41.

2K 93 31
                                    

W bonusie drugi dziś słońca
~~~~~~~~

Bałam się.

George odebrał mnie z lotniska i zmierzaliśmy w kierunku Toronto, gdzie miała odbyć się impreza urodzinowa Shawna. Cała się trzęsłam z nerwów i ze strachu.

Co jeśli on tak naprawdę nie chce mnie widzieć?

George uspokajał mnie i zapewniał, że nadal jestem ważna dla Shawna, ale po kilku miesiącach bez widzenia się, nie byłam taka pewna. Wiedziałam, że jak tylko go zobaczę, oszaleję.

Gdy podjechaliśmy pod klub, dało się już słyszeć muzykę i widzieć tłumy ludzi. To wcale nie dodawało mi otuchy.

- Chodź, na pewno chcesz już go zobaczyć.

Czy chcę?

Weszliśmy do środka i musieliśmy złapać się za ręce, by nie zgubić się nawzajem. George przepychał się przez tłum i ciągnął mnie za sobą. Kiedy już byliśmy mniej więcej w samym środku klubu, podziękowałam mu i powiedziałam, że dalej poszukam go sama. Skinął głową i życzył mi powodzenia.

Gdy patrzyłam na tych wszystkich ludzi, miałam ochotę uciec. Oni wszyscy byli ważni. Czy ja również?

Rozglądałam się za Shawnem, jednak bezskutecznie. Muzyka była na tyle dobra, że prawie wszyscy tańczyli, co dodatkowo utrudniało mi zadanie.

Usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki Camili Cabello Crying in the club i musiałam przyznać, że ten kawałek był całkiem niezły. Co nie zmieniało oczywiście mojego negatywnego podejścia do niej.

Może Camila była gdzieś w pobliżu? Miałam nadzieję, że jednak uda mi się uniknąć tego spotkania.

Chciałam znaleźć Shawna, życzyć mu wszystkiego dobrego, a później go pocałować. Wyznać, że jest dla mnie naprawdę ważny i przeprosić, że nie powiedziałam tego wszystkiego wcześniej. Zadośćuczynić moją głupotę.

Przez te kilka miesięcy uświadomiłam sobie, że Shawn stał się dla mnie kimś więcej niż przyjacielem. Akurat tego można było się spodziewać. Byłam taka przewidywalna.

Kiedy wreszcie go zobaczyłam, pomyślałam że lepiej byłoby nie widzieć go wcale. Piosenka się nie zmieniła, a Shawn tańczył do niej z nikim innym, jak z Camilą Cabello. Byli zdecydowanie za blisko siebie. Ich twarze dzieliło kilkanaście centymetrów. Widziałam jego duże dłonie na jej małej talii i oddałabym wszystko, by znaleźć się wtedy na jej miejscu.

Shawn miał na sobie ciemne spodnie i granatową koszulę w jakiś wzór. Opinała jego umięśnione ręce i wyglądał w niej cholernie seksownie. Włosy miał nieco dłuższe, niż przy naszym pożegnaniu. Układały się w słodkie loczki. Miałam ochotę wpaść w jego ramiona. Ale znów był tak blisko, a jednak nieosiągalny.

Właściwie nie wiedziałam czego się spodziewałam. Shawn miał mnie zobaczyć i rzucić się do mnie, powiedzieć, że tęsknił? Może przyznać, że dla niego przyjaźń to za mało?

Skarciłam się w myślach za moją głupotę i odwróciłam się na pięcie. Przepychałam się między ludźmi, nie wiedząc dokładnie w jakim kierunku zmierzam. Prędzej czy później musiałam na kogoś wpaść. Całe szczęście, że tym kimś nie był Shawn.

- Przepraszam. Jestem cholernie niezdarna i nie patrzyłam przed siebie...

- Daj spokój, nic się nie stało. Właściwie mogłabyś wpadać na mnie częściej.

Podniosłam wzrok i zaniemówiłam. Przede mną stał prawdziwy Charlie Puth. Nieziemsko przystojny, uśmiechnięty Charlie Puth.

- Ja... Um, tak... Znaczy...

Hej Muffinko! 》S.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz