20

1.3K 64 7
                                    

Maraton 2/3
Po drodze przebierając się w ciepłe ciuchy,
bo wiadomo, w piwnicach Hydry nie jest ciepło. W skrzynce zostawiłam ciuchy, koce i apteczki. Po torturach moi znajomi mogą tego potrzebować.

-----Perspektywa Steva-----
Nie wiem, ile już tu siedzimy, ale jest coraz zimniej, jesteśmy też bardzo głodni. Najgorzej jest z Clintem, jego rana na brzuchu wygląda okropnie, a z jej środka coś się sączy. Według jego opisu, jest takie żółtawe z domieszką zgniłej zieleni i małymi kryształkami w kolorze akwamaryny. Cokolwiek znaczy "zgniła zieleń" i "akwamaryna".
-Clint?
-Tak kapitanie?
-Co znaczy "zgniła zieleń" i "akwamaryna"?
-Też o to miałem pytać - do mojego pytania dołączył się Tony, ku mojemu zdziwieniu.
-W waszym języku to ciemno zielony i niebieski. - po samym tonie głosu było można wyczuć, że przewraca oczami.
-Clint, powiedz mi, dlaczego znasz nazwy tych kolorów? - Natasha, była zdziwiona tym faktem nie mniej, niż my.
-Ludzie! Ja tu umieram, a wy mi zadajecie takie pytanie, no proszę was...
Drzwi celi otworzyły się. Nim zdążyłem podnieść głowę, usłyszałem głos charakterystyczny dla psychicznego doktorka.
-Dobra wiadomość, przybył wasz ratunek.
-Dlaczego cieszysz się z tego faktu? - Natasha zadała odpowiednie pytanie, tylko czy w odpowiednim czasie...
-Jeśli chcesz, możesz zostać, musisz tęsknić za zabijaniem w Red Room'ie. Nie wyrywaj się tak złotko.

Po rozkuciu , żołnierze zaprowadzili nas pod ogromny i stalowy właz. (rzucam to, zostaję raperem... Znowu dop.au).
Po otworzeniu włazu ujrzałem Quinjeta... Pustego. Hmm, dziwne. Skąd go wzięli?
-Skąd go macie?
Nawet na mnie nie spojrzeli. Jedynie wepchnęli nas do środka, a wejście się zamknęło. Na środku statku stała sporych rozmiarów skrzynia z apteczkami, kocami i ubraniami.
Po chwili statek wystartował, bez pilota za sterem.
-J.A.R.V.I.S. co się dzieje i gdzie lecimy? -Natasha nie rozumiała tego, z resztą tak samo jak ja. Stark, mimo braku sił zaczął sprawdzać coś w tych kolorowych kabelkach.
-Panienko Romanoff, dostałem zadanie przetransportować Państwa do wieży.
-Kto wydał polecenie?
-Panienka Black.
-Uf, a już myślałem, że Hydra. - Stark przetarł niewidzialną kropelkę z czoła, po czym zajął się Clintem.
Gdy dolecieliśmy do wieży, wszyscy w pomieszczeniu popatrzyli na nas jak na zmartwychwstałych.
-Bardzo nam miło, że pofatygowaliście się po nasz odbiór - nawet nie chciałoby mi się uspokajać Tonego, bo jego gniew był uzasadniony.
-Wy ży-żyjecie - Wanda jako pierwsza odważyła się odezwać.
-Gdy dotarliśmy pod adres kryjówki, zastaliśmy jakąś ruinę... Myśleliśmy, że zginęliście.
-Dobra, zostawmy to na później. Gdzie jest Angel? - muszę jej podziękować, za to, że przynajmniej ona o nas pomyślała.
-Mieliśmy mały problem z Cieniem, więc zapewne siedzi pod jej drzwiami.
Tak szybko jak pozwalało mi poranione ciało ruszyłem w stronę pokoju.
Moje zdziwieni było ogromne kiedy nie zobaczyłem brunetki pod drzwiami zielonookiej. Najostrożniej jak tylko mogłem wszedłem do pokój Cienia, gdy zobaczyłem nogi wystające zza łóżka podbiegłem sprawdzić kto to, modląc się jednocześnie, aby nie była to Angel.
Na podłodze leżała siostra brązowookiej - Julia Collins kapiąca śliną na podłogę.

-Nie wiecie, gdzie może być Angel? Sprawdzałem wszędzie.
-Ja niestety wiem, gdzie MOGŁABY BYĆ.
-Bucky, gdzie ona jest?
-Jeśli jest tam gdzie myślę, to wiedz, że mi przykro. - objął mnie ramieniem "po męsku".
-O czym ty mówisz?
-Tamten hydrant mówił, że oddadzą was, jeśli ona do nich przyjdzie. Skoro was tak po prostu wypuścili, a Quintet już na was czekał to...
-To co?!
-To znaczy, że nam wpisała zły adres i nas oszukała, oraz, że was uratowała...
-Chcesz mi powiedzieć, że Angel Black, siostra Julii Collins została kartą przetargową i teraz jest w rękach Hydry?!
-Tak, to właśnie chciałem powiedzieć, tylko trochę delikatniej...
-Spokojnie Stev, odbijemy ją, ale nasza czwórka nigdzie się nie wybiera. Jesteśmy ranni, osłabieni, wygłodzeni i wychłodzeni. W takim stanie będziemy jedynie przeszkadzać.
-Wiesz co jest najgorsze Natasho? To, że masz rację.
-A tak przy okazji, kim jest Julia Collins?
-Cień się tak nazywa.
-Skąd to wiesz?
-Tamten psychiczny doktorek nam powiedział, dowiedzieliśmy się też, że w Hydrze mówią na nią obiekt 016, znaczy Zimowy Żołnierz 016.
-To może zaczniemy przesłuchać Julię, skoro przynajmniej wiemy, jak się nazywa?-pomysł Starka przypadła mi do gustu, poza jednym faktem...
-A właśnie to jaki "problem" mieliście z Cieniem, bo gdy byłem w jej pokoju, spała jak zabita, nawet spieniona ślina była na podłodze - skrzywiłem się na ten widok.
-Czekaj Collins spała?
-No tak, przed chwilą to powiedziałem.
-Miała spienioną ślinę na podłodze?
-Bruce, wszystkiego w porządku z Twoimi uszami?
-To nie ślina! Po tej morfinie powinna być pobudzona, w każdym razie jeśli "zasnęła" to jest niedobrze - pędem ruszył w stronę pokoju, a niebieska smuga mknęła obok mojej twarzy.
-Ktoś mi wytłumaczy co się działo?
-Julia symulowała uczulenie na jakieś coś tam, więc Pietro miał jej podać adrenalinę i tak jakoś wyszło, że podał jej "lepszą" morfinę. - Wanda wytłumaczyła mi całą sytuację nadal patrząc na korytarz, przez który przed chwilą zniknęło duch facetów.
-Wicie co, myślę, że powinniśmy tam pójść.
-My pójdziemy sprawdzić o co chodzi, a wy idziccie odpocząć i coś zjeść. W lodówce jest kurczak, spagetti i steki, wystarczy odgrzać.

-----Perspektywa Pietro-----
Nie wiem o co chodzi Brucowi, ale nie podobało mi się to.
Biegałem tak szybko, że zapomniałem o drzwiach których nie otworzyłem.
Głośny trzask było słychać nawet w Chinach.
Nie przejąłem się tym i w te pędy wkroczyłem do pokoju Julii.
Leżała na podłodze, między oknem, a łóżkiem.
Po chwili do pokoju wbiegł Banner, z strzykawką w ręce, a medycznym żelazkiem (defibrylatorem ) w drugiej.
Ten widok wcale nie poprawił mi humoru.
To nie tak, że mi na niej zależy, czy coś, ale... Ale nie chcę mieć kogoś na sumieniu.
Pierwsze co zrobił Bruce, po wstrzyknięciu zawartości strzykawki, to sprawdzianie pulsu. Po góra dwóch minutach wziął te dwa żelazka i przyłożył do klatki piersiowej platynowłosej.
Przy drugim "uderzeniu" do pokoju weszli pozostali.
Trzecie uderzenie.
Czwarte uderzenie.
Nic.
Piąte.
Nic.
Szóste.
Nic.
Banner zrezygnowany odsunął się od Julii, chowając żelazka i strzykawkę do specjalnych pokrowców.
Wszyscy wyszli z pokoju, oprócz mnie. Gdyby nie ten smród w pokoju, ona nadal by tu była. Gdyby ktoś zareagował na jej wołanie,nie musiałaby udawać uczulenia. Gdyby nie to, że jestem tępy, nie pomyliłbym strzykawek. To wszystko moja wina.

***********
Gratulacje Anka, właśnie się uśmierciłaś. Co wy na to? Główna bohaterka ginie przez morfinę... Brzmi jakby Shadow była narkomanką, ale są plusy...
Przynajmniej będą wiedzieć, co napisać na grobie...
Tylko jak sobie z tym poradzi Angel... Jakby nie patrzeć to ona zostawiła siostrę na pastwę morfiny. Zofifi co ty na to? Jesteś powodem mojego zgonu 😉

Od paru dni mam problemy z Wattpadem, więc nie wiem czy rozdział pojawić się na jutro, czy pojutrze...

Gwiazdkę i komentarze zawsze mile widziane 😏

Shadow Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz