Mam nadzieję, że nie pamięta, że to ja jej to wstrzyknąłem i, że nie pamięta tego, co mówiła po morfinie.
-----Perspektywa Angel-----
Żołnierze prowadzili mnie przez długie i zamszone(pokryte mchem) korytarze.
Ja, nie mogąc sama chodzić, byłam prawie ciągnięta po podłodze.
Metalowe drzwi otworzyły się pod naporem hydrantów.
Na środku pokoju stało metalowe krzesło, a po bokach były jakieś naprawdę dziwne urządzenia.
Przez małe, okrągłe okienko widać było blask księżyca.
Po zobaczeniu "księgi z czarną gwiazdą" wiedziałam, co mnie czeka.
-Siadaj! - krzycząc to, żołnierze rzucili mnie na podłogę, a ja nie widząc innego wyjścia doczołgałam się do owego krzesła. Czy było sens stawiać opór? Nie sądzę... Tak przynajmniej mnie nie biją, a kto wie co by było gdybym się przeciwstawiała.
Jajogłowi przypięli mnie do krzesła, a ja już czułam, że przez skórzane pasy krew nie dopływa mi do kończyn, a krzesło nieprzyjemnie chłodzi spocone ciało.
-----Perspektywa Shadow-----
Raz...
Dwa...
Trzy...
Huk rozbijanego szkła rozniósł się po pokoju, a ja poczułam mocny powiew w swoich włosach z niemałym odrostem.
Teraz musiałam działać szybko. Prześcieradło związane z podszewką na kołdrę posłużyło za prowizoryczny spadochron. Skoczyć? Nie skoczyć?
Dobra i tak jest już za późno na wycofanie.
Duży rozbieg pozwolił mi się mocniej wybić, a spadochron trochę zamortyzować upadek z całkiem sporej wysokości.
Uffff, nawet nie chcę wiedzieć, co by było jakbym wybiła się odrobinę słabiej . Aż mam ciarki. Wróć... Miałabym ciarki.
Gdy odwróciłam się w stronę Avengers Tower zauważyłam Wilsona rozglądającego się w przepaść i na dachy innych biurowców.
Aż mi się morda cieszy jak na to patrzę...[mała magia czasu]
Gdy dotarłam do takiego samego mieszkania jak moje (ten sam budynek tylko mieszkanie jest piętro wyżej, tak samo urządzone), marzyłam o prysznicu i pizzy. W wieży Starka czułam się jak narkoman na odwyku.
Przed prysznicem przefarbowałam włosy na swój naturalny kolor, bo troszeczkę (czyt. bardzo) się za nim stęskniłam. Podczas kąpieli rozmyślałam nad tym co zrobić, żeby odbić An, bo przecież ktoś musi to zrobić... Na Srengersów nie liczę, przecież to banda debili w lateksie.
-Nosz kur...-----Perspektywa Sama-----
Na początku grzecznie zapukaliśmy, żeby nie było...
Później troszeczkę mocniej, ale żadnych szmerów nie ułyszeliśmy, więc użyliśmy klucza Angel.
Tak, wiem "Po co pukają, skoro mają klucz ble ble ble". A co jeśli ktoś by tam mieszkał? Hmmmm
Chociaż nie, to i tak nie miało sensu... Mieszkanie było puste, ale jakoś było w nim ciepło, a z łazienki chyba, nie wiem co tam jest, pierwszy raz tu jestem, było słychać lejącą się wodę.
Spojrzałem na Bruca, a on na mnie (o nie, to zaczyna brzmieć jak jakaś scenka typu "John kocham tylko Ciebie""Och Marry ja Ciebie bardziej "itp. dop.au.). Na trzy wywarzyłem kopniakiem drzwi, a wtedy...-----Perspektywa Shadow-----
Gdy już miałam wchodzić do swojej Boskiej Chwili Oczyszczenia, usłyszałam pukanie. Jak najszybciej potrafiłam, owinęłam się mięciutkim ręczniczkiem.
Wychodząc z łazienki i zostwaiając za sobą mokre ślady stóp, podeszłam do drzwi, by wyjrzeć przez judasza. Byłam rozbawiona, a zarazem wściekła, gdy zobaczyłam "Babcię Żwirek" ze swoim jednym z tysiąca kotów na ręku. O co jej może chodzić?
-Dzień dobry, mogę jakoś pomóc? - zapytałam zmuszając się na uprzejmy ton, bo ten babsztyl przerwał moje BCO...
-Witam kochaniutka, masz może pożyczyć karmę dla mojej kici?
-Niestety, nie posiadam kota.
-No i co z tego? Nie pyta się czy posiadasz zwierzę, tylko czy masz karmę dla mojego dziubdziusia.
-Skoro nie mam zwierzaka, to nie mam dla niego karmy- bździągwa coraz bardziej podnosi mi ciśnienie. Janie, czymaj mnie bo nie wyczymam. Wdech i wydech. Pozycja psa z głową w dół i wdech , wydech.
-Nie rozumiem, jak można nie mieć karmy dla koteciusiów w domu. Eh ta dzisiejsza młodzież.
-Jak Pani nie wstyd. Mówi mi Pani "Jak można nie mieć", a czy Pani ma?
-Napiszę na Ciebie skargę ty jawnogrzesznico! Że Ci nie wstyd tak chodzić po mieszkaniu w samym ręczniku!

CZYTASZ
Shadow
FanficKim jestem? Myślałam, że już nigdy się nie dowiem, lecz kiedy to odkryłam, gra pozórw stała się jeszcze trudniejsza. Byłam jednym z żołnierzy Hydry. Byli moją rodziną, albo przynajmniej tak mi mówili. Przecież rodziny się nie zdradza, prawda? Popeł...