie się skrzywił, czując szczypanie.

- To nic takiego - uśmiechnął się pod nosem - Małe draśnięcie...

Mała elfka nie odpowiedziała. Wyszła zza grubego konaru, zbliżając się z ostrożnością do bohatera. Stawiała ciche kroki, niemal niesłyszalne, wciąż wpatrując się w jego szmaragdowe oczy. Ubrana była w prostą sukienkę do kolan, na której widniały roślinne zdobienia. Włosy upięte w delikatny warkocz. Na nogach buciki z zielonych wiązek.

Raptem znalazła się tuż przy blondynie. Dotknęła swymi delikatnymi rączkami jego dużej dłoni. Zamknęła na sekundę oczy.

- Boli cię - niemal szepnęła - Bardzo...

Adrien zaniemówił.

"Legenda głosi, że kiedyś ten zbiornik był źródłem energii dla magicznych stworzeń"

Niespodziewanie wrócił do sceny sprzed pierwszego dnia. Mityczna historia, którą miał szansę usłyszeć, dotąd zdawała się nie prawdą. Lecz czy nawet legenda nie posiada ziarenka prawdy?

- Proszę, pomożesz mi? - wydukał nagle, wyciągając z delikatnością swe Kwami - Potrzebuje pomocy, on jej potrzebuje...- rozłożył dłonie, ukazując małej istotce Plagga.

Dziewczynka od razu położyła swe kruche dłonie na jego małe ciałko. Ponownie przymknęła oczy, lecz tym razem zmarszczyła je delikatnie.

- Jest bardzo osłabiony - nagle zaczęła głaskać jego Kwami po główce - i głodny...- z ostatnim słowem, spojrzała na chłopaka.

- Jak...jak mogę mu pomóc? - spytał żałośnie.

Elfka zamknęła jego dłonie, w których trzymał Plagga, następnie dociskając do jego piersi.

Chwyciła za róg jego koszuli, ciągnąc ją delikatnie. Adrien automatycznie wstał. Mała istotka, nagle ruszyła. Zaczęła prowadzić zielonookiego przez ciemnie gęstwiny. Nie bała się. Zdawało się to dla chłopaka bardzo dziwne, lecz jedyne, na czym mu teraz zależało, to na dobru Plagga.

++

Rozdzialik poprawiony (dla niewtajemniczonych, zapraszam na moją zakładkę "konwersacje"), dodałam nową akcje i zaplanowałam trochę inny przebieg zdarzeń więc pojawi się więcej części niż planowałam ;3

Ogólnie ogromnie nie polecam odcinka "Stormy Weather 2". Jestem tuż po premierze i bardzo się zawiodłam ;(
Spodziewałam się czegoś lepszego jak na kontynuację z znanym już nam złoczyńcą. Wieeeec jeśli chcecie poświęcić 20 min na jego obejrzenie, to polecam na te miejsce wstawić sobie powtórkę waszego ulubionego odcinka. Powiem tylko tyle, ADRIEN JESTEŚ IDIOTĄ! 

Do następnego, wasza Amelka :***

Miraculous | Złota TajemnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz