10.

775 38 10
                                    

Ten wieczór był niezwykle ciepły. Zbliżała się godzina dziewiętnasta, a na dworze temperatura wskazywała około dwudziestu stopni. Adam właśnie wracał z pracy. Szedł parkiem, zastanawiając się, w jaki sposób powinien teraz utrzymywać kontakty ze swoim synem. Usiadł na jednej z pobliskich ławek, wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer Oliwii.

- Halo? - odezwała się pierwsza.
- Cześć. Możemy się spotkać?   Chciałbym z Tobą porozmawiać.
- Dobrze. To u mnie w mieszkaniu, bo Józek zaraz idzie spać.
- No dobra. Zaraz będę. - poinformował i rozłączył się.

Wstał z miejsca i szybkim krokiem popędził do miejsca, w którym umówił się z blondynką. Chciał załatwić tę sprawę jak najszybciej, gdyż zależało mu na spędzeniu wieczoru z Wiki. Mieszkanie kobiety znajdowało się niedaleko parku. Dotarł tam w ciągu kilku minut. Wszedł po schodach, zatrzymał się przed drzwiami i zapukał w drzwi. Po paru chwilach otworzyła je Popławska.

- Cicho, bo mały zasnął. - poprosiła go.

Wszedł do środka, ściągnął buty i usiadł na kanapie w salonie. Oliwia w tym czasie robiła coś w łazience.

- Możesz trochę szybciej, spieszę się do domu. - szepnął.
- Tak, już idę.

Przyszła. Ubrana w dość mocno okrojoną sukienkę, ledwo zakrywającą części intymne.

- Co Ty znów kombinujesz? - zdenerwował się.
- Gdyby Ci na mnie nie zależało, to chyba byś tutaj nie przyszedł, co?
- Przyszedłem tutaj w zupełnie innej sprawie, kobieto. Kocham Wiktorię. Kiedy Ty to wreszcie zrozumiesz?
- Adam, to tylko wymówki. Wmawiasz sobie miłość do niej! Jeszcze nie jest za późno. Wybaczę Ci. - uśmiechnęła się do niego, po czym położyła dłoń na jego policzku.
- Skończ. Nie będę tutaj przychodził. Tylko po Józia. Będę zabierał go do siebie i Wiktorii.
- Nie zgadzam się! - krzyknęła.
- Nie dałaś mi innego wyjścia. - wstał z miejsca i ruszył w kierunku wyjścia.
- Bierz go. Teraz.
- Co? - spytał, obracając się w jej kierunku.
- Mam jutro mało czasu. Weź go ze sobą.
- Przecież on śpi. Zwariowałaś?
- Nic mu nie będzie. Wózek stoi na górze. Ubierz go i idźcie.
- Ty jesteś nienormalna. - syknął, mijając ją.

Wbiegł na górę i zobaczył swojego dziesięciomiesięcznego synka, śpiącego w łóżeczku. Niepewnie podszedł do niego i pogładził go po rączce, na co on delikatnie mruknął pod nosem.

- Józio... Chłopie, wstawaj. - szepnął, jednak maluch ani drgnął. - Cholera.

Adam widział tylko jedną opcję. Delikatnie włożył ręce pod ciało chłopca i uniósł ku górze. Dziecko nadal spało, więc szatyn ułożył je na przewijaku i ubrał w bluzkę i spodnie.   Kiedy Józio był już gotowy, Krajewski włożył go do wózka i zeszli na dół. Mężczyzna ubrał buty, wziął kocyk, torbę z potrzebnymi rzeczami dla dziecka i bez słowa wyszedł.

Wziął głęboki oddech i zastanawiał się jak zareaguje Wiktoria, kiedy zobaczy go, wchodzącego do jej mieszkania ze swoim synem. Ruszył w kierunku jej domu. Droga nie zajęła mu długo, może dlatego, że kiedy się stresuje to wszystko robi dwadzieścia razy szybciej. Dotarł na miejsce. Wniósł wózek na piętro, w którym mieszka Wiki i delikatnie zapukał w drzwi. Kobieta otworzyła mu niemal od razu. Stała w progu i patrzyła na niego z politowaniem.

- Co narozrabiałeś? - spytała, widząc jego minę.
- Przepraszam Cię, Wiki. - wyznał.
- Za co mnie przepraszasz? Wchodźcie do środka, na klatkach zawsze jest zimno.

Zrobił to, o co prosiła. Wszedł do środka, zdjął buty, a wózek zostawił na korytarzyku w mieszkaniu. Zrobił parę kroków i znajdował się w salonie. Wiktoria wyszła właśnie z łazienki, podeszła do niego i czule pocałowała w usta.

- A teraz mi powiesz, co się stało. - zaśmiała się.
- Sam nie wiem jak mam Ci to powiedzieć...
- Hej, skarbie... - zaczęła, gładząc go po twarzy. - Przecież nic się nie dzieje. Nasze życie będzie wyglądało teraz nieco inaczej, ale najważniejsze jest to, że to będzie nasze życie...
- Chciałem załatwić sprawę spotkań się z małym. Poszedłem do niej, a ona znów pomyślała sobie o nie wiadomo czym. Powiedziałem, że nie będę z nią rozmawiać, bo zwyczajnie w świecie jest to niemożliwe i oznajmiłem, że Józia będę zabierał do siebie. A wiesz co ona powiedziała? - zwrócił się do niej, a ona spojrzała na niego pytającym wzrokiem. - Że mam go zabierać teraz, gdyż ona - księżniczka - ma za wiele spraw na głowie.
- Ci... - uspokoiła go, przyciągając jego głowę do swojej piersi. - Pamiętaj, że ja będę Cię wspierać... Zawsze.

______________

Ajj no i tak wygląda sytuacja z Oliwią! Next = 20 serduszek i 10 komentarzy! Wierzę w was!

《nasza miłość nie jest przypadkiem》Wiktoria + Adam Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz