27

623 38 52
                                    

Trzy kobiety dumnie kroczyły po ulicach zmasakrowanego misteczka. Każda trzymała w drobnych dłoniach ogromne pistolety i strzelby, pasy miały przepasane granatami i amunicją. Z domów i bloków poza cegłami i pozostałościami mebli, teraz martwych ludzi, nie zostało prawie nic.
Wiatr rozwiewał ich włosy, ale one były jakby nie wzruszone, a całokształt ich wyglądu nadawał się do jakiegoś filmu akcji.
Nagle dziewczyna po prawej stronie "trójkąta bermudzkiego" podniosła rękę i przydusiła jakąś słuchawkę w uchu.
-Wszystko poszło zgodnie z planem.
-Cieszę się, przekażcie Edith, że jak wrócicie oczekuję jej u siebie.
-Oczywiście.
-Ethan zaraz was odbierze.

-----Następnego dnia, Tower-----
W wiadomościach, aż huczało o nowej grupie przestępczej. Nazwali je FOX, podobno każda z nich była ruda, ale czy ktoś mógł to potwierdzić?
Przystojny i wysoki reporter zadawał pytania ospałemu, nieco grubszemu policjantowi, który w kółko powtarzał "śledztwo w toku, nie mogę udostępniać żadnych informacji", wielbiciele kryminałów dobrze wiedzą, że ta fraza jest jedną z podstawowych "odzywek". Można powiedzieć, że policjanci uczą się jej na pierwszych zajęciach, albo kursach tak samo jak mechanicy po otwarciu maski i powodzeniu "uuu, kiepsko"*.
Na innych stacjach widać było dziesiątki mikrofonów, otoczonych gąbeczkami w kolorze i z logiem danej stacji, postawionych pod sam nos ministra do spraw bezpieczeństwa, generała i kilku innych ważnych ludzi.

Ludzie na całym świecie mówili tylko o tych kobietach i bynajmniej nie były one piosenkarkami, czy modelkami. Gdy jesteś popularny zawsze znajdą się osoby, które będą popierać Ciebie i Twoje czyny, ale znajdą się też tacy, dla których będziesz nikim, albo mniej niż nikim.
Tak samo było i w tym przypadku. Trzy kobiety, bo tyle było o nich wiadomo, zniszczyły doszczętnie niepozorne miasteczko, które było jedną ze stolic handlu żywym towarem.
Jedni mówili, że robią dla świata więcej niż policja, drudzy, że to samowolka, która powinna zostać ukarana.

Ale one nie robiły tego dla innych, one robiły to dla niego, a on? On robił to dla siebie.
Dla rozgłosu ludzie zrobią dużo, on był w stanie zrobić wszystko.

Avengers patrzyli na to z mieszanymi uczuciami, ale Stark nadal był pod wrażeniem ślubu, w końcu jego ship był legalnie i jawnie w związku, był tym przejęty do tego stopnia, że stworzył im fanpage i kupił koszulki z nadrukiem dla każdego z drużyny. Nat i Sam cieszyli się jak każdy, ale Stark, miał napady fangirl'u.
-Będę mógł zostać chrzestnym waszych dzieci?- wpatrywał się już od dłuższego czasu na parę roku.
-Po pierwsze nie mamy dzieci, a po drugie jesteś niewierzący. - próbował zgasić jego zapał Stev.
-Nie wiadomo czy jeszcze w ogóle będziecie mieć dzieci, bo jakby nie patrzeć, naboje nie lubią zimna, a ty byłeś kostką lodu przez siedemdziesiąt lat, może one już na stałe zamarzły. Albo już są za stare, bo wiesz tyle lat ich nie używałeś, że poszły do jądra samotnej starości i...
-Stop! Nie chcę słuchać o pociskach i innych tarczach, to obrzydliwe- Clint wyraźnie był zniesmaczony, co nie uległo uwadze Pana Ego.
-A co jest obrzydliwe w naturze? Clint sam to masz, tylko Kapitan ma pistolet, a ty łuk.
-Chłopcy, bo ta rozmowa schodzi na tor lekcji o pszczółkach i kwiatkach, a my chyba nie jesteśmy gotowe na słuchanie o waszej altylerii.
-Ależ Natsho możemy też porozmawiać o podpaskach i tamponach, jeśli chcesz.
-Tony czy ty jesteś gotowy prowadzić WDŻ w szkołach? Jest coś, o czym nie wiemy?
-Dowiedziała byś się pierwsza- mówiąc to puścił w jej kierunku oczko.
-Peper, a Tony mnie podrywa! - Natasha zaczęła wołać tonem małej dziewczynki.
-Zdrajczyni! Peper, to nie prawda. Wierzysz mi skarbie?
-Menda! Stark już dzisiaj pił, jest pijany, nie wierz mu!
-Pypeć! Natasha jest zazdrosna o Ciebie i to jak Cię traktuję!
-Ej, a wy wiecie, że Peper nie ma? Wyszła pół godziny temu i wzięła Twoją kartę. - to mówiąc Clint wskazał palcem na Starka.
-Złotą, czy diamentową? - jego oczy były wielkości talerza, a przerażenie było czuć nawet w powietrzu.
-A masz inne? Bo brała jakąś szarawą.
-Tylko nie diamentowa! - i wybiegł niczym struś pędziwiatr.
-Jak z dziećmi... Ludzie mamy ważniejsze sprawy do roboty, trzeba znaleźć i unieszkodliwić FOX. - z wrażenia Sam, aż wstał z fotela, co było żadkością u Falcona.
-O jezuu, ale ja jestem agresywny- komiczny głos opuścił gardło Tony'ego, który krzyczał z innego pokoju. Próbował udawać groźnego, oburzonego i jednocześnie przedrzeźnić "kolegę z pracy".
Czasami cała drużyna wydawała się potrzebować przedszkolanki, ale gdy ktoś tyko o tym wspomniał filantrop jak z automatu mówił: "ma być seksowna, bo nie chcę znowu użerać się z Helgą- opiekunką!", lecz nigdy nie dowiedzieli się dlaczego.
-----godzina dwudziesta-----Gabinet "Szefa"-----

Shadow Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz