Piąty

263 15 4
                                    



" Chciałabym Cię jutro zobaczyć

Nawet jeśli trwałoby to tylko

sekundę."

Pustym wzrokiem wpatrywałeś się w śnieżnobiałą kartkę trzymaną w dłoni i zapisaną błękitnym atramentem długopisu z wytycznymi dotyczącymi ćwiczeń siłowych oraz przyłapywałeś się na myślom wędrującym mimowolnie i nieuchronnie w kierunku szatynki. Nie zlustrowałeś wzorkiem nawet połowy dokonanych przez klubowego trenera przygotowania fizycznego zapisków, a już po zakamarkach twojego umysłu błądziła Julia. Widmo twoich dłoni badających wnikliwie aksamitność jej skóry, ust wpijających się z łaknieniem w jej zmysłowe wargi czy jej spoglądające głęboko w twoje oczy ciemne tęczówki płonące żarem nie opuszczało cię ani na moment i towarzyszyło nawet podczas wizyty wraz z zespołem na siłowni. Otocznie nie przeszkadzało ci w przytoczeniu w pamięci jej rozległych jęków czy pokrzykiwań zawierających wersję twojego pełnego imienia. Do rzeczywistości przywrócił cię dopiero uderzający solidnie w twoją głowę kamerzysta. Zadarłeś na niego wzrok i zmarszczyłeś brwi zdezorientowany.

– Bicek, do cholery! – gestykulował żywo dłońmi.– Miałeś się uśmiechnąć do kamery! Proszę cię o to od jakiś pięciu minut!– atakował cię pretensjami Kurasiewicz.

– Wyluzuj. – rzuciłeś jedynie, sięgając po przeźroczystą butelkę. Zwilżyłeś bezbarwną, chłodną cieczą usta wraz z gardłem i posłałeś Adasiowi delikatny uśmiech. – Jestem gotowy.

Mężczyzna westchnął głośno, przewracając oczami na co ty jedynie zaśmiałeś się pod nosem. Milczał jednak i posłusznie nakierował na ciebie sprzęt, dając ci znak za pomocą uniesienia kciuka, abyś wykonał swoje zadanie. Wywiązałeś się z niego obiecująco i poderwałeś z miejsca, powracając do ćwiczeń. Zerknąłeś kątem oka na punkt wyznaczony na liście i chwyciłeś hantle w dłonie, zaciskając szczękę. Przymknąłeś powieki i wzniosłeś ciężar ku górze, aby po chwili przyciągnąć do klatki piersiowej i powtórzyć ten sam schemat kilkanaście razy. Odetchnąłeś z ulgą, kiedy trener oświadczył, że na dzisiaj koniec. Lodowaty strumień wody ostudził twoje rozgrzane ciało, ale płonące znacznie słabiej niż podczas obecności szatynki w łóżku. Mimowolnie wzniosłeś nikle kącik ust na tą myśl i otarłeś wilgotną skórę śnieżnobiałym ręcznikiem. Odświeżony i orzeźwiony opuściłeś budynek, drepcząc powoli w kierunku zamieszkiwanego przez ciebie radomskiego osiedla.

***

"Byłem z tobą bardzo blisko, czasami gdy patrze w gwiazdy myślę jaką byłaś dziwką

Czasami gdy patrzę w gwiazdy myślę jaką mamy przyszłość"

Grafitowe niebo otulało panoramę miasta. Subtelny wiatr muskał skórę twojej twarzy, targając lekko twoimi roztrzepanymi włosami. Zagłębiony w brzmieniu ulubionych utworów przemierzałeś truchtem oświetlone przez strumień światła latarni ulice, pozwalając wydostawać się z twoich ust płytkiemu oddechowi. Gdy przystanąłeś naprzeciwko przejścia dla pierwszych, oczekując zmienienia się sygnalizacji świetlnej na zieloną barwę w zasięgu swojego wzroku dostrzegłeś niepokojącą sytuację. Szatynka przyodziana w czarną, skórzaną kurtkę spoczywała naprzeciwko starszego od niej mężczyzny i przygważdżana była przez niego solidnie do potężnego kubła na śmieci. Mimo, że dziewczyna ta siała w tobie tyle wściekłości i serwowała rozrywkę, aby urozmaicić ci życie z ukochaną nie mogłeś przejść obok tego obojętnie, a tym bardziej, kiedy cisnął w jej stronę obelgi i wykonywał zamach w pobliżu jej twarzy, aby za pewne obdarować jej policzek dotkliwym uderzeniem, a byłeś pewien, że na jednym by się nie skończyło. Pośpiesznie omiotłeś wzrokiem ulice i kiedy nie dostrzegłeś przemierzających ją samochodów na maksymalnym tempie skierowałeś się w tamtym kierunku. Pokręciłeś głową, dochodząc do wniosku, że Julia nie powinna była przechodzić przez park o tak później porze, a mimo to się na to zdecydowała. Była cholernie pewna siebie, co też szło w parze z odwagą, ale niebezpieczeństwo czyhające w tym miejscu paraliżowało. Przystanąłeś ostrożnie za mężczyzną, lustrując wzrokiem jej twarz i rejestrowałeś jak przełyka głośno ślinę oraz przerażenie bijące z jej ciemnych tęczówek. Chwyciłeś zapewne jej klienta za barki i odciągnąłeś z całej siły do tyłu. Upadł a ty pośpiesznie przystanąłeś przed dziewczyną, aby ochronić ją przed tym niepokojącym człowiekiem.

Życie to bieg przez kosmos, trochę łez, czasem rozkosz II Michał FilipOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz