7;

539 58 35
                                    

Josh

   Przed Joshem był to pierwszy dzień w szkole, kiedy nie było przy nim Tylera. 
I to go stresowało.
Mimo tego, że od czasu, kiedy po raz pierwszy znalazł się w nowej szkole minęło trochę czasu i nie wydarzyło się nic nieprzyjemnego, Josha nie opuszczała ta niepewność. Nie mógł jednak pozwolić na to, aby ten lęk wygrał, więc jeszcze dziesięć minut przed pierwszym dzwonkiem Josh nienawidził dotyku obcych mu osób, więc kiedy poczuł na ramieniu czyjąś dłoń, od razu odskoczył od szafki. Kiedy się odwrócił, przed sobą zauważył nieznajomego chłopaka. Był wysoki i trochę od niego starszy, jego włosy były w nieładzie, a oczy pokazywały, że ta noc była dla niego nieprzespana.

— Możemy porozmawiać? — zapytał nieznajomy, rozglądając się po korytarzu który z każdą sekundą napełniał się kolejnymi uczniami. — Sami.

— Tak, ale o co chodzi? — Josh zapytał niepewnie, przyciskając swoje książki mocniej do siebie.

— Chodź, nie mamy czasu. — mruknął chłopak, pociągając Josha trochę zbyt mocno za rękaw bluzy.

Josh postanowił się nie opierać i zaciekawiony słowami nieznajomego ruszył tuż za nim przez przepełniający się korytarz. Obydwoje po chwili wyszli na zewnątrz, a wysoki brunet następnie poprowadził go za szkołę, z dala od parkingu.

— Palisz? — zapytał nieznajomy, potrząsając przed Joshem paczką papierosów, na co tamten pokręcił głową.

Chłopak jedynie wzruszył ramionami i nie śpiesząc się zapalił papierosa, podczas kiedy Josh stał niepewnie przed nim, opierając się o ścianę budynku którego chłód przedzierał mu się przez grubą bluzę.

— Pewnie już się domyślasz kim jestem. — nieznajomy w końcu się odezwał, a Josh ponownie pokręcił głową. — Dallon, chłopak Tylera. 

— Ten chłopak, który wczoraj rozwalił mu żebra? — Josh zapytał z wyrzutem.

— Wiem, co sobie teraz myślisz, Josh. — Dallon uśmiechnął się lekko, po czym dmuchnął dymem papierosowym prosto w twarz młodszego. — Że ja jestem tym złym chłopakiem, który maltretuje słabszego. — mówiąc to, chłopak oderwał się od ściany. — Ale pozwól, że coś ci powiem. — dodał, ponownie się uśmiechając. 

— Mów, nie mam ochoty spędzać minuty dłużej z taką osobą jak ty. — syknął Josh zauważając, że cały wcześniejszy stres i lęk gdzieś zniknął.

— Na początku chciałem ci podziękować za to, że zaopiekowałeś się Tylerem i zadzwoniłeś po karetkę. Znając jego na pewno nie chciał trafić do szpitala, tak? — zapytał, na co Josh mu przytaknął. — Nie proszę cię, żebyś uwierzył w to co zaraz powiem. — mówiąc to, Dallon położył dłoń na ramieniu Josha, lecz tamten szybko jej się pozbył. — Chcę, żebyś wysłuchał dwóch stron, zanim zaczniesz oczerniać kogoś tylko dlatego, że posłuchałeś tej jednej wersji wydarzeń...

— Przejdź do rzeczy. — przerwał mu Josh, zniecierpliwiony.

— Dobrze, dobrze. — starszy uniósł dłonie w geście poddania. — Chodzi o to, że nie pobiłem Tylera. Pewnie już wiesz lub nie, ale ma on pewne... problemy ze sobą. Jednym z nich jest okaleczanie siebie na różne sposoby. — przerwał, widząc na twarzy Josha malujące się zainteresowanie. — Tyler sam się pobił. Nigdy nie podniosłem na niego ręki.

Pomiędzy Joshem a Dallonem zapanowała krótka, lecz wyczekująca cisza. Josh otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale zamknął je od razu, nie wiedząc jak ubrać swoje myśli w słowa.

— Ale... jak? — zapytał cicho Josh, wpatrując się w Dallona, na co on jedynie bezradnie wzruszył ramionami.

— Jeżeli ktoś chce się skrzywdzić to uwierz mi - zrobi to za wszelką cenę, nieważne czym.

— W takim razie dlaczego Tyler nie jest nigdzie zamknięty? — Josh zapytał.

— Już kilka razy lądował na oddziale, ale za każdym razem wychodził z niego zaskakująco szybko. — odpowiedział starszy, a po jego słowach dało się usłyszeć dzwonek na pierwszą lekcję. — Pomyśl o tym. — chłopak poklepał delikatnie młodszego po ramieniu, po czym minął go bez słowa.

~~~

   Josh przystanął przed drzwiami do sali w której znajdował się Tyler. Obiecywał mu, że odwiedzi go od razu po lekcjach, lecz spóźnił się dobrą godzinę. Układając sobie w głowie przeprosiny, chłopak powoli nacisnął na klamkę i w szedł do środka. Kiedy zamknął za sobą drzwi zauważył, że Tyler uśmiechnął się na jego widok.
Josh jednak nie podzielał jego entuzjazmu.

— Hej. — powiedział cicho Josh, przysuwając sobie krzesło do łóżka bruneta.

— Hej, dlaczego się spóźniłeś? — zapytał Tyler, lecz nie wyglądał na zdenerwowanego tym faktem.

— Właśnie chciałem o tym porozmawiać. — Josh odchrząknął, wyraźnie spięty całą tą sytuacją. — Tak jak obiecałem - chciałem cię odwiedzić zaraz po lekcjach, ale dostałem wiadomość od mamy. — urwał, aby spojrzeć przez okno, uciekając przed ciekawym i zaniepokojonym wzrokiem Tylera. — W domu czekała na mnie twoja mama. 

Josh umilkł, chcąc zobaczyć reakcję Tylera. Był on wyraźnie spięty i zestresowany na wspomnienie jego mamy. Złapał mocno pościel, którą się przykrył i zacisnął mocno zęby.

— Czego od ciebie chciała? — Tyler zapytał drżącym głosem.

— Tego samego co od ciebie - chciała wiedzieć co się z tobą stało. Powiedziałem jej, że jakaś grupka z twojej szkoły tak cię urządziła. Tak, jak się umówiliśmy. — powiedział Josh, na co Tyler odetchnął z ulgą, rozluźniając się. — Ale...

— Ale? — zapytał szybko Tyler. 

— Tyler... czy to, że pobił cię twój chłopak jest... — urwał, aby odwrócić wzrok od Tylera. — ...prawdą?

Pomiędzy chłopakami zapadła nieprzyjemna cisza. Josh wpatrywał się w swoje dłonie, chcąc uniknąć wzroku bruneta, natomiast Tyler z niedowierzaniem na niego spoglądał. 

— Tak. — szepnął Tyler. — Tak, Josh! — chłopak podniósł głos. — Czego on ci naopowiadał? — zapytał, przysuwając się do Josha.

Ale coś w głosie Tylera sprawiało, że Josh nie mógł mu uwierzyć.


______

no hej, mam dla was nowy rozdział, może wam to poprawi chociaż trochę humor po pierwszym dniu w szkole:)

𝐕𝐎𝐋𝐓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz