Trzydzieści dwa

124 4 5
                                    




"Chciałbym spędzać z tobą wakacje i urodziny, okresy pracowite i leniwe weekendy.
Chciałbym mieć odciski palców pomazanych masłem na moim biurku. Chciałbym mieć niezrozumiałe dla innych żarty, i kłótnie, i wszystko inne. Chciałbym spędzić z tobą całe życie."






- Michał zaczekaj. - usłyszałeś za sobą głos rodzicielki. Byłeś na nią wściekły, choć z drugiej strony, była twoją mamą. Zawsze wspierała cię w trudnych chwilach, zawsze mogłeś jej się wygadać i zawsze cię rozumiała. Nie potrafiłeś tak po prostu zostawić jej samej na hali. Odwróciłeś się powoli i smutno na nią spojrzałeś.

- Dobrze. - westchnąłeś. Twoja matka popatrzyła na stojącą za tobą Julię - Ona zostaje. - dodałeś chwytając ją mocniej za rękę.



- Synu, ja rozumiem, że się zafascynowałeś, każdy w życiu ma momenty słabości... - zmarszczyłeś brwi nie wiedząc do czego dąży, ale nie chciałeś jej przerywać. - Ale czy warto zostawiać prawdziwą miłość dla przelotnego romansu?

- Słucham?! - krzyknąłeś wytrzeszczając oczy, byłeś w totalnym szoku. A myślałeś, że w końcu coś zrozumiała....

- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zamienisz Izabelę, kobietę z klasą na kogoś takiego? Iza cię szczerze kocha, a ona pewnie tylko....

- Ona ma imię Julia, mamo! - warknąłeś. - I czy ci się to podoba czy nie, kocham ją jak nikogo innego. Chcę iść z nią przez życie i pogódź się z też z tym, że to ona zostanie kiedyś matką twoich wnuków. Jeśli tego nie zaakceptujesz nie mów do mnie synu! - wykrzyczałeś wściekły i ruszyłeś w stronę wyjścia z hali, zostawiając tam osłupiałą matkę. Zaciągnąłeś się chłodnawym powietrzem i usiadłeś na ławce, byłeś zły. Jak druga najważniejsza kobieta w twoim życiu mogła tak traktować twoją ukochaną, twój skarb? Nie pojmowałeś tego.

- Michaś. - poczułeś ciepłą dłoń na ramieniu. Przygarnąłeś mocniej do siebie Julkę wtulając się w jej włosy. Jej dotyk działał na ciebie kojąco.

- Nikt cię nie będzie obrażał mała. - musnąłeś wargami jej czoło.

- Kochanie, ale to twoja mama... - szepnęła cicho.

- Bez znaczenia, musi w końcu zrozumieć, że jesteś dla mnie najważniejsza. Im szybciej to zaakceptuje tym lepiej dla niej. - mruknąłeś już znacznie spokojniejszym tonem. Szatynka położyła ci głowę na ramieniu i splotła wasze dłonie.

- Misio mój obrońca.... - uśmiechnęła się pod nosem. - Ale akurat w tym przypadku wolałabym, byście się nie kłócili z mojej winy. Rodzice są ważni.

- Wiem, ale powinni też nas wspierać w każdym momencie. Mam nadzieję, że ona w końcu zobaczy, dzięki komu jestem tak bardzo szczęśliwy. - spojrzałeś na swoją dziewczynę z czułością. W odpowiedzi dostałeś całusa w policzek.

- Zamiast się migdalić na ławce, może dołączycie? - spojrzałeś na rozbawionego Fornala.

- A co kurwa zazdrościsz? - prychnąłeś i podniosłeś się z ławki, podchodząc wraz z Julką do niego i Dominiki.

- Nie mam czego, bo mam swój skarb. - przyjmując zerknął w stronę blondynki - To co idziemy do mnie? Mam dobre procentowe zaopatrzenie.

- Może być. - wzruszyłeś ramionami - Ale wiesz co Tytus, jedno musisz przyznać. - Tomek spojrzał na ciebie pytająco - Mamy zajebiste dziewczyny.

Życie to bieg przez kosmos, trochę łez, czasem rozkosz II Michał FilipOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz