Dwadzieścia jeden

180 8 18
                                    


"Myślałem, że chociaż Ty zostaniesz na dłużej.

Lubiłem jak zaprzeczałaś gdy mówiłem, że i tak Ci się znudzę"

Tępym wzrokiem wpatrywałeś się w ciemną ciecz wypełniającą twój ulubiony kubek. Kubek, który często wyrywany był przez jej drobne dłonie i oplatany chudymi palcami. Upijała wtedy łyk napoju bogów i oddawała ci naczynie z odbitką jasnej szminki na brzegu. Jęknąłeś bezsilnie, gdy uzmysłowiłeś sobie tą rzecz i naprawdę pokładałeś wszelkie nadzieje, że parująca ciecz o wyrazistym smaku postawi cię na nogi po kolejnej nieprzespanej nocy. Jednak na marne, Michale. Kawa nie przywołała cię do porządku, tak jak ty nie uczyniłeś tego ze swoim życiem, które osnute było brakiem sensu i chęci do czego kolwiek. Westchnąłeś przeciągle, wspierając głowę na dłoni i zastanawiałeś się nad wynalezieniem sobie jakiegoś zajęcia, które zajmie twoje myśli. W takowej pozycji został cię Tomek, który niezauważalnie wparował do wnętrza twojego mieszkania.

-Nigdy w życiu nie widziałem cię tak przybitego.- skwitował twój stan ze smutną miną przyjmujący.

-Taaa..-mruknąłeś, zaszczycając go spojrzeniem.- Po co przyszedłeś?

-Nie możesz tak gnić w tym mieszkaniu.-westchnął, przysiadając naprzeciw ciebie.- Zabieram cię na spacer.-oświadczył z nikłym uśmiechem.

-Na spacer? Ja nie jestem żadną babą do zabrania na randkę, Tytus.- prychnąłeś niezadowolony.

-Jak zwykle narzekasz.- przewrócił oczami brunet.- Zbieraj się. No już.- ponaglił cię, widząc, że twoje chęci do wyjścia są zerowe.

Ostatecznie jednak poderwałeś się z krzesła zrezygnowany i uległeś napieraniu przyjaciela, wędrując do sypialni. Po przeskanowaniu zawartości otwartej szafy sięgnąłeś po czarną bluzę oraz ciemne dżinsy. Zgarnąłeś z kuchennego blatu plik kluczy z breloczkiem w kształcie kwadratu, za którego cienką warstwą szkła kryło się małe zdjęcie ciebie oraz Julii i kiwnąłeś Fornalowi głową w kierunku drzwi, oświadczając tym samym, aby zbierał się do wyjścia. Po chwili przemierzałeś centrum Radomia z dłońmi wbitymi w kieszenie spodni i pogrążony w luźnej pogawędce z towarzyszącym ci krakowianinem. Nad miastem rozciągały się ciemne chmury zwiastujące nadciagającą ulewę, a tobie na myśl przyszło, że utożsamiają się z twoim nastawieniem do życia. W porównaniu do ciebie przyjmujący tryskał dobrym humorem i raz po raz opowiadał ci żarty, które zazwyczaj by cię bawiły, ale dziś nie wywoływały nawet nikłego uśmiechu na twoich ustach.

-Wiem co skutecznie poprawi ci humor.-mruknął tajemniczo Tomek i chwycił cię za ramie, ciągnąc za sobą.

Zmarszczyłeś brwi, wpatrując się z niezrozumieniem w jego sylwetkę przysłaniającą ci rozciągający się przed wami obraz. Podziwiałeś go za zapał jaki wkładał, abyś choć na chwilę stał się dawnym, pogodnym człowiekiem, który uwielbiał z niego wyszydzać lub czynić to z otaczających was ludzi. Mimo twojego oporu na jakiekolwiek wyjścia czy rozmowy nie poddawał się i gdzieś w głębi byłeś mu za to wdzięczny. Był przy tobie. Opiekował się tobą, nie zostawił cię w potrzebie. Zachowywał się jak przyjaciel, najlepszy przyjaciel. Mimowolnie na ten wniosek twoje usta nawiedził cień uśmiechu. Tak bardzo pochłonęły cię refleksje nad osobą Tomasza, że nie spostrzegłeś nawet gdzie cię przyprowadził. Błękitne tęczówki sunęły po otaczającym was lokalu, wprawiając kąciki ust w wzbicie się na wyżyny. Fornal znał cię jak nikt inny, a to posunięcie było tego potwierdzeniem. Zaciągnął cię do waszej ulubionej lodziarni. Tej, w której jeszcze jakiś czas temu spoczywałeś z Izabelą i nim przy stoliku, zajadając się ubóstwianymi lodami i tej samej, do której zabrałeś Julię, chcąc uchronić ją przed deszczem, który wtedy niespodziewanie lunął na was przebywających na placu zabaw. To wspomnienie rozpaliło w tobie jednocześnie żar w sercu oraz smutek, który starałeś się zepchnąć na dno. Gdy już miałeś podziękować przyjacielowi twoim oczom ukazała się znajoma, smukła sylwetka. Przeciągnąłeś spojrzenie ku górze i zauważyłeś ciemne, brązowe pukle oraz ten śnieżnobiały uśmiech, którego pełno było na Instagramie czy w telewizji. Krzan żywo gestykulowała dłońmi, opowiadając coś z zaangażowaniem swojej towarzyszce o jasnym kolorze włosów. Zlekceważyłbyś ten fakt, a nawet jej obecność tutaj, gdyby nie słowa jakie obiły się o twoje uszy:

Życie to bieg przez kosmos, trochę łez, czasem rozkosz II Michał FilipOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz