Trzy

227 15 13
                                    


"Kręte łuki

(nie)wiernej rzeki

towarzyszą mi

każdego dnia

wilgoć jej nurt

mam w nozdrzach"

Poprawiłeś kołnierz błękitnej koszuli, która w satysfakcjonujący cię sposób uwydatniała twoje wysportowane, wyrzeźbione ciało oraz świetnie komponowała się z barwą twoich tęczówek. Zapiąłeś na prawym nadgarstku pasek od czarnego zegarka i spryskałeś się intensywnymi perfumami. Delikatnie dotknąłeś jeszcze palcami włosów, aby wyrównać ich ułożenie i zerknąłeś przelotnie na swoje lustrzane odbicie. Skinąłeś głową zadowolony z efektu twojej końcowej prezentacji i okręciłeś się na pięcie. Zgarnąłeś z kuchennego blatu czarny, skórzany portfel i ulokowałeś go w kieszeni jasnych dżinsów dokładnie w momencie, kiedy twoje uszy zaatakował klakson czekającej już taksówki. Zatrzasnąłeś za sobą drzwi mieszkania i pokonałeś plik schodów w zadziwiająco szybkim tempie. Zagłębiłeś się we wnętrzu zamówionego samochodu i wypowiedziałeś adres, pod którym miała na ciebie czekać brunetka. Kierowcą skinął głową i nacisnął gaz, włączając się do ruchu ulicznego. Ty tymczasem przymknąłeś powieki i odchyliłeś głowę do tyłu. Potrzebowałeś tego wyjścia. Pragnąłeś odpędzić od siebie spustoszenie jakie zasiała w twoim umyśle brunetka tej pamiętnej nocy, a tym bardziej kumulujące się przebiegiem odwiedzin w domu towarzyskim. Od tamtej pory każdej nocy w śnie nawiedzała cię jej sylwetka kryjąca się za oknem budynku i smutne, przygaszone ciemne oczy. Tęczówki zupełnie inne niż te, po których rozlewała się pewność siebie i widoczny był zagadkowy wciąż dla ciebie połysk. Nigdy nie zaznałeś posmaku wyrzutów sumienia, ale uświadomiłeś sobie właśnie, że rzeczywistość, która była odzwierciedlana w twoich snach jako jawa rutynowo pobudzała je w tobie. Przełknąłeś głośno ślinę. Łaknąłeś odpoczynku. Zwyczajnego dnia bez jej osoby w twoich myślach, bez jej wizerunku przed twoimi oczami, bez widma tamtej nocy. Ze snucia refleksji wyrwał cię męski, gruby głos. Opuściłeś wnętrze taksówki, ale tylko na kilka sekund, aby otworzyć jej drzwi przed Izabelą, która spoczywała na jednej z ławek w parku. Opadła na tylne siedzenie obok ciebie, a ty objąłeś ją ramieniem, zaciągając się jej słodką, owocową wonią i stawiając sobie za cel skupić się dzisiejszego wieczoru jedynie na niej. Twoja dziewczyna zwróciła głowę w twoim kierunku, a na jej uwydatnionych policzkach dało się dostrzec urocze dołeczki, kiedy zaprezentowała ci za osłoną o jasnym odcieniu szminki śnieżnobiałe uzębienie, spoglądając ci głęboko w oczy.

- Gdzie mnie zabierasz?-spytała zaciekawiona, wpatrując się w ciebie piwnymi tęczówkami, po których powierzchni rozbłyskiwało podekscytowanie.

- Gdybym ci powiedział to już nie byłaby to niespodzianka.- uraczyłeś ją cwanym uśmiechem, odwracając głowę w kierunku szyby.- Uspokoję cię. Wyglądasz jak najbardziej odpowiednio.–wychrypiałeś do jej ucha, zahaczając czubkiem języka o płatek jej ucha.

Pod opuszkami palców znajdującymi się na jej opalonej skórze ramienia odczułeś jak wzdrygnęła się na twój niespodziewany ruch. Popatrzyła na ciebie zaskoczona, ale zarazem z nutką zawstydzenia w oczach z powodu reakcji swojego ciała na twoją pieszczotę. Mimowolnie kąciki twoich ust wzbiły się na wyżyny, gdyż fakt jak na nią działeś podobał ci się najbardziej w tym całym waszym związku. Oparła głowę o twój bark i rozkoszowała się ciszą jaka pomiędzy wami zapanowała. Po chwili rozwarłeś przed nią drzwi i podałeś rękę, pomagając wysiąść, gdyż pokaźnych rozmiarów szpilki trochę jej to utrudniały. Wręczyłeś mężczyźnie uzgodnioną kwotę w postaci banknotów, rzucając, że nie potrzebujesz reszty i chwytając Krzan pod ramie, pociągnąłeś ją w kierunku wejścia do lokalu. Posłała ci skąpany ciepłem uśmiech i powędrowała do wskazanego przez ciebie stolika, a ty podszedłeś dopełnić formalności. Dołączyłeś do niej kilka minut później i złączyłeś wasze dłonie, układając je na białym obrusie zdobiącym blat stołu. Wolną ręką rozlałeś szkarłatnego płynu do waszych kieliszków i wzniosłeś toast za waszą miłość.

Życie to bieg przez kosmos, trochę łez, czasem rozkosz II Michał FilipOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz