Świat zawirował, a ja chyba zemdlałam, bo już nie słyszałam wnerwiającego dźwięku "pip, pip, pip".
Okej, to zaczyna być denerwujące. Znowu jestem w próżni, wspomnienia które znam przewijają się przed moimi oczami.
Pamiętaj Shadow, jesteś oazą spokoju, kwiatem lotosu na tafli jeziora, jesteś niczym tybetański mnich w wagonie towarowym. Wdech i wydech, jak się to powtarza setny raz, działa. Otoczenie zaczęło się zmieniać, a ja nie byłam już w ciemnej próżni. Teraz stałam w turkusowym pokoju z białymi i szarym meblami. Dwie dziewczynki siedziały na kolorowych poduchach. Miały około sześć lat. Jedna była blondynką z prostymi i krótkimi włosami, miała zielone oczy i uroczą dżinsową sukieneczkę. Druga dziewczyna była zupełnie inna, jej średniej długości ciemno brązowe włosy wręcz spływały po jej głowie, jej brązowe oczy z zaciekawieniem oglądały komiksy. Dziewczynki nie wyglądały jak siostry, miały zupełnie inne rysy twarzy. Blondyneczka miała w rękach komiks z białowłosym mężczyzną, wokół niego było pełno niebieskich smug. Brązowowłosa natomiast w ręku trzymała komiks z Kapitanem Ameryką w roli głównej.
-Gdyby on był prawdziwy, pokazała bym mu swoją kolekcję komiksów. I żyli byśmy długo i szczęśliwie. - powiedziała marzycielskim głosem brunetka.
-Ożeniła byś się ze stu letnim facetem? Serio? - zdziwiła mnie ta odpowiedź, dziewczynki rozmawiały jakby miały jedenaście lat, a ich wygląd wyraźnie informował o tym, że mogą mieć góra osiem.
-Wiesz co? Nie zaproszę Cię na ślub! - dodała z urazą brązowooka.
-Tak? To ja Cię nie zaproszę na wesele i ślub z moim białowłosym narzeczonym!
-Tak?
-Tak!
-Mamo! - lecz nie widziały, że chyba mama jednej z nich cały czas oglądała zaistniałą sytuację.
Roześmiana brunetka weszła do pokoju.
-Tak się bawimy? - rodzicielska jednej z dziewczynek dodała bardzo zabawnym tonem. - To ja i tata nie zapłacimy za wasze śluby i wesela! I co, kto tu rządzi? - cały czas kobieta śmiała się.
-Mój mąż będzie bogaty! - krzyknęły obie dziewczynki w tym samym momencie. Wszyscy w pokoju zaczęli się śmiać. Po "kłótni" nie było śladu.Obraz wspomnienia zniknął, a ja przyłapałam siebie na uśmiechu.
Obraz pojawił się ponownie, lecz dziewczynki nie były już małe. Obie dziewczyny były wyraźnie starsze. Były ubrane w sportowy strój. Pokój dziewczyn też się zmienił, teraz na ścianie była tapeta z komiksów, a na półkach były wszystkie komiksy z Kapitanem Ameryką i białowłosą męską błyskawicą.
-Dawaj An, wierzę w Ciebie! Dasz radę jeszcze dwadzieścia! - brunetkę dopingowała szatynka z pięknymi lokami.
-Cicho bądź! Ja rozumiem, że przez pączki mi się przytyło, ale żeby od razu brzuszki. Lubię ćwiczyć i wyjątkowo lubię brzuszki, ty o tym wiesz... Ale tysiąc brzuszków to przesada, ja zjadłam tylko pięć pączków!
-Miałaś na myśli pięćdziesiąt pączków i trzy blachy ciasta - zaczęła się śmiać szatynka.
-Oj, no weź! To nie sprawiedliwe, ty nie musisz ćwiczyć!
-Ja nie tyję, bo biegam. - dodała już spokojniej zielonooka.
Słychać było strzały, dziewczyny wiedziały, że był to karabin maszynowy. Jak zaprogramowane pobiegły do okna w pokoju, otwierając je.
-Ty pierwsza - powiedziała szatynka do brązowookiej.
-Czemu ja? - zapytała nieco ciszej brunetka.
-Po pierwsze jesteś zmęczona więc Cię ochronię. Po drugie, ja tak mówię.
Brunetka zaczęła powoli schodzić po drzewie. Do pokoju ktoś wbiegł, lecz brunetka nic nie widziała, ponieważ już była na ziemi. Wyciągnęła plecak na takie ewentualności.
-Uciekaj An! - krzyk wydobył się z pokoju dziewczyn. Brązowooka zdążyła jedynie się obejrzeć za siebie i zobaczyć Zimowego Żołnierza.Obraz zniknął, jak każdy inny, a Shadow zastanawiała się kim były te dziewczyny i dlaczego akurat je wiedziała.
Powoli otworzyłam oczy. Przy moim łóżku siedział ON, ten który zabił jej rodziców i ten, który pozbawił przytomności brunetkę. Bóg wie co zrobił z szatynką.
-Ty? - zapytała oskarżająco patrząc na Zimowego Żołnierza.
-Znasz mnie?
-Gadaj co zrobiłeś z dziewczynami!- Shadow ożywiła się, mimo braku sił.
-Jak masz na imię? - Zimowy pytał spokojnie, ponieważ nie widział o jakie dziewczynki chodzi.
-Powinieneś to wiedzieć "Zabójco mojej rodziny"! A może nawet nie wiesz kogo zabiłeś? - Cień patrzyła wyczekująco na Buckiego - Tak Cię uczyli, prawda? Zabijać na rozkaz, nie interesować się kto to, co robi, kim jest. Ty miałeś tylko wykonać zadanie, zabić. Zimowy Żołnierz nie może mieć uczuć, on ma tylko zabijać. - Shadow zrobiła przerwę, nie przestała natomiast patrzeć wnikliwie w Buckiego - Miałeś trenować kolejnych super żołnierzy, torturowałeś mnie, bo Ci kazali? Nie, tobie to sprawiało przyjemność! Chciałeś się wyżyć za wszystko co Ci zrobili i co Ci zabrali. Uczyłeś mnie i moich poprzedników, że uczucia nas niszczą. Muszę przyznać, że miałeś rację, dlatego chcę Ci podziękować. Teraz mogę zabijać innych bez mrugnięcia okiem, ale mogę być zabita, bo nie mam nic do stracenia. - Cień zrobiła przerwę by zaczerpnąć powietrza - Uczyłeś nas, że czucie czegoś to zło, ale sam czułeś. Wiedziałeś, że będziemy lepsi niż ty. Wiedziałeś co mi wstrzykują i co mi robią. Dlatego nie potrafię zrozumieć, dlaczego po paru latach zacząłeś źle podpinać aparaturę do prania mózgu. Dzięki Tobie pamiętam to, czego ty nie chciałeś żebym pamiętała.
Nie wiedziałeś, że przypomnę sobie zabójcę moich rodziców. - szatynka była bardzo zmęczona swoją wypowiedzią. Barnes był zdziwiony, wręcz był w szoku. Zamurowany powiedział jedynie :
-Skąd wiedziałaś? - po czym wybiegł z pokoju, zostawiając Shadow bez odpowiedzi na pytanie "Co z dziewczynami?".********
Taki trochę drama rozdział, mam nadzieję, że się podoba 😉
Gwiazdki 🌟 proszę 🙏 to bardzo motywuje
Ilość słów :
855
CZYTASZ
Shadow
FanficKim jestem? Myślałam, że już nigdy się nie dowiem, lecz kiedy to odkryłam, gra pozórw stała się jeszcze trudniejsza. Byłam jednym z żołnierzy Hydry. Byli moją rodziną, albo przynajmniej tak mi mówili. Przecież rodziny się nie zdradza, prawda? Popeł...