Jeongguk był pewien, że już nie mogło być gorzej, ale w ciągu następnych kilku dni przekonał się, że mogło.
W nocy, w czasie snu, dręczył go nocny terror. Zawsze powtarzała się ta sama scenka; dziesięcioletni Jeongguk ukrywający się pod łóżkiem, wsłuchujący się w dźwięk zamykania drzwi frontowych i odgłosu ciężkich butów stawiających kroki na drewnianej podłodze salonu. Słyszał krzyki swojej matki i głos jego ojca rozbrzmiewający przez drzwi od jego pokoju i wstrząsający ścianami. Był dźwięk roztłuczonego szkła, a po tym zapadała makabryczna cisza, która wydawała się trwać wieczność. Wtedy, ponownie odbijały się echem powolne kroki jego ojca, zbliżające się i będące coraz głośniej, dopóki nie łomotały w czaszce Jeongguka tak, że prawie zwymiotował. Znowu zapadała ciężka cisza, zanim drzwi od jego pokoju otwierały się z taką siłą, że odbijały się od już wyszczerbionej ściany, przez te wszystkie niezliczone razy, kiedy klamka uderzała w gips.
-Jeongguk.
Bełkotliwy głos jego ojca wytworzył ciarki, kiedy dziesięcioletni Jeongguk przyłożył dłoń do swoich ust, by stłumić jego ciężki oddech, podczas gdy łzy spływały po boku jego twarzy, zatrzymując się przy nosie, by spaść do małej kałuży solnej, która coraz bardziej się powiększała.
-Juh-Jeonggukie, wyjdź. Twój t-tatuś te-tęskni za tobą.
Jeongguk nie poruszył się.
Chichot jego ojca. Krwawy dźwięk, który dudnił w jego klatce piersiowej.
-Dobrze w-wiesz, że ta-tatuś nie lubi grać w chowanego.
Kiedy jego ojciec po raz kolejny spotkał się z ciszą, zaczął gderać coś do siebie, zanim ciężko tupnął stopą w furii. Jeongguk podskoczył, po chwili cofając się do ściany, starając się zmaleć najbardziej, jak bylo to możliwe.
-P-powiedziałem wychodź, ty mały sukinsynie!
I wtedy wybuch wściekłością, zrzucając wszystko z biurka Joengguka. Podręczniki szkolne, papiery, długopisy i ołówki, spadły z łomotem na ziemie. Jego ojciec podniósł małą lampkę chłopaka, która znajdowała się na jego komodzie i rzucił nią o podłogę. Szkło rozprzestrzeniło się wszędzie, oderwane kawałki przedostały się pod łóżko, uderzając w jego gołą rękę.
Było strasznie. Było tak strasznie i Jeongguk nie mógł nic zrobić, tylko mocno zamknąć oczy i przycisnąć jego malutkie dłonie do jego uszu czekając, aż to wszystko się skończy. To zawsze w pewnym momencie się kończyło.
Potworny dźwięk roztrzaskiwania i uderzania o podłogę wreszcie ustał i tylko, co pozostało w ciszy, było to ciężkie oddychanie ojca Jeongguka, podczas gdy mamrotał pod nosem niezrozumiałe słowa. Ale nawet to w końcu ustąpiło.
Zegar tykał i kolejne pięć minut minęło, zanim ciało Jeongguka się rozluźniło, a chłopak ośmielił się otworzyć oczy.
Wielki błąd.
Stanął twarzą w twarz z jego ojcem, na dłoniach i kolanach, patrzącego się pod łóżkiem prosto na upokorzonego chłopaka. Szeroko się uśmiechnął z żółtymi zębami i dziąsłami prawie czarnymi od palenia tytoniu. Jego oczy były przekrwione i oszalałe i Jeongguk odnalazł terror, który ugrzązł w jego gardle sprawiając, że nie potrafił wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
-A kuku. - jego ojciec powiedział, śmiejąc się. -Widzę cię.
I wtedy jego ojciec sięgnął do przodu i chwycił Jeongguka za kostkę, zanim wyszarpał go spod łóżka. Chłopak zaczął krzyczeć, kawałki szkła przecięły jego skóre, kiedy sunął się po twardej podłodze, rozmazując krew po powierzchni.
CZYTASZ
Hiraeth | Taekook
FanfictionJeongguk nauczył się w ciężki sposób, kiedy w wieku trzynastu lat jego tata zepchnął go ze schodów, że ludzie są rozczarowaniem. Zawsze będą, więc łamał im serca. Zranieni ludzie ranią ludzi. Jeongguk lubił ranić dziewczyny, ale nie lubił ranić Ki...