Za dziesięć minut miał odbyć się pierwszy koncert, a Josh jeszcze się nie zjawił.
Trema nigdy nie zjadała Tylera. Zawsze potrafił nad nią zapanować, teraz jednak strach i stres dawały o sobie we znaki myśląc, że będzie musiał odwołać koncert. Na jego szczęście była przy nim Jenna która od spotkania w kościele nie starała się nie opuszczać Tylera na krok. Nawet teraz siedziała obok niego i gładziła go po plecach mówiąc, że o tej porze ludzie wracają z pracy do domów i pewnie przez to zrobił się korek.
Chciał jej wierzyć, ale jego podświadomość mówiła mu co innego.
Mieli za sobą już kilka prób i Tyler mógł zauważyć, że Josh bardzo się do nich przykładał, przez co polubił je jeszcze bardziej. Josh łatwo się uczył, miał naprawdę dobrą pamięć do takich rzeczy, więc nauczenie się grać kilku piosenek przyszło mu całkiem łatwo i szybko co budziło u Tylera podziw. I zazdrość.
Może jednak wcale tak nie było? Od zawsze był nauczony nie ufać swojemu mózgowi. Często to, co wydawało mu się prawdą okazywało się być kompletnie czymś innym więc dlaczego teraz miało być inaczej?W pewnym momencie na korytarz w którym się znajdowali wbiegł zdyszany Josh. Jenna uśmiechnęła się, od razu go witając, natomiast Tyler potrzebował jeszcze kilku sekund by zdać sobie sprawę z tego, że jednak nie wszystko stracone.
— Przepraszam za spóźnienie. — powiedział Josh, podchodząc do Tylera który ciężko opierał się o ścianę. — Rzuciłem pracę.
— Co? — zapytał cicho Tyler, odrywając wzrok od podłogi by w końcu spojrzeć na Josha po raz pierwszy tego wieczoru.
Dopiero teraz zauważył, że mężczyzna w niczym się nie zmienił. Jasne, nieco spoważniał jak przystało na jego wiek, a na jego ramieniu pojawił się niedokończony tatuaż, ale wciąż przypominał z charakteru tego samego Josha z liceum.
— Rzuciłem pracę. — powtórzył Josh, wzruszając obojętnie ramionami. — I tak czekałem na jakiś dobry powód by to zrobić. Była cholernie nudna. — powiedział, zaglądając na chwilę na scenę. — Całkiem dużo ludzi. — mruknął do siebie, wracając do Tylera i Jenny. — Jeżeli mamy grać razem to nie wydaje mi się, żeby druga praca była mi potrzebna. — stwierdził.
— Czyli przyjmujesz moją propozycję? — zapytał Tyler, na co Josh kiwnął głową, uśmiechając się pod nosem.
— Czemu nie? — Josh znowu wzruszył ramionami. — Chyba, że masz coś przeciwko temu?
— Nie, nie. — odpowiedział od razu brunet. — Dzięki, naprawdę to doceniam. — dodał nieco ciszej. — Okej, ludzie na nas czekają. — powiedział, sam chwilę spoglądając na scenę.
Josh miał rację - tym razem zjawiło się dość sporo ludzi. Zazwyczaj Tyler grał dla małej widowni składającej się zazwyczaj z około trzydziestu ludzi, tej nocy jednak było ich znacznie więcej, około stu. Nie czuł przez to jakiejś większej presji tak samo jak Josh, który wyglądał na kompletnie spokojnego gdy obydwoje weszli na scenę.
~~~
Okazało się, że koncert wyszedł lepiej niż przypuszczał. Zgadywał, że to przez Josha który przyniósł do zespołu odrobinę świeżości, czegoś nowego.
Następne koncerty wyglądały mniej więcej tak samo, w dobrym znaczeniu. Tyler na scenie miał dużo energii, Josh jeszcze więcej, więc dobrze ze sobą współpracowali dając publiczności naprawdę ciekawy pokaz.
Z czasem Tyler zaczął czuć że ma naprawdę spory dług u Jenny. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby nie ona, to nie miałby pojęcia gdzie by się teraz znajdował. Jenna natomiast zawsze była bezinteresowna. Zawsze była u jego boku jako dobra przyjaciółka, lecz Tyler doskonale wiedział, że chciała czegoś więcej.
Wolnego wieczoru postanowił zabrać ją na randkę, jednak jak się później okazało zrobiła się z tego podwójna randka, gdy do nich postanowili dołączyć Josh i Debby. Tyler nigdy nie wyobrażał sobie, że bierze dziewczynę za rękę, że ją całuje, że zabiera do restauracji - zawsze w takich myślach górowali mężczyźni, nie kobiety. Było to jednak jedyną rzeczą, którą mógł podarować kobiecie za to, że była z nim przez te ostatnie kilka miesięcy gdzie codziennie go wspierała, nie oczekując niczego w zamian.
Była to prosta, mała restauracja z racji tego, że Josh i Tyler wciąż byli spłukanymi artystami. Mimo to dziewczyny nie narzekały, co ich cieszyło. Tego wieczoru miał skupić całą swoją uwagę na blondynce, jednak jego wzrok prędzej czy później padał na czerwonowłosego.
Po ukończeniu liceum uczucie które posiadał względem Josha szybko zniknęło przez to, że stracili ze sobą kontakt i Tyler nie miał większego problemu z pogodzeniem się z tym. Wszystko jednak wróciło do licealnej normy gdy zobaczył go tamtego dnia w sklepie muzycznym. Motylki w brzuchu, niepokój, to podekscytowanie... Nie miał zamiaru zaprzeczać tego przed sobą - uczucie wciąż było, a podczas nieobecności Josha najwyraźniej odeszło na dalszy plan dając Tylerowi iluzję, że było inaczej.
Tyler nie był tym typem osoby, która trzymała takie rzeczy tylko dla siebie. Jeżeli coś do kogoś czuł to dawał o tym do zrozumienia, tak jak zrobił wcześniej z Joshem i chciał to zrobić ponownie. Chciał mu powiedzieć przy wszystkich tych ludziach, nawet przy Debby i Jennie, że wciąż mu się podoba - cholera, może nawet go kocha, ale nie mógł im tego zrobić. Pomimo wcześniejszej przerwy to obecnie właśnie Jenna, Debby i Josh byli dla niego najbliższymi ludźmi, więc nie zamierzał tego zaprzepaścić w jedną noc.
Postanowił więc trzymać swoje uczucie w tajemnicy do odpowiedniego momentu.
A nadszedł on całkiem szybko, bo zaledwie pół roku później.
Krótko przed koncertem Tyler został poinformowany, że nim i Joshem zainteresowała się wytwórnia muzyczna, która po koncercie postanowiła zaproponować im dołączenie do ich firmy.
Jeszcze tego samego dnia mieli co świętować.
Impreza odbyła się w miejscu w którym jeszcze kilka godzin wcześniej grali koncert.
Oznaczało to więcej pieniędzy, więcej ludzi i większe możliwości w tworzeniu muzyki. Tyler był szczęśliwy. Głównie nie sięgał po alkohol, lecz gdy nadawała się do tego dobra okazja, to nie znał umiaru.
Po kilku kieliszkach wódki, po kilku butelkach piwa Tyler usiadł na kanapie gdy w końcu udało mu się odnaleźć Josha samego, bez żadnego towarzystwa. Sam Josh również był nieco podpity.
Gdy Tyler był pijany to jego język lubił się rozplątywać, mówiąc o rzeczach, o których normalnie nie rozmawiałby tak komfortowo.— Josh. — Tyler odezwał się, zwracając przy tym jego uwagę na siebie.
Mężczyzna oderwał wzrok od swojego telefonu i spojrzał pytająco na swojego przyjaciela.
— Chciałbym żebyś wiedział o tym, że wciąż coś do ciebie czuję. — powiedział Tyler.
Josh spoglądał na Tylera w ciszy przez dobre kilka sekund, wyraźnie zaskoczony i zbity z tropu.
— Tyler. — Josh westchnął, odstawiając swoją butelkę piwa na stolik przed nimi. — Mówiłem ci już że nic z tego nie wyjdzie. Jesteś dla mnie tylko przyjacielem, nikim więcej. — Josh wydawał się zmęczony i skołowany, tłumacząc to Tylerowi. — Zresztą, mam dziewczynę.
— To zerwij z nią. — brunet wzruszył ramionami, nie widząc w tym nic złego.
— Nie, Tyler! — Josha wyraźnie zdenerwowały słowa Tylera. — Jeżeli chcesz żebyśmy się dalej przyjaźnili to pogódź się z tym, że nigdy nic z tego nie wyjdzie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi i niech tak zostanie, proszę. — powiedział Josh, tym razem o wiele spokojniej.
— Ale... — Tyler próbował wymyślić jakiś argument, cokolwiek co mogło zatrzymać Josha tej nocy, lecz nie był w stanie znaleźć niczego. — Masz rację, przepraszam. — mruknął.
— A co z Jenną? — zapytał, upijając łyk z butelki. — Nie jesteś z nią szczęśliwy?
Tyler przewrócił oczami, opierając się o sofę.
— To skomplikowane. — odpowiedział krótko.
Ta rozmowa szybko zniszczyła mu humor.
Na kilka następnych lat.