Tyler
Początek grudnia sprawił, że całe miasto zostało otulone puchatym śniegiem, który zdawał się opadać na ziemie nieprzerwanie. Tyler zawsze uwielbiał przyglądać się płatkom śniegu które leniwie opadały na ziemię i nawet teraz nie był w stanie oderwać oczu od tego widoku, gdy siedział razem z Brendonem przy jednym z małych, plastikowych stolików porozstawianych na jednym z korytarzy. Starszy siedział pochylony nad zadaniem z matematyki które odpisywał od Tylera, natomiast sam chłopak oparł podbródek o swoją dłoń i przyglądał się temu co działo się na zewnątrz, przy okazji udając, że słuchał swojego przyjaciela. Jednak tak naprawdę myślami wciąż wracał do wczorajszego dnia, do tego momentu w którym rozmawiał z Joshem i nieważne jak bardzo się starał, zawsze przed oczami miał zdumioną i zmieszaną twarz niebieskowłosego.
To co czuł było dalekie od zakochania, to mógł przyznać. Znali się zbyt krótko by mówić o tak mocnym uczuciu, lecz czuł się tak samo jak wtedy, gdy pierwszy raz poznał Dallona i to go niepokoiło.
Od tamtej rozmowy Josh zachowywał się tak jak dawniej, nie wyglądał na spiętego i Tyler czuł, że pewnie nawet zapomniał o tym, co mu wyznał i sam nie wiedział co miał o tym sądzić.
Jedyną dobrą rzeczą która z tego wynikła było to, że gdyby na światło dzienne wydało się to co stało się pomiędzy nim a Debby, to nikt nie byłby niewinny w tej sytuacji.— A, no tak. — wymamrotał Brendon, pochylając się nad swoim zeszytem. — Zapomniałem ci powiedzieć, że wczoraj spotkałem się z Dallonem.
Tyler zamrugał kilka razy. Imię jego byłego chłopaka skutecznie sprawiło, że Tyler oderwał wzrok od okna i przygryzł dolną wargę ze zdenerwowania, przypominając sobie to co kilka tygodni temu Dallon powiedział o Brendonie.
Gdyby okazało się, że pobyt w szpitalu pomógł Dallonowi to Tyler nie miałby nic przeciw temu, że Brendon zabrał się za jego eks. Nie mógł jednak pozwolić na to, by jego przyjaciel przeszedł przez to samo piekło co on, a to znaczyło, że musiał mu powiedzieć prawdę.
Tu i teraz.— I jak było? — zapytał cicho brunet.
Brendon uśmiechnął się, zagryzając dolną wargę, wciąż wpatrzony w swój zeszyt.
— Całkiem nieźle. — odpowiedział. — Ale daruję ci detale. To byłoby... dziwne. — mruknął, przygryzając koniec swojego długopisa.
— Jest coś o czym musisz wiedzieć. — powiedział Tyler, a jego dłonie powoli zaczęły drżeć.
Chłopak uniósł zaciekawione spojrzenie na Tylera, który odchrząknął, wyraźnie zestresowany.
— Co takiego? — zapytał poważnie, widząc w jakim stanie jest młodszy.
— Ja... — chłopak nie wiedział jak zacząć więc zamilkł na chwilę, szukając odpowiednich słów. — Ja coś przed tobą ukrywałem. Przed wieloma ludźmi. Nawet przed moją matką. Chodzi o mnie i Dallona.
Teraz twarz Brendona całkiem spoważniała. Wcześniejszy uśmiech gdzieś zniknął, a jego brązowe oczy utkwiły na sylwetce bruneta.
Tyler wziął głęboki oddech i zaczął mówić. Opowiedział o tym jak jego związek z Dallonem stał się toksyczny, jak się go bał, co Dallon potrafił zrobić, gdy nie usłyszał satysfakcjonującej go odpowiedzi. Gdy brunet skończył, Brendon wpatrywał się w niego przez jeszcze dobre pół minuty w kompletnej ciszy.
— Dlaczego kłamiesz? — zapytał powoli Brendon, a jego głos sprawił, że Tyler nieco się skulił. Nigdy nie słyszał go tak poważnego.
— Ja nie kłamię. Josh wszystko może—
— Jasne, że Josh wszystko może potwierdzić. — Brendon przewrócił oczami. — Jesteś zazdrosny, po prostu. Dlatego chcesz wcisnąć mi tę bajeczkę, ale powiem ci jedno... nie kupuję jej. Pogódź się z tym, że Dallon cię zostawił. Zresztą, wczoraj dowiedziałem się wielu... ciekawych rzeczy o tobie.