26;

143 17 23
                                    

Tyler

   Tylerowi zajęły dwa tygodnie, by wrócić do normalnego życia. Dwa tygodnie wyjęte życiorysu, lecz było warto. Teraz czuł się o wiele lepiej. Mógłby powiedzieć, że nawet za lepiej niż powinien, lecz nie narzekał. Zawsze czuł się tka po wyjściu ze szpitala - jakby mógł przenosić góry, robić dosłownie wszystko, lecz z czasem wszystkie te złe emocje i odczucia wracały, z czym prędzej czy później musiał się pogodzić.
Po raz pierwszy w tym roku szkolnym wszedł do szkoły z uśmiechem na ustach. Po kilku krokach poczuł, jak ktoś otacza go ramieniem.

— Witam z powrotem. — Brendon uśmiechnął się szeroko, dociskając młodszego chłopaka do siebie. — Jak się czujesz? — zapytał, odsuwając się od bruneta.

— Czuję się dobrze, dzięki. — Tyler posłał chłopakowi lekki uśmiech gdy obydwoje podeszli do jego szafki.

— To dobrze. Wiesz... — chłopak odchrząknął, rozglądając się wokół, podczas gdy Tyler wyciągał z szafki swoje podręczniki. — Martwiłem się o ciebie. Ja, Josh, Debby. — słysząc ostatnie imię Tyler skrzywił się nieco. Po tym co stało się miedzy nim a Debby omijał ją szerokim łukiem, lecz nie zawsze było to możliwe, gdy dziewczyna była wręcz przylepiona do Josha, który ostatnio spędzał z Tylerem coraz to więcej czasu. Oczywiście obydwoje milczeli jak grób, lecz Tyler bał się, że jeżeli nie ona to on nie wytrzyma i powie Joshowi to co się stało. — Ludzie z twojej klasy też. W sumie to wszyscy, którzy cię znali pytali gdzie się podziałeś.

— Chyba nie powiedziałeś im gdzie byłem? — zapytał, na co Brendon szybko pokręcił głową.

— Nie, no coś ty. Powiedziałem im, że miałeś okropną grypę, czy coś takiego. Dlatego cię nie było. Tylko ci, którzy lepiej cię znają wiedzą prawdę. — odpowiedział, pomagając brunetowi zapakować podręczniki i zeszyty do jego plecaka. — Jesteś dla nas ważny, Tyler. — chłopak odezwał się w pewnym momencie, a jego słowa sprawiły, że Tyler wbił w niego wzrok. — Nie zapominaj o tym. Masz rodzinę, masz przyjaciół - masz dla kogo żyć. Nigdy o tym nie zapominaj, proszę. — Brendon ścisnął ramię Tylera po czym odszedł.

Nigdy nie widział Brendona takiego... poważnego i opiekuńczego. Zawsze widział go jako błazna grupy, którego jedyną misją w szkole było zaliczenie największej liczby dziewczyn i facetów, lecz był mile zaskoczony. Uśmiechnął się sam do siebie i już miał iść w stronę klasy, gdzie miała odbyć się pierwsza lekcja, gdy poczuł jak jego telefon wibruje. 
Wiadomość od Brendona.

,,Dzisiaj o siódmej robię małą domówkę u siebie. Sami znajomi, zero tłumów - tak jak lubisz. Widzimy się potem."

Najwyraźniej nauka na sprawdzian z angielskiego musiała poczekać.

~~~

— Gdzie się wybierasz?

Głos Josha sprawił, że Tyler zatrzymał się w połowie kroku.

Korytarz jak i cała szkoła była już prawie opustoszała. Wszyscy już dawno zdążyli wyjść na zewnątrz lub do swoich domów. Tyler jednak musiał zostać dłużej, by porozmawiać ze swoją wychowawczynią na temat jego nieobecności i nadrobienia materiału.

— Do domu. — odpowiedział zaskoczony, odwracając się w stronę Josha.

— Nie zapomniałeś o czymś? 

— Cholera. — mruknął Tyler, podchodząc do Josha. — Jak bardzo spóźniony jestem? — zapytał, sam wyciągając telefon z kieszeni i spoglądając na godzinę.

— Spokojnie, lekcja jeszcze się nie zaczęła. — odpowiedział Josh, gdy obydwoje skierowali się w stronę sali.

Gdy weszli do środka, w pomieszczeniu już znajdowała się nauczycielka i kilkoro innych uczniów.

𝐕𝐎𝐋𝐓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz