★26★

1.3K 70 45
                                    

Camila była zawiedziona, że nie przyszłam, by spędzić z nią ostatni babski wieczór podczas trasy, ale nie miałam na to ochoty.

George był dla mnie niezwykle wyrozumiały. Mimo że nie powiedziałam mu dlaczego przyszłam do niego taka roztrzęsiona, nie wypytywał mnie o nic. Obejrzeliśmy razem jakąś komedię i nawet pozwolił mi zająć swoje łóżko. Spędził dla mnie noc na kanapie.

Nazajutrz zebrałam się w sobie i postanowiłam wrócić do swojego pokoju i spakować swoje rzeczy. Na szczęście nie zastałam w nim nikogo. Upchnęłam wszystkie ubrania do walizek i kilka razy zrobiłam obchód po pokoju, by upewnić się, że niczego nie zostawiłam. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że po tym jednym koncercie wrócę do domu i moje życie wróci do normy.

Przynajmniej miałam nadzieję, że wróci.

Ktoś delikatnie zapukał do drzwi. Krzyknęłam proszę i drzwi się otworzyły, a do środka wszedł... Charlie.

- Wynoś się.

Automatycznie odsunęłam się od niego jak najdalej to było możliwe. Szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni, gotowa by zadzwonić po pomoc.

- Spokojnie Misiu. - Charlie uniósł ręce w geście obronnym. - Przyszedłem cię przeprosić.

- Ostrzegam cię, zacznę krzyczeć albo zadzwonię po kogoś, jeżeli zaraz się stąd nie wyniesiesz.

Charlie zamknął za sobą drzwi i podszedł dwa kroki do przodu. Zatrzymał się w bezpiecznej odległości ode mnie, więc poczułam się nieco pewniej.

- Naprawdę chcę cię przeprosić. Nie wiem co we mnie wstąpiło, nie miałem prawa podnosić na ciebie głosu, a już na pewno nie powinienem podnosić na ciebie ręki.

Wydawało mi się, że mówił szczerze, ale przecież nabrał mnie już tyle razy.

- Oh, świetnie, przeprosiny przyjęte, znów się kochamy i wszystko jest dobrze.

Charlie przewrócił oczami i uśmiechnął się pod nosem. Ja nie widziałam powodu dla którego miałabym się uśmiechać.

- Posłuchaj, zachowałem się okropnie, wiem. Po prostu nie jestem przyzwyczajony do długich związków.

- Tak, to przecież wszystko tłumaczy. - Tym razem to ja przewróciłam oczami.

- Widzę, że twój sarkazm ma się dobrze. W każdym razie to co chciałem powiedzieć... To wszystko nie jest takie proste. Zachowuję się tak, ponieważ dla mnie to jest coś nowego...

- Charlie czy przyszedłeś z czymś konkretnym? Bo jeśli nasza rozmowa ma nadal tak wyglądać, to sama się stąd wyniosę.

Przymknął oczy, by się uspokoić lub coś przemyśleć. Nie byłam pewna.

- Pamiętasz, że mieliśmy udawać do końca trasy, a potem się rozejść?

Zaśmiałam się, ale był to śmiech suchy i niezbyt przyjemny.

- Cóż, ciężko byłoby mi o tym zapomnieć.

- Rzecz w tym, że... nie chcę udawać.

Na mojej twarzy pierwszy raz pojawił się uśmiech i odetchnęłam z ulgą.

- Och, to świetnie, bo naprawdę mam już dosyć tego wszystkiego. Może zapomnijmy o tej całej sprawie i pożegnajmy się.

Charlie bez słowa pokonał dzielącą nas odległość, przez co poczułam jakby zaczynało mi brakować powietrza.

- Nie o to mi chodziło. Misiu, ja naprawdę coś do ciebie czuję. Miałem dużo czasu, żeby to przemyśleć i... zależy mi na tobie. Chciałbym, żebyś dała mi drugą szansę. Jesteś w stanie to zrobić?

Wpatrywałam się w niego wielkimi oczami i nie mogłam nic powiedzieć. Nie wiedziałam co czuję, nie wiedziałam co myślę i nie wiedziałam, dlaczego Charlie potraktował moje milczenie jako przyzwolenie. Zanim się zorientowałam, schylił się i złączył nasze usta razem. Po raz pierwszy jego pocałunek był delikatny, nieśmiały i... szczery? Wplótł jedną dłoń w moje włosy, a ja nie mogłam się ruszyć. Po prostu zastygłam, jedynie moje usta lekko się poruszyły.

STOP.

Odepchnęłam Charliego od siebie, nie brutalnie, ale wystarczająco mocno, by zrozumiał przekaz.

- Nie. Nie myśl sobie, że jakieś puste słowa naprawią wszystko co zniszczyłeś i będziesz mógł mnie po prostu pocałować. To tak nie działa.

Przeszłam obok niego, a on mnie nie zatrzymał. Zostawiłam swoje rzeczy i Charliego za sobą i wybiegłam na korytarz, mając jeden wielki znak zapytania w głowie.

Hej Muffinko! 》S.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz