36.

2.3K 113 10
                                    

Po koncercie pojechałam z Shawnem do hotelu, w którym nocował. Wcześniej zadzwoniłam do mamy, żeby się nie martwiła i wiedziała gdzie zacząć poszukiwania, gdybym miała zostać uprowadzona. Szanse na porwanie były małe, biorąc pod uwagę ilość ochroniarzy krążących wokół Shawna.

- Planujesz zostać na noc? - spytał Shawn, gdy już znaleźliśmy się w jego apartamencie.

- To raczej zły pomysł. Mogłoby dojść do rękoczynów.

Shawn zaśmiał się, a ja dopiero po chwili uświadomiłam sobie co właśnie powiedziałam. Policzki mnie zapiekły.

- Miałam na myśli, że się wzajemnie pozabijamy! Nigdy bym... Ugh, nie znoszę cię.

- Walczysz dzielnie.

Shawn puścił mi oczko, a ja skrzyżowałam ręce na piersiach.

- Wybacz, ale nie jesteś w moim typie.

Przewrócił oczami i sięgnął po pudełko z pizzą, leżące niedaleko kanapy.

- Masz na myśli typ "Shawn Mendes jest moim skarbem"?

- Przestań mi to wypominać. Potrzebowałam przystojnego idola w swoim życiu.

- Oh, czyli jednak jestem przystojny?

Wystawiłam w jego stronę język i sięgnęłam po kawałek pizzy, ignorując sprzeciw Shawna. Włączyłam telewizor, w którym właśnie leciał film Planeta Singli. Gdy na ekranie pojawił się Maciej Stuhr, wyciągnęłam palec w jego stronę i odezwałam się z pełną buzią.

- To jest całkowicie mój typ. Mogłabym za niego wyjść.

- Za stary. Lepiej rozejrzyj się za młodszym i to szybko, bo twój czas mija, a ty wciąż samotna.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. On to powiedział, prawda?

- Ty mała gnido...

Rzuciłam się na niego, czego się nie spodziewał. Zareagował szybko i spadliśmy z kanapy na podłogę. Zaczęliśmy się turlać, przepychając się i łaskocząc. Chciałam mu udowodnić, że ze mną się nie zadziera, jednak jak zwykle przegrałam pojedynek. Shawn skończył opierając się nade mną, z triumfalnym uśmiechem na twarzy.

- Przestań się szczerzyć - warknęłam, co tylko wzbudziło w nim śmiech.

Starałam się zwalczyć pokusę przejechania palcem po jego pełnych ustach i poprawienia kosmyka włosów, spadających mu na twarz. Był tak piękny, ale nieosiągalny. Nie dla mnie.

- Nigdy nie zrozumiem twoich napadów - westchnął Shawn, pomagając mi wstać. Uśmiechnęłam się pod nosem i sięgnęłam po telefon, by sprawdzić godzinę.

23:48

- Psia kostka! Jakim cudem jest już tak późno?

- Psia kostka? Chyba powinnaś się położyć.

Przewróciłam oczami i zaczęłam zbierać swoje rzeczy ze stolika przy kanapie.

- Muszę wracać. Zasiedziałam się i mama pewnie się o mnie martwi...

- Zostań. Ja nocowałem u ciebie, to co za problem, żebyś raz przenocowała u mnie?

Zawahałam się, ale przecież miał rację. Spał u mnie przez kilka dni, więc nie było niczego nieprzyzwoitego w dzieleniu łóżka w jego apartamencie.

Prawda?

- Zastanowię się. Najpierw muszę zadzwonić do domu.

Shawn skinął głową, ale miałam wrażenie, że dostrzegłam błysk w jego oczach. Błysk, który nie wróżył niczego dobrego.

Po krótkiej rozmowie dowiedziałam się, że nie mam po co wracać do domu, dopóki moja mama nie upewni się, że przyjaźń z Shawnem ma się dobrze.

Dzięki mamo!

- Śpisz na kanapie - oznajmiłam, na co Shawn pokręcił głową.

- Zapraszam dziewczynę do siebie, a ona mi rozkazuje. To chyba tak nie działa, Misiu.

Przewróciłam oczami i zapytałam o łazienkę, w której się później ukryłam. Musiałam zastanowić się czy zmywać makijaż na noc, czy jednak nie otwierać się aż tak przed pociągającym i nie-moim chłopakiem.

Zaryzykowałam.

Kiedy już wyszłam z łazienki, Shawn popatrzył na mnie i złapał się za serce.

- Nie mogłaś mnie ostrzec? Przestraszyłaś mnie.

- Bardzo zabawne. Dasz mi swoją koszulkę i jakieś dresy? Będzie mi niewygodnie w moich ubraniach.

Kiwnął głową, zaczął grzebać w jednej z szafek i w końcu rzucił we mnie swoimi ubraniami.

Kiedy już leżałam w łóżku, zagrzebana w pościeli, Shawn wsunął się na miejsce obok mnie. Chwilę leżeliśmy w ciszy, aż w końcu przysunęłam się bliżej niego i ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej. Objął mnie ramieniem i westchnął.

- Przepraszam za bycie dupkiem.

Uśmiechnęłam się i wzięłam głęboki wdech.

- Przepraszam za wyolbrzymianie.

- Chcę tylko, żebyś wiedziała... Naprawdę mi na tobie zależy.

- O matko, Shawn. Czy ty nauczyłeś się dla mnie polskiego?

- Tylko tego, co było konieczne.

Ucałował mnie w czubek głowy i wtedy poczułam, jak wielkie miałam szczęście. Shawn odegrał ważną rolę w moim życiu, nieważne jak banalnie to brzmiało.

- Dziękuję.

- Za co? - zdziwił się.

- Za to, że jesteś.

- Naprawdę, mogłaś wysilić się na coś oryginalnego.

Szturchnęłam go łokciem i poczułam jak jego klatka piersiowa drży od śmiechu.

- Oh, zamknij się gnojku.

Shawn rysował kciukiem koła na moim ramieniu, a ja coraz bardziej się odprężałam. Jego bliskość sprawiała, że przestawałam się martwić.

I to mnie zaczynało przerażać.

Hej Muffinko! 》S.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz