Kobieta w średnim wieku, wysoka, blondynka, niebieskie oczy i nieco przy kości.
Stała, opierając się o blat drogiego biurka, rozmawiając przez telefon o ważnych interesach.
Była piękną kobietą, ale najładniej wyglądała w granatowej garsonce, z guzikami z pereł, którą aktualnie miała na sobie i czerwoną kropką na klatce piersiowej. Uwielbiam czuć tę władzę. Czuć, że czyjeś życie zależy od mojego palca. Świadomość, że ta osoba o tym nie wie, dawała mi uczucie, podobne do władzy boga. Mogłam zakończyć czyjeś życie, albo pozwolić mu je kontynuować. Jedynym ograniczeniem było zlecenie. Nawet jeśli chciałbym oszczędzisz tę kobietę, nie mogę. W tej branży obowiązuje powiedzenie "zabij, albo zostań zabity", może zdawać się brutalne, ale nasi przodkowie stosowali bardzo podobne "zjedz, albo zostań zjedzonym". Część z was zastanawia się, czemu tak piszę, przecież to dwie różne rzeczy, ale czy tak jest? A może nie dopuszczamy do siebie prawdziwej wersji? Mniejsza o to.
Leżałam na dachu. Tylko: ja, cel, snajperka i wiatr. Coś wspaniałego. Mogło by tak być, ale po drodze tutaj miałam unieszkodliwić kilku ludzi, niby mogłam im mówić, że dostałam zawiadomienie o włamywaczu, albo poluję na jakiegoś rzadkigo ptaka, ale wtedy musiałabym się wysilić na zrobienie fałszywego pozwolenia na odstrzał, a mi się nie chce. Jestem ciepłą kluchą, zdecydowanie.
Miało nie być świadków i nie będzie, bo peruki i taśmy naciagajace zmieniające moją twarz całkowicie.
Carmen czekała na pierwszy strzał, ale gdy miałam pociągnąć za spust, ktoś strzelił mi w dłoń, na szczęście, kula odbiła się od broni. Nie mogłam nikogo zlokalizować, a skoro ja go nie widziałam, a on mnie tak, to już byłam na przegranej pozycji, ale nie po to ćwiczyłam latami. Wyciągnęła lornetkę i obserwowałam okolicę, same drzewa i małe domki jednorodzinne, nic szczególnego.
Serum super żołnierza poprawiło mi też wzrok i słuch, niczym sokół wpatrywałam się intensywniej, bo inaczej nie wykonam zadania, a to nie kończy się dobrze.
Po dwóch minutach zlokalizowałam intruza, chował się za kominem jednego z domów i zdziwiłam się kiedy zobaczyłam Ethan'a. Był po naszej stronie, a tu takie coś. Był kretem?
Strzeliłam do niego ze strzałki usypiającej i powiedziałam o tym reszcie dziewczyn. Gdy wiedziałam, że już wszytko pójdzie dobrze, a przynajmniej powinno, musiałam szybko oddać strzał, ponieważ niedługo wracał mąż kobiety, a my miałyśmy sporo roboty.
Pierwszy strzał padł z mojej broni, kolejny z broni Sabriny, a trzeci z rewolwera Nicky.Reszta akcji minęła bardzo szybko. Wbiegłam do budynku i wyciągnęłam obciążające denatkę dokumenty i zdjęcia. Nie zapomniałam także o "magicznym proszku" i "wesołych tabletkach", które należały do martwej Pani Ambasador. Wszystkim wydawało się, że była jedną z tych "Perfekcyjnych Amerykanek". Tych, które wychowują dzieci, sprzątają dom, gotują obiad dla męża, który wróci z pracy, zdążą zadbać o siebie i jeszcze spotkać się z przyjaciółkami od ploteczek. Było może tylko siedem osób, które znały jej prawdziwą twarz, a tylko dwie były z poza naszej grupy. Ta pozornie idealna kobieta, była jedną z szefostwa świata karteli narkotykówych, była tą, która nie musiała nic robić i jednocześnie o nic się nie bać. Wszystkie wojny o dostawców, czy klientów toczyły się rangę niżej, każdy czy chciał, czy nie - podlegał jej. Była nazywana Narkotykowym Skorpionem, dlaczego? Nie mam pojęcia.
Znowu zrobiliśmy coś dobrego dla społeczeństwa, a ludzie i tak wolą tych potworów. Dlaczego wszyscy są tacy ślepi?
W radiu policyjnym słyszeliśmy, jak wszystkie jednostki jadą pod dom martwej już kobiety.-----Narrator-----
Biedna, naiwna Shadow...
A mówiła wam już, jaki TEN szef, jest przystojny?
"Ależ on ma włosy, a ten tors. Oh, a te ramiona, takie silne".
Nie? Oj oj, to chyba miał być sekret.
Wiecie czym jest syndrom Sztokholmski?
Wiecie? Świetnie, gratuluję.
Nie? Pozwólcie, że przytoczę wam fragment pewnego mędrca, zwanego "Internetem".
A więc: "Syndrom sztokholmski – stan psychiczny, który pojawia się u ofiar porwania lub u zakładników, wyrażający się odczuwaniem sympatii i solidarności z osobami je przetrzymującymi. Może osiągnąć taki stopień, że osoby więzione pomagają swoim prześladowcom w osiągnięciu ich celów lub w ucieczce przed policją."
Otóż Shadow zabujała się w "Szefie", co to w ogóle za imię?
*szepty przy uchu*
O, czyli to nie imię...
Muszę was przeprosić, okazało się, że to nie imię, a stanowisko. No kto by się spodziewał?
Na imię ma Carl, ma dwadzieścia sześć lat, jest wysokim, brązowookim, brunetem...
I "jest taki przystojny", wyobrażacie sobie taki piskliwy, denerwujący głos, a będziecie wiedzieć, czego muszę słuchać. Znaczy bycie takim narratorem, to całkiem niezła robota: widzisz wszystko, słyszysz wszystko, wiesz o każdej myśli, ale nie możesz nic zrobić.
Przybliżę to wam.
Wyobraźcie sobie, że siedzicie wygodnie na kanapie, fotelu, krześle, czymkolwiek. Oglądacie telewizję, jakiś serial, który ma przedstawiać prawdziwe życie. Pierwszy odcinek wydaje się całkiem okej, ale bez przesady, dwudziesty, jest już bardziej wciągający, a w drugim sezonie krzyczycie do telewizora, bo ta, czy tamten robią jakąś kompletną głupotę, drzecie się na całe osiedle. Wyzywacie i krzyczycie na postać z tego serialu, ale czy ona to słyszy? Nie. Czy wie, że robi źle? Oczywiście, że nie. Czy zmieni swoje myślenie? Może kiedyś.
Tak czuję się, jak mam wam opowiadać o Shadow. Jest spoko, serio, lubię tą dziewczynę. Ale czasami mam ochotę ją uderzyć w pusty łeb patelnią, albo kazać biegać po klockach LEGO, takich przezroczystych i spiczastych, żeby był element zaskoczenia. Podobnie było z Angel jak ją odzyskali. Matko, co to były za rozmowy. Eh, szkoda gadać.
*szpety do ucha*
No dobra, już wracam, po co ta awantura, ale obiecuję, że następnym razem wezmę ze sobą patelnię i uderzę kogokolwiek.
Na czym, my to?
A tak.Kobiety wracały samochodem rodem z filmu akcji. Ręce miały brudne od krwi i bynajmniej nie była to głównie krew ambasadorki, lecz ich własna, kto by pomyślał, że origami, może tak zranić. Włosy miały w idealnym kucyku, żaden włos nawet nie śmiał wyjść przed szereg. Ethan siedział związany i przykuty, patrzył na nie z nieodgadnionym wzrokiem. Pogoda była idealna, tak jak ich humory, poza humorem "zdrajcy" oczywiście. Dla tych kobiet problem czyt. dostawca pizzy, był niczym burzowa chmura. Niby wiesz, że nie będzie padać, ale gdy się pojawia i tak bierzesz parasol.
Droga nie dłużyła się, gdyż młode damy zawzięcie rozmawiały o najlepszych sposobach na zabójstwo i każda podawała świetne argumenty, albo rady na przyszłość.
Nie były to porady podobne do tych w miarę domowych,jak na przykład: oblanie plamy po czerwonym winie, białym winem. Zdecydowanie nie. Były bardziej z ich klimatów. Rady na dobre upozorowanie wypadku, czy jak ukryć się przed kamerą termowizyją. Kobiety wymieniały się również historiami z akcji, a to, że narazie każda była udana, to inna sprawa. Nie musiały bać się o nic, nawet o podejrzanego Ethana, dziewczyny założyły mu słuchawki i puszczały bardzo głośną muzykę, a wiedziały, że uwielbia klasyczną, puściły mu wykwintną "Odę do Eminema",by trochę pocierpiał.Idealny humor bogiń z Venus zepsuło oświadczeniem szefa, że Ethan miał delikatnie postrzelić jedną z nich, by ta mogła przetestować nowe serum.
-Wiesz, że wybrał mnie? Taki był plan? O to Ci chodziło? - zielonooka Shadow przeczesywała włosy ze zdenerwowaniem i kręciła się po gabinecie niczym mucha szukająca wyjścia. Jej włosy przypomniały teraz bardziej huragan loków, niż idealnego kucyka, ale czy to ważne?
-Było trzydzieści trzy procent szans, że to będziesz ty, nie wiem czemu tak drajatyzujesz. Teraz mogłaby iść każda z was, ale macie za małe rany.- mówiąc to podszedł do Ethana i rozwiązał go.
-Jeśli o to Ci chodziło, wystarczyło powiedzieć- słychać było tylko dźwięk przecinanego powietrza, a sekundę później dźwięk rozcinanej skóry. Nie była głupia i nie przecięła sobie żył na rękach, ale nóż znalazł się na dłoni kobiety. Dłoni, która była już we krwi, ale ona patrzyła na niego pustym wzrokiem, kompletnie pustym, nie czuła tego. Nie skręcała się z bólu, nie zaciskała ręki, by zatamować krwawienie, jedyne co robiła to na niego patrzyła. W pokoju zapanowała cisza do tego stopnia, że było słychać krople krwi spadające na podłogę.
-Dlaczego to zrobiłaś? -Carl jak gdyby nigdy nic, zapytał się spokojnym głosem, ale widać było, że palcem na kolanie, wybijał znany tylko mu rytm. - zaprowadź ją tam. Ethan, powiedziałem coś.I tak nasza Shadow została przypięta do tej samej betonowej ściany, ale teraz nawet na niego nie patrzyła, dostała morfinię, była teraz w innym świecie.
-Zaczynajcie. - szef mówiąc to patrzył na jej cierpienie z nikłym uśmiechem na ustach. Wreszcie miał żołnierza, który będzie w stanie zrobić wszystko.Shadow zaczęła się skręcać, jakby pierwszy raz czuła ból i poniekąd tak było, nowe serum, które miało przyspieszyć gojenie ran, musiało najpierw je pogłębić. Jej organizm próbował walczyć z nową cieczą, przez co dziewczyna zaczęła się pocić i gorączkować do czterdziestu stopni.
Minęła godzina, ale rany nie zaczęły się zasklepiać, a ona była już zmęczona, bólem, krzykiem, temperaturą i ubytkiem krwi.
Naukowcy zaczęli się obawiać, że ich drogi króliczek doświadczalny umrze, albo zapadnie w śpiączkę, ale Carl nie bał się o nic . Gdyby coś jej się stało, stworzy kolejną kopię, mniej wygadaną.
Jak za dotknięciem magicznej różdżki, Shadow zaczęła się goić, a jej oczy otworzyły się i nie było w nich widać bólu, a ulgę.
-Udało się. Dawać kolejne.**********
Guess who's back!
No długo mnie nie było, całe dwa dni.
Postanowiłam zrobić taki mini maraton, że rozdziały teraz mają po tysiąc pięćset słów, to trochę to trwa.
Jakie wrażenia po rozdziale?
Ten fragment z Eminemem, nie był obrazą czy coś, chodziło o to, żeby pomęczyć Ethan'a, a nie, że Eminem to gówno.
Narrator to "Perspektywa 3.os.", tylko w tym rozdziale bardziej pasował mi napisanie narrator.Kocham was!

CZYTASZ
Shadow
FanfictionKim jestem? Myślałam, że już nigdy się nie dowiem, lecz kiedy to odkryłam, gra pozórw stała się jeszcze trudniejsza. Byłam jednym z żołnierzy Hydry. Byli moją rodziną, albo przynajmniej tak mi mówili. Przecież rodziny się nie zdradza, prawda? Popeł...