Zaczynamy maratonik Maraton 1/3
-Czemu nie Cień?
-Oj Kapitanie, nie słuchałeś uważnie.
Gdy psychiczny doktor z zakrwawionym kitlem wyszedł, Clintowi zaburczało w brzuchu.
-Kiedy dostaniemy jedzenie?!-----Perspektywa Angel------
-Plan wygląda tak: Thor i Sam wchodzą tylnim wejściem i idą do ich bazy danych. Bucky i Hulk idą odbić naszych, później dołączycie do Thora - spojrzałam po wszystkich czy na razie ogarniają cały plan, nie widząc zdziwionych min kontynuowałam wypowiedź - Wanda, Pietro i Bruce osłaniają resztę, a ja tu zostaję i pilnuję mojej siostry.
-Jakieś pytania?
-Ja mam pytanie? - oczywiście kto to powiedział? No naturalnie, że Thor.
-Wal prosto z mostu.
-A kogo, bo nie rozumiem - jego mina była bezcenna,tak samo jak nasza reakcja. Facepalmy leciały jeden po drugim jak fala kibiców na stadionie (No powiem Ci Anka, coraz lepsze masz te porównania*sarkazm na kilometr*. Dzięki, staram się... Dop.au.).
-To taka, jakby Ci to powiedzieć... Hmmm-Sam zaczął się zastanawiać, a ja byłam coraz bardziej zdenerwowana tym, że zabraknie nam czasu.
-Thor, jakie było Twoje pytanie?
-O tuż, (dramatyczna pauza) zapomniałem.
-Ty tak na poważnie? On tak zawsze? - dopytywał się siostry Pietro wskazując na Thora.
-Dobra, bo czas nam się kończy czas - z każdą minutą byłam coraz to bardzo poddenerwowana - Bruce, w nawigacji masz już wpisane wszystko, co potrzebne.
-Dzięki, zanim ja bym to zrobił minęło by kilkadziesiąt minut - zaśmiałam się, a część drużyny razem ze mną.
-Taaa, mi też - ich wyraz twarzy to coś co trzeba w życiu zobaczyć, szkoda, że nie miałam przy sobie aparatu.
-Czekaj, Co?
-Co, co?
-Nie ty wprowadziłaś dane? - mina Sama była mieszanką typu "o Boże to takie śmieszne! " z "Czekaj, czy to znaczy, że pod nami jest bomba?".
-Oczywiście, że nie ja, J.A.R.V.I.S. to zrobił.
-To było trzeba tak od razu.
-Leccie już, bo nie wiadomo ile zajmie wam walka,jeśli do tak owej dojdzie.-----Perspektywa Shadow-----
Z tego co wiem, to reszta Avengersów leci odbić Legolasa, Żelazko, Kapitana Dziewicę oraz Baletnicę. Czy tylko mi się zdaje, że coś tu śmierdzi?
Nie, tak na poważnie pytam... Coś jakby gniło, albo to jakiś grzyb czy coś w ten deseń...
-Halo! - cisza, nawet kroków z korytarza nie słychać. Hello darknes my old friend- Ktokolwiek? Angel! Przerośnięta Barbie! Pisklaczek(Falcon)! Brokuł na sterydach(Hulk)!Backuś! Wiedźma! Naprawdę nikogo nie ma?!
Skoro nikt nie odpowiada, to się trochę pobawimy...
-Matko boska, czy to Chlorek sodu?! Mam na niego uczulenie! - zaczęłam się chwytać za gardło, po czym upadłam na podłogę i udawałam drgawki. Na efekt nie musiałam długo czekać, bo do pokoju ktoś wbiegł i nim się zorientowałam, leżałam na jakieś dziwnej sali. Wszędzie były jakieś strzykawki, ampułki, pipety, szkiełka i inne duperele. Nawet nie wiem jak się tu znalazłam, może gdy drzwi się otworzyły się gdzieś przeteleportowałam? Moje piękne marzeniami i grę aktorską przerwało wyciąganie igły z jakimś białym czymś w środku przez jakiegoś gościa ze srebrnymi włosami.
-Ej,ej, ej, wolnego kolego. Już mi lepiej, ale zanim mi wstrzykniesz GHB (tabletka gwałtu), to może najpierw jakiegoś drineczka sobie pierdzielłniemy sołbie dr-dr-dineczka przystojniaczku - język zaczął mi się trochę plątać, ręka mnie zaswędziała. Patrząc na przedramie, znalazłam powód plątaniny języka. Igła, gruba, zimna, długa i ostra wystawała właśnie z mojej ręki- Przystojnia-niaczku ty m-mój koniaczku kochaniutki. Ja tyłko żartowałam, ale skoro już jesteśmy na ty...-Shadow nie rób tego. NIE. RÓB. TEGO. Moje ciało kompletnie nie współpracowało z umysłem- Zostaniesz mężem m-moich dzieci? Nie, czełkaj. Czy zostaniesz dzieckiem mojego męża. Jeszcze gorzej. Po-poczekaj chwileczkę. Chcesz być o-ojcem moich dzieci?
-Bruce, jesteś pewien, że to bezpieczne?
-O Brusik, ty tutaj?! Kupę lat ty mo-moja przerośnięta brokułko. Ty mordeczko moja, ty. - jeden, wielki cmok poleciał w stronę Hulka... Shadow, pryzwołuję Cię do porządku! - Jak ja was kocham. Jesteście moim cukrem do he-hełbaty i co z tego, że nie słodzę. Jesteście dla mnie niczym gówno dla muchy. Niczym Adam dla Mickiewicza.
-Wiesz co Pietro, to chyba nie ta strzykawka.
-Jak to je ta, ale nie zabiję jej prawda?
-Angel, słyszysz to!? Ojciec moich dzieci się o mnie m-m-m-małtwi!
-Co wy jej daliście? - brunetka była uśmiechnięta i przejęta jednocześnie.
-Morfinę tylko mocniejszą, dlatego była biała. - Bruce odpowiedział, ale i tak stał zszokowany tym co przed chwilą zrobiłam.
-Czemu morfina?
-Pietro miał jej podać adrenalinę w tentnicę, ale tak mu się śpieszyło, że po pierwsze nie trafił w tentnicę, a w przedramie, a po drugie - tu zwrócił się w stronę tego typka- nie ta szuflada cymbale!- ręka Bruca znalazła się w ekspresowym tempie z tyłu głowy nieznajomego.
-Ej, chłopaki!
-O nie, zaczyna się. Nie słuchajcie jej teraz i jak najszybciej lećcie na misję, ja ją zaniosę do jej pokoju i szczelnie zamknę.
-Platynowłosy przystojniaku! Chcesz zobaczyć, jak tańczę na rurze? Ćwiczyłam gimnastykę, więc wiesz... Jakbyś coś, gdzieś, kiedyś, z kimś, to wiesz, ja ten tego, także, ten teges - zalotne oczko bez pozwolenia opuścił mój organizm, a Quicksilver z uśmiechem na ustach opuścił pokój przepuszczając w przejściu Hulka.
- No i co ja teraz z Tobą zrobię? - westchnięcie zrezygnowania znalazło ujście z ciała średniego wzrostu brunetki.
-Bierz mnie stąd do mej fortecy, tu i teraz!
-Czemu tak właściwie udawałaś, że jesteś uczulona?
-Bo w mym zamku śmierdzi zgnilizną, dzielny rumaku!
-Będziesz spała jak zabita -powiedziała to bardzie do siebie.
-Dla Twojej pamięci i tak już jestem martwa.
-O czym ty mówisz? - przysięgam, że w tym momencie jej brwi spotkały się ze sobą i na dłuższy czas się nie rozłączą.
-Mówiłaś dzisiaj, że BYŁAM taka i taka. Nawet nie wiesz jakie mam na imię czy nazwisko. A najbardziej śmieszy mnie to, że jedyne co możesz o mnie powiedzieć to to, że jestem Twoją adoptowaną siostrą, a każda cechą jaką mnie opisujesz jest w czasie przyszłym - Shadow, po co ty to mówiłaś tępa dzido. Ty pypciu! Po co? Znaczy nie, że coś, ale w sumie taka jest prawda.
-To już tutaj moja ADOPTOWANA siostro. Dotarłyśmy do Twej komnaty.
-Dziękuję wierny ru-ru-ru-rumaku ty mój! Chwała Ci po kres żywota!
Po chwili leżałam na całkiem wygodnym łóżku, zamknięta w "pokoju".-----Perspektywa Angel-----
Najgorsze jest to, że ona naprawdę tak myśli. Teraz nie jest w stanie kontrolować tego co mówi, więc papla, to co jej ślina na język przyniesie.
Chcąc nie myśleć o ciężkiej rzeczywistości, pobiegłam do Quinjeta i odleciałam do kryjówki. Po drodze przebierając się w ciepłe ciuchy, bo wiadomo, w piwnicach Hydry nie jest ciepło. W skrzynce zostawiłam ciuchy, koce i apteczki. Po torturach moi znajomi mogą tego potrzebować.***********
No i kolejny rozdział za nami... Ten jest bardziej komediowy, nie miałam tego w planie, przysięgam.
Nowy rozdział na nowy rok szkolny ...
Wiem, że to dopiero w poniedziałek, ale wicie, trzeba być przygotowanym na najgorsze...Chciałam wam serdecznie podziękować za 1,1k wyświetleń
Mam nadzieję, że to dopiero początek, ale i tak jestem szczęśliwa, że tyle osób to czytaGwiazdki ⭐🌟 i komentarze naprawdę poprawiają mi chmur, a przy tym pompują wenę, więc....Wiesz co robić 😉
CZYTASZ
Shadow
FanfictionKim jestem? Myślałam, że już nigdy się nie dowiem, lecz kiedy to odkryłam, gra pozórw stała się jeszcze trudniejsza. Byłam jednym z żołnierzy Hydry. Byli moją rodziną, albo przynajmniej tak mi mówili. Przecież rodziny się nie zdradza, prawda? Popeł...