Ten dzień ciągnął się wyjątkowo długo, a wszystko przez wielkie zamieszanie w szpitalu i pomysły Falkowicza. Adam szedł korytarzem, szukając cichego miejsca. Dotarł do pokoju lekarskiego, w którym zazwyczaj spędzało się przerwy. Wszedł do środka i zobaczył Wiktorię, siedzącą na kanapie, a po drugiej stronie Oliwię na fotelu.
- Gorzej być nie mogło... - pomyślał.
Podszedł do blondynki i delikatnie musnął jej usta.
- Cześć. - oznajmił z uśmiechem.
- O której kończysz? - spytała.
- Za godzinę, wracamy razem?
- Oczywiście, cały wieczór tylko dla siebie.Dla Consalidy był to niezwykły cios. Usłyszała takie słowa do mężczyzny, z którym spędziła dwa lata swojego życia. W tym momencie obiecała sobie jedno : To już koniec. Zaczynam od nowa.
Już miała wstać z miejsca, kiedy przez szklane drzwi zapukał Eryk. Otworzył je delikatnie i wszedł do środka.
- Co Ty tutaj robisz? - zapytała.
- Zabieram Cię. - powiedział, patrząc jej w oczy, po chwili całując jej policzek.
- Dokąd? - uśmiechnęła się.
- Dowiesz się w swoim czasie. - stwierdził tajemniczo. - Idę przestawić samochód. Będę czekał przed szpitalem.
- Kocham Cię. - mruknęła mu do ust i musnęła je zachłannie.Adam stał, patrząc na nich ze smutkiem. Z jednej strony jest z Oliwią, którą kocha, ale z drugiej... Nie może znieść widoku Eryka i Wiki. To upokarzające. Nie potrafi zrozumieć swojego zachowania.
Prawda jest taka, że obydwoje świetnie udają. Są wobec siebie oschli i zdystansowani, a wewnętrznie rozgrywani od środka. Z bólu, który widzą codziennie, mijając się w pracy.
Rudowłosa opuściła pomieszczenie, a Krajewski odprowadził ją wzrokiem.
- Adam! - krzyknęła Oliwia.
- Co? - spytał zdezorientowany.
- Przestań się na nią gapić!
- Nie patrzyłem na nią.
- Nie kłam. Widziałam.
- Ej, skarbie. Ja kocham Ciebie. - zapewnił ją, nachylając się nad jej twarzą.Eryk prowadził Wiktorię za rękę. Miała zawiązane oczy, więc nie widziała nic, co dzieje się wokół niej.
- Jesteśmy. - oznajmił, rozwiązując opaskę.
Znajdowali się w jego domu. Na środku pokoju stał wielki stół z potrawami, butelka wina i róże, starannie rozsypane na blacie.
- O Boże... - wydusiła.
- Nie podoba Ci się?
- Eryk... Bardzo mi się podoba. - zaśmiała się.
- Zapraszam do stołu. - wskazał ręką na jedno z krzeseł.
Podążał za nią. Odsunął jej krzesło, jak na gentelmena przystało, i sam usiadł naprzeciwko niej. Ten wieczór był bardzo przyjemny. Dużo rozmawiali, śmieli się. Wiktoria czuła, że może być na prawdę szczęśliwa. Przez chwilę obawiała się, że po kolacji Eryk będzie chciał czegoś więcej, ale on chyba wyczytał z jej twarzy, że jeszcze nie jest gotowa. Wszystko szło w dobrym kierunku. Dobrym kierunku, żeby zapomnieć o Adamie.
CZYTASZ
《nasza miłość nie jest przypadkiem》Wiktoria + Adam
RomanceWiktoria Consalida i Adam Krajewski - Lekarze z Leśnej Góry, którzy nigdy nie potrafili przejść obok siebie obojętnie. Czy odnajdą miłość u boku swoich nowych partnerów? Poradzą sobie z uczuciem, które zesłał na nich los? Jak daleko można posunąć si...