12.

776 35 8
                                    

- Adam, do cholery, przytrzymaj go! - krzyknęła, tłumiąc śmiech.
- Nie moja wina, że on jeszcze nie chce wychodzić. Lubi się kąpać. - stwierdził, gładząc synka po głowie.

Obydwoje wybuchnęli śmiechem. W tym momencie Wiktoria spojrzała na mężczyznę i chłopca. Teraz są na prawdę szczęśliwi. Wszyscy. Poczuła się tak spełniona i zadowolona. Każda kobieta marzy o ciąży, o dziecku, o nieprzespanych nocach, a ona ma przy sobie najwspanialszego faceta na świecie, który na sto procent będzie wspierał ją w trudnych chwilach. Tylko czy jest gotowa? Teraz żyją chwilą. Muszą cieszyć się tym, co mają.

- Ej! - usłyszała.
- Co? - spytała niepewnie.
- No mówię do Ciebie, a Ty mnie nie słuchasz.
- Słuchałam... To znaczy...
- Weźmiesz go? Opatul w ręcznik i ubierz, jakbyś mogła. Ja umyję wannę.
- Tak, jasne. - wyciągnęła ręce do malucha, a ten chętnie rozłożył ramiona.

Owinęła go w malutki kocyk i zaniosła na kanapę. Posmarowała kremem, nałożyła pieluszkę i ubrała w białą koszulkę i granatowe spodenki. Popatrzyła na niego czule i zrobiło jej się przykro na samą myśl o tym, że już jutro go z nimi nie będzie.

- Poradziłaś sobie? - zapytał, wchodząc do pokoju.
- Oczywiście. Zawsze sobie poradzę, kochanie. - szepnęła i wzięła malucha na ręce.
- Oj, ktoś tu chyba jest śpiący? - stwierdził Adam, widząc jak chłopiec ziewa. - Daj, uśpię go, a w nocy jak się obudzi to dam mu mleko. Teraz i tak nie zje. 

Kobieta zrobiła to, o co ją prosił. Podała mu synka, jednak ten zaczął grymasić i ponownie wyciągał ręce do Wiktorii.

- No chodź, aniołku. - chwyciła go ponownie i cmoknęła w policzek.
- A co ze mną? - wtrącił się szatyn.
- Ty też sobie zasłużyłeś na buziaka. - powiedziała, składając delikatnego buziaka na jego ustach.

On jednak przytrzymał ją w talii i pogłębił pocałunek. Byli spełnieni i czuli swoją bliskość. Wiktoria dopiero teraz zrozumiała, że nigdy nie kochała Eryka. Była z nim dla zajęcia czasu. Blondyn to zastępstwo za Adama i służył tylko po to, żeby stworzyć możliwość oderwania myśli od mężczyzny swojego życia. Nawet w najpiękniejszych chwilach, spędzonych z prawnikiem, nie czuła tego, co odczuwała przy zwykłej rozmowie z Adamem. To jest właśnie miłość. Była pewna, że są dla siebie stworzeni. Krajewski czuł dokładnie to samo. Nie wiedział czym jest szczęście, dopóki ponownie nie związał się z Wiki. Oliwia ograniczała go w każdym sensie. Nie czuł się przy niej atrakcyjny, ani ona nie pociągała go ubrana nawet w seksowną bieliznę. Z Consalidą jest inaczej. To ona jest kobietą, z którą chciałby spędzić resztę życia. Właśnie... spędzić resztę życia.

- Skarbie, jak on zasypia? - wyrwała go z transu.
- Zaraz go wezmę od Ciebie słodziaku. Jego trzeba nosić i kołysać na boki. Dopiero wtedy zacznie zamykać oczy.
- Ja go uśpię. To żaden problem. - zaproponowała.
- Wiki...
- Nie, na prawdę to żaden...
- Ciii... - przyłożył palec do jej ust i podszedł bliżej.
- Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. - wyznał, patrząc jej w oczy.
- Kocham Cię. - szepnęła, na co on delikatnie musnął jej usta.

Wiktoria, która wcześniej trzymała chłopca tyłem do siebie, podeszła do wózka i wyjęła z niego koc i smoczek, który wsadziła mu do buzi. Dziecko ułożyła poziomo na swoich rękach i owinęła puszystym materiałem. Kołysała się w rytm nuconej przez siebie piosenki, a po chwili zobaczyła, że maluch przymyka oczy. Zerknęła na Adama. Mężczyzna siedział na fotelu, patrząc tępo przed siebie. Był zamyślony, tak jak w momencie, kiedy powiedział jej o zdradzie i o fakcie, że będzie miał syna.

- Co tym razem? - pomyślała. - Hej... Adam. - szepnęła, a on uniósł wzrok i wrócił do rzeczywistości.
- Tak? - spytał lekko zdezorientowany.
- Śpi. - głową wskazała na chłopca i uśmiechnęła się delikatnie.
- Daj go.

Wstał z miejsca i ostrożnie wziął synka na ręce. Powolnym krokiem zaniósł go do wózka i poprawił koc.

- Myślałam, że będzie spał z nami.
- Mam dla nas ciekawsze zajęcie. - zaśmiał się.
- Nie, skarbie. Nie dzisiaj.
- Dlaczego?
- No bo...
- No bo...? - nie odpuszczał.
- Kochanie, dobrze wiesz, że ja nie potrafię być cicho, kiedy dochodzi między nami do jakichkolwiek zbliżeń. - wyznała.
- Przestań, przecież to tylko seks.
- Ale jutro mamy wolne. Cały dzień dla nas.
- Obiecujesz? Nie będzie wymówek? - dopytywał. 
- Obiecuję. Przełóż go do nas na łóżko.
- Chciałbym Cię jutro zabrać w jedno miejsce. - poinformował.
- Dobrze. - przytaknęła. - Kocham Cię.
- Ale na pewno nie będzie wymówek? Bardzo się za Tobą stęskniłem. - kontynuował.
- Adaś, ja zawsze jestem chętna do nocy z Tobą. Choćbym miała Cię zaciągać siłą.
- Nie będzie takiej potrzeby. Jesteś po prostu moim ideałem...

《nasza miłość nie jest przypadkiem》Wiktoria + Adam Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz