Piętnaście

184 14 21
                                    

"Daj mi siebie więcej mała, nie chcę tylko trochę

Daj mi siebie całą, nie zostawiaj nic na potem

Daj mi swoje serce, daj mi całe swoje ciało"

-Powiesz coś wreszcie?- sapnąłeś zaniepokojony jej stanem, zagłębiając palce w ciemnych włosach, aby je przeczesać.

Momentalnie utkwiła spojrzenie ciemnych tęczówek w twojej twarzy, przenosząc ich wzrok z podłoża. W jej oczach malowało się zdezorientowanie. Zupełnie jakby nie docierało do niej co właśnie się stało, a ty byłeś najzwyczajniej w świecie zawiedziony, podziwiając zagubienie, którym pokryta była jej twarz. Tłumaczyłeś je sobie ilością procentów krążących w jej krwiobiegu, ale doskonale wiedziałeś Michale, że wasza relacja od początku miała dziwny przebieg i tradycyjne słowa, które wypowiadały w swoim kierunku klasyczne pary w waszym przypadku mogły mieć zupełnie inne odzwierciedlenie, znaczenie. Westchnąłeś głośno, opierając się plecami o chłodną powierzchnie ściany. Wlepiłeś w nią swoje wnikliwe spojrzenie błękitnych tęczówek i oczekiwałeś na jaki kolwiek ruch z jej strony. Nie chciałeś na nią napierać, ale powoli ta cisza, która trwała już kilkanaście minut zaczynała ci ciążyć. Czułeś się jakby ktoś obwiązał twoją szyję potężnym, solidnym sznurem, a na jego końcu przymocował ciężar, który ciągnął cię na dno i zablokowywał dopływ powietrza, czyniąc to wbrew twoim sprzeciwom. Uformowałeś dłonie w pieści, gdy twoje ciało zalewała coraz to obfitsza fala irytacji.

-Michał...-szepnęła słabo, bawiąc się dłońmi i unikając twojego wzroku. Miałeś wrażenie, że próbuje dobrać odpowiednio słowa.

-Co, Michał?! Co, Michał!?-wrzasnąłeś, dając ujście kumulującym się w tobie emocjom.-Boisz się, prawda?-ująłeś jej twarz w twe smukłe dłonie.- Boisz się poczuć coś do mnie. Boisz się, że cię skrzywdzę, ale coś ci powiem. Już za późno. Już poczułaś i ja też. Myślisz, że opłaca nam się zawracać do portu? -uniosłeś pytająco brew, przyglądając jej się uważnie.

-To nie tak...-powiedziała słabo, spuszczając wzrok.-Ja po prostu się tego nie spodziewałam.-dodała cicho.

-Ja tez, ale choć raz odpuściłem sobie kontrolowanie siebie. Pozwoliłem się toczyć sprawom swoim torem i cóż stało się. Te słowa same wypadły mi z ust, a skoro tak się stało to znaczy, ze tak jest.- tłumaczyłeś jej cierpliwie, gładząc zewnętrzną częścią dłoni jej policzek.-Wiem co sobie o mnie myślisz, że jestem chujem, że mogę cię potraktować jak Izę, ale zrozum, że to to ty mnie zmieniasz. To ty sprawiasz, że staję się lepszy i już jestem lepszy niż kiedyś.-wzniosłeś nikle kąciki ust.

-Filip, stop.-rzekła ostro.- Bo się zapowietrzysz.-zachichotała cicho.- Nie, nie myślę tak. -pokręciła z delikatnym uśmiechem głową.-Wiem, że byś mnie nie skrzywdził.- opuszkiem kciuka przesunęła po twoim policzku, spoglądając ci głęboko w oczy.-Spróbujmy, Michał. Spróbujmy jako para. - wypowiedziała nieśmiało, splatając swoje drobne palce z twoimi smukłymi.

Spojrzałeś na nią z uniesioną brwią, nie spodziewając się takiego rozwoju sytuacji. W głębi serca odczuwałeś cząstkę zawodu, że z jej słów nie padły te wyjątkowe, piękne dwa słowa, ale po części ją rozumiałeś. Wiele przeszła i potrzebowała czasu, aby odbudować w pełni zaufanie względem płci przeciwnej. Nie poznawałeś siebie, Michale. Kiedyś liczyła się dla ciebie tylko dobra zabawa, przyjemność, a teraz wyczekiwałeś, że z ust kobiety zostaną skierowane do ciebie ważne, wręcz kluczowe w związku słowa. Rozciągnąłeś leniwie jeden kącik ust do swoich myśli i oplotłeś silnymi ramionami drobne ciało szatynki. Julia skwitowała twoje gwałtowne, niespodziewane zachowanie głośnym śmiechem i odwzajemniła uścisk, wtulając się w ciebie zachłannie. Twoje prawie dwumetrowe ciało oblała fala ulgi spowodowana takim zakończeniem tego posunięcia, nad którym kompletnie nie panowałeś. Cieszyłeś się, że wreszcie oficjalnie mogłeś przyznawać się do Julii jako twojej dziewczyny. Naznaczyłeś ustami jej czoło, obserwując jak momentalnie przymyka powieki i wzdycha głośno. Wsłuchiwałeś się w jej miarowy oddech, pragnąc to czynić już do końca życia. Ten odgłos siał w tobie stoickość. Otulał każdą komórkę twojego ciała i wprawiał w błogość, wypędzając niepokój, nerwowość z zasobu doskonale znanych przez ciebie pojęć. Gdy ona była obok byłeś skazany tylko na przeżywanie jednego stanu. Szczęścia, Michale.

Życie to bieg przez kosmos, trochę łez, czasem rozkosz II Michał FilipOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz