22;

164 16 40
                                    

Josh

   Kanapa na której obecnie siedział Josh była prawdopodobnie jedną z najdroższych rzeczy którą kiedykolwiek dotknął. Siedział w jadalni, gdzie przed nim znajdował się ogromny, drewniany stół, natomiast tuż za ścianą znajdowała się Debby i jego mama. Dziewczyna obiecała mu, że wróci do niego od razu gdy skończy pomagać mamie w odstawianiu naczyń ze zmywarki. 
Mimo tego, że drzwi były zamknięte, chłopak mógł usłyszeć ich nieco stłumioną rozmowę, która szczerze prawie przyprawiała go o łzy. Mimo tego, że jej mama nie miała już tak wielkiego problemu z tym, że jej córka zainteresowana jest chłopakiem, który nie pochodzi z tak dobrego domu, to wciąż dawała mu znać, że wolałaby, by był to ktoś inny. 
A dzisiaj miał być ten dzień, w którym Josh chciał zapytać Debby, czy mogą być już w końcu razem.

— Mamo, Josh nie jest taki zły. — Josh usłyszał, jak Debby próbuje go obronić. — Gdyby nie on to... sama wiesz, co by się stało tamtej nocy. Jestem prawie pewna, że to on bardziej przejmuje się mną niż moje przyjaciółki. 

— Debby, proszę cię. — ton kobiety pokazywał, że była poddenerwowana słowami córki. — Spójrz tylko na niego. Te włosy, te kolczyki, to jak się ubiera... — westchnęła. — Jestem mu wdzięczna za to, że uratował cię tamtej nocy, ale... — umilkła. 

Josh przez chwilę słyszał jakieś szepty, których nie był w stanie zrozumieć, co jeszcze bardziej go zestresowało. Po chwili drzwi od kuchni otworzyły się, a do pomieszczenia weszła brunetka. Jej twarz rozjaśniła się dopiero wtedy, gdy zobaczyła Josha. 

— Przepraszam, że musiałeś na mnie czekać. — odpowiedziała, podchodząc do Josha, który wstał z kanapy.

— Nie szkodzi. — odpowiedział krótko, spoglądając w dół.

— Mówiłeś, że chciałeś mi coś powiedzieć. — zaczęła dziewczyna, podchodząc nieco bliżej chłopaka. 

Josh przełknął ciężko ślinę i spojrzał na Debby. 
Lubił ją. Bardzo ją lubił. Nie był w niej zakochany, to było oczywiste, ale na pewno zauroczony i chciał spróbować stworzyć z nią jakiś związek, lecz to co usłyszał sprawiło, że pojawiły się wątpliwości. 
Jej matka miała rację.
Zasługiwała na kogoś o wiele lepszego.

— To już nie jest ważne. — wymamrotał Josh, odsuwając się nieco od dziewczyny, gdy ta chciała złapać go za dłoń.

— Co się stało? — zapytała cicho, gdy Josh ze skuloną głową kierował się w stronę wyjścia z jadalni.

— Twoja mama ma rację. Zasługujesz na kogoś o wiele lepszego niż ja. — powiedział, podchodząc do drzwi wyjściowych.

— Josh, nie słuchaj jej, proszę. — głos Debby załamał się, wypowiadając te słowa. — Ja nie myślę tak jak ona. — dziewczyna desperacko próbowała złapać niebieskowłosego za dłoń, lecz on wyrwał ją nagle z jej uścisku, przez co dziewczyna odsunęła się na kilka kroków, a w jej oczach dostrzegł łzy.

— Tak będzie lepiej dla ciebie. — odpowiedział, po czym wyszedł z domu.

Od razu wyciszył telefon. Wiedział, że Debby za chwilę zacznie bombardować go wiadomościami, lecz teraz nie miał żadnej ochoty na to, by z nią rozmawiać. 
Szedł chodnikiem, a wokół niego rozciągały się te piękne, ogromne domy na które nie mógł już patrzeć. Spuścił wzrok i pozwolił, aby łzy zaczęły spływać mu po policzkach. 
W takich sytuacjach nie mógł być sam, dla swojego własnego dobra. Zadzwonił więc do Tylera mając nadzieję, że ma chwilę czasu. Okazało się, że sam wybiera się na przedmieścia do sklepu muzycznego. Udało mu się uzbierać wystarczająco dużo pieniędzy, aby kupić to, co chciał już od kilku dobrych miesięcy.

𝐕𝐎𝐋𝐓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz