Martinus
*2 tygodnie później*
Prze całe dwa tygodnie nic się nie zmieniło. Siedziałem znów na tym krzesełku. Chyba już każdy lekarz i pielęgniarka znają mnie.
-Skarbie obudź się, proszę. Jeśli nie chcesz zrobić tego dla matki, siebie, Karen to zrób to dla mnie. Nie opuszczaj mnie proszę. Ja cię kocham i za późno to zrozumiałem. Gdybym wcześniej zauważył zachowania Maca to może nic takiego nie miałoby miejsca. Bylibyśmy przyjaciółmi lub parą, a teraz ty leżysz nieprzytomna, a ja jestem zapłakany. Nie zostawiaj mnie. Jeśli to zrobisz to ja również..Viven
Jestem w jakimś pomieszczeniu czy kij wie czym. W każdym razie jest tu ciemno jak w dupie i zimno. Dochodzą do mnie pojedyncze głosy.
Z tego co zrozumiałam, to jestem w śpiączce już od kilku miesięcy i mam jeszcze dwa tygodnie życia. Muszę coś wykombinować, aby się z tąd wydostać.
Słyszę, że ktoś wchodzi do sali. To chyba Martinus. Odwiedza mnie tak codziennie. Po chwili ciszy słyszę jego głos
-Skarbie obudź się, proszę. Jeśli nie chcesz zrobić tego dla matki, siebie, Karen to zrób to dla mnie. Nie opuszczaj mnie proszę. Ja cię kocham i za późno to zrozumiałem. Gdybym wcześniej zauważył zachowania Maca to może nic takiego nie miałoby miejsca. Bylibyśmy przyjaciół lub parą, a teraz ty leżysz nieprzytomna, a ja jestem zapłakany. Nie zostawiaj mnie. - próbowałam coś wykrzyczeć, ale nic to nie dawało. Ale kidy usłyszałam ostatnie zdanie..-Jeśli to zrobisz to ja również..- nie! On nie może się zabić nie!
-Nie rób tego! Proszę! Nie odbieraj sobie życia z powodu takiej dziewczyny jak ja! Możesz znaleźć sobie inną dziewczynę i być szczęśliwy! - krzyczałam i płakałam.
Nagle w całym pomieszczeniu zrobiło się cholernie jasno. To świadczy o tym, że jestem w szpitalu. Jestem wolna! Już nie muszę się martwić o moje bezpieczeństwo.Martinus
..Jeśli to zrobisz to ja również..- spojrzałem na jej bladą twarz. Po jej policzku spłynęła łza. Poczułem jak ścisnęła lekko moją dłoń i powiedziała
-Nie rób tego! Proszę!...- ona mnie cały czas słyszała?! Jestem tak szczęśliwy.
-Vee ty żyjesz! Tak się o ciebie martwiłem! Ale udało ci się! Zwyciężyłaś walkę ze śmiercią!- ona otwarła powoli oczy, spojrzała się na mnie i się uśmiechnęła. Natomiast ja już miałem łzy w oczach, to nie były łzy bólu czy cierpienia, to były łzy szczęścia. Odrazu ją przytuliłem.
Teraz miałem cały mój świat w swoich ramionach.
-Też cię kocham- mojego szczęścia nie da się opisać.
-Wiem, że nie jest to odpowiedni moment, ale .....- wziąłem głęboki wdech i zapytałem- Viven Unix czy zostamiesz moją dziewczyną?
-Tak- szepnęła, a ja ją przytuliłem.
-Poczekaj skarbie. Muszę zawołać lekarzy.- szybko wybiegłem na korytarz i wykrzyczałam- Viven się wybudziła!- lekarze i pielęgniarki zbiegli się do sali. Chyba sami nie dowierzali, że się wybudziła.
A do mnue podeszła ta starsza pielęgniarka i powiedziała
-Widzisz chłopcze? Wystarczy wierzyć. Wiara czyni cuda.
-Dziękuję pani za wszystko. Pani jako jedyna wspierała mnie i dodawała otuchy. To dzięki pani nie poddawałem się i wierzyłem, że będzie dobrze. Jeszcze raz pani dziękuję.
-Nie ma sprawy chłopcze. Jeżeli będziesz potrzebował jakiejś rady wystarczy przyjść tutaj, ateraz leć do swojej ukochanej- zaśmiała się
-Dziękuję...Do następnego❤
CZYTASZ
Bad girl? Czy napewno? [ZAKOŃCZONE]
FanfictionNIE MAM ZAMIARU ZAGLĄDAĆ JUŻ DO TEGO CZEGOŚ. BYŁAM WTEDY NIEWYŻYTĄ FANKĄ OK? TERAZ NAWET BOJE SIĘ TAM ZAJRZEĆ, BO NIE CHCĘ POPAŚĆ W DEPRESJE PRZEZ TE WSZYSTKIE ZDARZENIA. PAMIĘTAJ... WCHODZISZ TU NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ..... Ogólnie nwm co miałam...