22

519 25 4
                                    

- Cholera, czy Ty mnie słuchasz?! - wyrwał ją z rozmyśleń głos przyjaciółki.
- Tak... taaa...k, przepraszam. - wycedziła po chwili zastanowienia.
- Wiktoria, co się dzieje? - spytała zaniepokojona.
- Nie wiem, Agata. Boję się. Już tyle razy traciłam go i odzyskiwałam. Co jeśli znów ktoś pojawi się w naszym życiu? Co jeśli...
- Ciii... - przerwała jej. - A co jeśli byś się nie urodziła? Nie możesz przypuszczać co by było gdyby... Wiki, to jest Twoje życie. Ty je ustalasz i nie możesz się go bać. Adam jest świetnym, choć często dziecinnym mężczyzną, ale kocha Cię. Najbardziej na świecie. Będziecie szczęśliwi. Ja to wiem.
- Ty nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham. - wyznała, obejmując ją. - A jak Ci się układa ze Szczepanem?
- Rewelacyjnie. Pojechał do rodziców, a za parę dni lecimy do Chorwacji.
- Romantyk, Adama stać co najwyżej na zrobienie frytek w piekarniku, kiedy wracam styrana do domu.

Wybuchnęły śmiechem. Spędziły razem cudowny wieczór, zwierzając się sobie nawzajem z problemów, które z czasem przynosi życie, a także wspominały najlepsze czasy ich młodości.

Kiedy Wiktoria wchodziła do swojego mieszkania, zegar wskazywał godzinę 2:24. Delikatnie zjęła buty i kurtkę, odłożyła torbę i na palcach udała się do toalety. Tam wzięła szybki prysznic, zmyła makijaż i owinięta jedynie w ręcznik ruszyła do sypialni. W ciemności znalazła włącznik i zapaliła lampkę. Rozejrzała się w koło. Adama nie było. Podeszła do szafy. Otworzyła ją i wyjęła błękitną koszulę nocną, którą nałożyła na siebie. Włosy związała w kucyk i lekko zaniepokojona poszła do kuchni. Zapaliła światło i dostrzegła Adama, śpiącego w najlepsze na jednym z foteli. Na stoliku, tuż obok, stały dwa talerze, wypalona świeca, czerwone wino, kurczak i sałatka. Poczuła wyrzuty sumienia, chociaż prawda jest taka, że nie umawiali się na żadne spotkanie, czy też romantyczną kolację. Popatrzyła na niego z politowaniem. Podeszła bliżej i szepnęła mu wprost do ucha:

- Adaś... Kochanie.

Mężczyzna ani drgnął. Po chwili zastanowienia, Wiktoria usiadła na niego okrakiem, delikatnie muskając jego wargi. Otworzył oczy i niewyraźnie się uśmiechnął.

- Spałem? - spytał, przecierając oczy.
- Tak, spałeś. Zaraz dochodzi trzecia.     Chodź do sypialni. - odpowiedziała, śmiejąc się.
- Dziś mijałyby dwa lata, Wiki. - oznajmił, odsuwając ją od siebie.

Wstał z miejsca, chwiejnym krokiem kierując się do kuchni. Ona zaś przyglądała mu się uważnie, zastanawiając się jak mogła zapomnieć o tak ważnej dla nich dacie.

- Ty jesteś pijany? - odezwała się w końcu.
- Jaaaa? - zaśmiał się. - Skądże! - krzynął, jeszcze głośniej się śmiejąc.
- Masakra... - szepnęła do siebie.
- Kocham Cię! - wrzasnął niewyraźnie, wyjmując z wazonu bukiet róż.
- Romantyk. - wycedziła.
- Ależ proszę! - ponownie uniósł głos.
- Że co?
- Nie wiem! Haha! - zaśmiał się.

Jak wcześniej zdawało jej się, że miała z nim jakiś kontakt, to teraz wiedziała, że urwał się on całkowicie.

- Dobra, Romeo. Idziemy spać. - oznajmiła.
- Nie! - zaśmiał się, patrząc na nią.
- Czy Ty się dobrze czujesz?
- Nie!
- Adam, cholera jasna! - tym razem to ona zmieniła ton.
- Tak, chodźmy spać. - odpowiedział, opanowując się w jednym momencie pod wpływem strachu.

Objęła go i zaprowadziła do sypialni. Pomogła mu się rozebrać i zasnęli, nie wiedząc kiedy.

《nasza miłość nie jest przypadkiem》Wiktoria + Adam Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz