"Ona nie była sztuką,
tylko dziełem sztuki, takim,
którego nie można kupić."
Przymknąłeś powieki i wsparłeś się dłońmi o metalową barierkę niewielkiego balkonu. Oddychałeś głęboko, powoli, rozkoszując się wonią wilgoci, zapachem deszczu wirującym w twoich nozdrzach, jaki od rana otulał radomskie ulice. Rześkie powietrze ułatwiało ci analizę tego wszystkiego co ostatnio wydarzyło się w twoim życiu, które nadal stuprocentowo nie było twoim dawnym życiem, Michale. Wciąż łapałeś się na marszczeniu brwi lub niezrozumiałym spojrzeniu kierowanym w stronę bliskiej ci osoby, która mówiła o rzeczy czy wydarzeniu jakie z tobą dzieliła z wyraźnym uśmiechem na ustach, a ty nie miałeś pojęcia o czym ci opowiadała. Wiedziałeś, że ranisz tym otaczających cię ludzi, ale nic nie mogłeś na to zaradzić. Poprawiłeś spoczywającą na twoim ciele kraciastą koszulę, odczuwając lekki wiatr łaskoczący twoją odkrytą skórę torsu i spojrzałeś przez ramie do wnętrza mieszkania, aby upewnić się czy szatynka nadal zaznaje snu. Odetchnąłeś z ulgą, gdyż potrzebowałeś chwili wytchnienia dla samego siebie i poczułeś strugę deszczu muskającą twój ciepły policzek. Twoje ciało wzdrygnęło się na kontakt z chłodną cieczą i ponowiło to, gdy kolejne krople deszczu atakowały twoją sylwetkę, lecz kompletnie ci to nie przeszkadzało. Uwielbiałeś deszcz, choć w dzieciństwie przecież tak go nie znosiłeś. Od pewnego czasu jednak twoje podejście do tego żywiołu natury się zmieniło i nie pojmowałeś dlaczego. Twoje błękitne tęczówki lustrowały wzrokiem pogrążone w ulewie miasto, a płuca delektowały się orzeźwiającym powietrzem. Twoje spojrzenie padło na podjeżdżającą pod blok taksówkę w jasnych barwach, z której to wnętrza wydostali się mężczyzna oraz kobieta. Wtem twoja głowa otworzyła z pamięci pewien obraz, który sprawił, że twój oddech gwałtownie przyśpieszył, a z rozchylonych ust wydobył się cichy jęk. Słyszałeś ten melodyjny głos przesiąknięty zniecierpliwieniem i pragnieniem mówiący " niech ta taksówka jedzie szybciej". Widziałeś podtrzymywaną przez nią ciemną butelkę wypełnioną szkarłatną cieczą, która odpowiadała za wasze upojenie alkoholowe, gdy taksówką podążaliście do twojego mieszkania. Michale, pamiętałeś! Odczuwałeś na nowo jej płonące od podekscytowania dłonie, w nozdrzach czułeś jej otumaniający zapach, a pod palcami zdawałeś się odczuwać jej jedwabistą skórę, którą pieściłeś w drodze do mieszkania jak i w nim. Zalała cię fala gorąca, którą chłodne strugi deszczu pomagały ci okiełzać. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową, dziękując w duchu parze, która już jakiś czas temu zniknęła za drzwiami klatki schodowej. Kąciki twoich ust wzbiły się na wyżyny, a oczy rozbłysnęły radośnie na widok Julii odzianej jedynie w swój śnieżnobiały szlafrok, która wspierała się ramieniem o balustradę drzwi balkonowych, przyglądając ci się z uniesioną brwią.
-Michaś, wszystko gra? -wypowiedziała łagodnym głosem.
-Zakurwiście gra!- wrzasnąłeś rozanielony faktem, że odzyskałeś ułamek waszej układanki.
Momentalnie podreptałeś do niej i chwyciłeś pod udami, wznosząc ją nad podłogę salonu. Zdezorientowana dziewczyna instynktownie oplotła dłonie wokół twojej szyi i przylgnęła do ciebie szczelnie, gdy zacząłeś wirować wraz z nią wokół własnej osi i wrzeszczeć rozparty radością po każdy milimetr twojej prawie dwumetrowej sylwetki.
-Michał, powiesz mi wreszcie o co chodzi do cholery?!- podniosła ton głosu, gromiąc cię wzrokiem.
-Juli, ja wszystko pamiętam.-wyszeptałeś, spoglądając połyskującymi oczami w jej przepełnione radością i niedowierzaniem zarazem ciemne tęczówki.
CZYTASZ
Życie to bieg przez kosmos, trochę łez, czasem rozkosz II Michał Filip
FanfictionMichał Filip napotyka na swojej drodze Julię, z którą spędza przypadkową noc. Jak się później okazuję dziewczyna zaczyna intrygować atakującego swoją tajemniczością. Na jaw wychodzi pewien sekret, który zmienia wszystko. Jakie losy połączą tą dwójkę...