25

1.2K 98 16
                                    

Pustka - przeszywa całe ciało. Niszczy mą duszę, usuwając każdy zarodek szczęścia, który zawita w mym kruchym jak lód, sercu.

Cisza - martwy towarzysz. Przekazuje tak wiele, a jednak jej głos jest tak nieznany nikomu.

Ciemność - synonim strachu. Sprawia, iż tak widoczny świat dla twych oczu znika nagle, szepcząc jedynie do ucha „niebezpieczeństwo".

Ja, Marinette Dupain- Cheng - oczekuję jedynie na śmierć. Siedząc w tym lochu, co dzień zaznaje bólu, cierpienia, które krokami przybliżają mnie do kresu mego życia.

Tym jest moje przeznaczenie - za dnia odważna Biedronka. Lojalna i pomocna. W noc - zamknięta w lochu, walcząc z samym sobą.

Tym jest właśnie życie.

***

Nawałnica równała obóz z ziemią. Pioruny trzaskały jak szalone.

Wielkie, masywne drzewa upadały z kosmiczną siłą, roztrzaskując się nagle.

Ogromna masa deszczu zalewała obozowisko, powodując rzeki, które z zawrotnym prądem porywały każdą przeszkodę.

Marinette wpatrzona w drobne zakratowane okienko, obserwowała błyskające się niebo, które co parę sekund, swym niebieskim światłem ujawniało rąbek ciemnej komnaty.

Dziewczyna nie ukazywała żadnych emocji. Jej wyraz twarzy był martwy.
Nie czuła już nic, czekała jedynie na swój koniec, który witał się z nią coraz bardziej z każdą sekundą.

W głębi myślała o Kocie, tym uroczym zielonookim bohaterze. Zapewne gdzieś w głębi boru, chrząta się bez celu czekając na upadek. Głodny, ranny i bez pomocy.

Dlaczego nie wyznała mu tego uczucia, kiedy był na to czas?
Kiedy wszystko mogło ulec zmianie.

A teraz?

Teraz nie wiadomo czy żyje, czy kiedykolwiek jeszcze go ujrzy.

Nagle zarośnięte winoroślami kraty, zaskrzypiały, otwierając się. Weszła postać, o drobnej dziewczęcej posturze. Stawiając kroki, pukała swymi średniej wysokości butami.

Fiołkowooka nie odwróciła głowy. Dalej wpatrzona w wichurę, oddychała cicho, mrugając wolno powiekami.

Nadzieja - dawno pożegnała jej serce.

Następnie wielkie wrota trzasnęły, zamykając się ponownie. Dziewczyna podeszła na środek komnaty, wyczarowując nagle żółto- śnieżną kulę, która swym ostrym światłem oświetlała komnatę.

- Biedronko, pomogę ci...- odezwała się nagle pół szeptem.

Marinette stanęło serce. Nie pamiętała, kiedy ostatnio usłyszała swe drugie, skryte imię. Odwróciła głowę, spoglądając na oświetloną twarz dziewczyny. Do jej oczu zaczęły napływać gorzkie łzy, które po chwili spływały jej po zakrwawionych policzkach.

- Kim jesteś...- jej głos się momentalnie złamał.

***

Biedronka spojrzała na mnie z pewnym uśmiechem. Kiwnęła głową znacząco i zarzucając swe czerwone, w czarne kropki jojo poleciała na oddalony a paręset metrów budynek.

Planteliktor*- bo tak zwał się nowy złoczyńca, pragnął by, cały świat rozsiany był różnorodnymi roślinami.

W swym woreczku posiadał niezliczoną ilość nasion, które nieprzerwanie rozsypywał po zagrożonym Paryżu.

Skierowałem się w stronę Biedronki. Odbijając się swym niezwykle długim kicikijem, w ciągu paru sekund znalazłam się koło swej wybranki.
Dziewczyna ze skupieniem rozglądałam się po mieście, szukając punktu wyjścia.

- Kocie, jest tam! - nagle odezwała sie, wskazując na najwyższe piętro wieży Eiffla. Bez dalszego namysłu zarzuciła swą broń w kierunku wzniesienia, lądując nagle koło przeciwnika.

Rozejrzałem się dla pewności. Dojrzałem moją ukochaną w momencie konfrontacji ze złoczyńcą. Jej nogi rozstawionego były szeroko, natomiast w ręku kręciła swe jojo.

Planteliktor nie pozostał bez reakcji. Niespodziewanie wzniósł swe ręce ku górze. Po wieży zaczęły ciągnąc się grube liany.

Biedronka zahaczyła swym jojem o wyższe części wieży, znajdując się nagle w powietrzu. Masywne rośliny jednak nie ustąpiły. Zaczęły giąć się dalej, wplątując się w liny okrągłej broni, na której wisiała dziewczyna.

Nagle Biedronka poczuła ucisk na nogach. Z trudem, próbowała się uwolnić, lecz i jej ręce zostały ubezwłasnowolnione.

Potrząsnąłem głową, wychodząc z omamu. W ciągu paru sekund odbiłem się swym kicikijem, lądując na antagoniście. Rośliny momentalnie zaprzestały ataku, tym samym dając mi pole do popisu.

Kotaklizm! - krzyknąłem.

Po chwili w mojej dłoni dzierżyłem moc niszczenia. Przyłożyłem kończynę do roślin, uwalniając moją ukochaną, liany momentalnie zamieniły się w pył.

Złapałem Biedronkę, która z grymasem masowała obolałą głowę. Po chwili natomiast postanowiła ustać na własnych nogach, co początkowo sprawiało jej problem, lecz za moją pomocą dała radę.

- Czarny Kocie! - niespodziewanie krzyknęła, widząc złoczyńcę na nogach.

Stanęliśmy w pozach obronnych, czekając jedynie na pierwszy ruch.

Obrona szła nam znakomicie. We dwójkę się dopełnialiśmy, lecz niespodziewanie z mojej ręki została wytrącona jedna z części mej broni.

Straciłem koncentrację na Planteliktorze, szukając wzrokiem swego kicikija. Spowodowało to chwilowe przekazanie pałeczki w postaci podwojonej obrony przez Biedronkę, która nie potrafiła utrzymać długo tego dystansu.

Nagle usłyszałem przeraźliwy krzyk. Moje oczy błądziły z przerażeniem po polu walki. Biedronka...nie ma jej!

Wychyliłem głowę za barierki. Nie mogłem uwierzyć. Moje serce zaczęło bić z zawrotnym tempem, a oddech stał się płytki. Ona...była martwa.

- Biedronko!

- Nie! Biedronko! - uciekłem z objęć Morfeusza.

Rozejrzałem się nerwowo po otoczeniu, znajdującym się wokół mnie. Chwyciłem za pulsującą głowę, zdając sobie sprawę, iż był to jedynie koszmar. Pokręciłem głową z niedowierzania, zaciskając powieki.

Moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Każdy najmniejszy ruch sprawiał mi niewyobrażalny ból. Starałem się wrócić do wydarzeń sprzed tego okropnego koszmaru, lecz jedyne co zdołałem zapamiętać to nagły upadek na ziemie, a następnie przeszywający ból w okolicach głowy i prawego żebra.

Postanowiłem wstać. Ból nie ustępował na krok, lecz w końcu wykonałem wyzwanie. Postanowiłem udać się do Złotego Źródła - źródła wszystkich problemów.

++

Planteliktor - postanowiłam wytłumaczyć, gdyż wiem, że nie każdy może zrozumieć jakie nawiązanie ma imię tego antagonisty do roślin.

A więc: Plant [w j.angielskim]/Plante [w j.francuskim] - znaczy roślina :D

Czyli na polski: Roślineliktor/Roślinator :3

+

Kochani, pierwszy taki rozdział z perspektywy naszych głównych bohaterów. Mam nadzieję, że się wam spodobał, ponieważ dzięki temu znalazłam większe pole do popisu :D

Piszcie jak wrażenia i czy może macie już jakieś teorię związane z dalszą akcją, jestem bardzo ciekawa :3

Do następnego, Amelia :*

Miraculous | Złota TajemnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz