8.

775 39 2
                                    

Zbliżał się wieczór, a na dworze powoli zapadał zmrok. Na szpitalnych korytarzach znajdowała się garstka pacjentów, czekających na konsultacje lekarską. Adam siedział w pokoju, zastanawiając się nad swoim życiem. Dyżur skończył dwadzieścia minut temu. Gdzie miał iść? Do Oliwii, z którą zerwał? Sprzedał swoje mieszkanie z nadzieją, że w końcu ustabilizuje się z inną kobietą, tym samym zapominając o Wiki. Nie udało mu się. Miał wewnętrzną potrzebę iść do niej, wyjaśnić wszystko i zaczekać na jej reakcję, ale po co? Przecież powiedział wyraźnie: "Zerwałem z Oliwią", a ona nawet się nie uśmiechnęła, nie została. Nie zrobiła nic. Obawiał się teraz, że to już na prawdę koniec. Nie mógł na to pozwolić. Po prostu nie mógł. Popędził przebrać się w ubrania, w których przyszedł do pracy i poszedł do domu. Domu Consalidy. Idąc, zastanawiał się, co jej powiedzieć. Nie zdążył przygotować przemówienia, gdyż w ekspresowym tempie dotarł na miejsce. Wszedł po schodach, stanął przed jej drzwiami, wziął głęboki oddech i delikatnie zapukał do środka. Po kilkunastu sekundach zobaczył ją. Stała przed nim, owinięta szarym szlafrokiem, ledwo zasłaniającym połowę ud. Z jej twarzy nie można było wyczytać żadnych emocji. Adam popatrzył na nią, po czym bez zaproszenia wparował do środka. Usiadł na kanapie i zaczął:

- Wiesz, dlaczego na Ciebie krzyknąłem?

Kobieta nie odpowiedziała. Patrzyła na niego, co chwila zerkając na cokolwiek innego.

- Wiesz, dlaczego się tak do Ciebie zwróciłem?

- Adam, to nie ma... - odezwała się, jednak nie dane było jej dokończyć.

- Wiesz? - wtrącił się.

- Nie wiem.

Stała od niego na bezpieczną odległość, obawiając się, że kiedy z bliska spojrzy na jego twarz, ponownie stopią ją te idealne, czekoladowe oczy.

- Dlatego, że bolało mnie każde słowo, które wypowiedziałaś! - wybuchnął. - To było straszne! Słyszeć, że moją dziewczyną jest Oliwia, a nie Ty! Że powinienem się o nią martwić, kiedy chcę martwić się o Ciebie! - wstał z miejsca i szybkim krokiem podszedł do niej. Przytrzymał ją w talii i spojrzał w oczy, a pod nią ugięły się kolana.

- Dlatego, że Cię kocham. - wyszeptał wprost w jej usta.
- Cholera, jak ja Cię nienawidzę. - powiedziała, przybliżając swoją twarz do niego.

Ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku.

- Jesteś miłością mojego życia. - powiedział, kiedy oderwali się od siebie.
- Nie zostawiaj mnie już nigdy więcej.
- Nigdy.
- Nie pozwól mi odejść.
- Nigdy.
- I kochaj mnie całym sercem.
- Zawsze.

_________________

Następny rozdział będzie ze scenami 18+ ❤ Podobało się? Minimum 20 serduszek = next!

《nasza miłość nie jest przypadkiem》Wiktoria + Adam Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz