13. Cud za cudem

220 14 1
                                    

Lipiec okazał się miesiącem cudów w jego wykonaniu. Jakiś niezwykły impuls kazał mu napisać do Katie, była tym tak bardzo zaskoczona, że stała się miła. Nie minęła nawet godzina, kiedy z jego strony wyszła propozycja, która była kolejnym cudem. Ostatnim i chyba największym było to, że dziewczyna zgodziła się na spotkanie z chłopakiem.

Oboje później intensywnie zastanawiali się, co do jasnej cholery zrobili. Teraz, po dokładnym przemyśleniu tego, dla obojga ten pomysł był idiotyczny. Mimo tego nic nie zrobili, on bardzo chciał tego spotkania, a ona była ciekawa tego i podziwiała jego prawdopodobnie chwilową odwagę. Wbrew sobie postanowiła dać mu szansę, cokolwiek to miało oznaczać.

Mieli dwa dni na mentalne i każde inne przygotowanie do tego spotkania. Levison odwiedził fryzjera, aby poczuć się pewniej, dzień wcześniej znalazł w szafie jego zdaniem nadającą się koszulkę i spodnie, ale jeszcze później zmienił też rzeczy na inne. Kate natomiast delikatnie się tym denerwowała, ale żadne z jej zachowań nie pokazywało tego.

W dzień niemal ostatecznego sądu oboje wstali minimalnie wcześniej niż zwykle. Czekali, aż nadejdzie czas do wyjścia z domu. Chłopak pierwszy był na miejscu, byt zdenerwowany, żeby ciągle siedzieć w domu. Teraz stał oparty o budynek, z lewą nogą na budynku, cały czas się rozglądał, szukając jej w tłumie, z drugiej strony miał ochotę uciec i więcej się nie pojawić. Ale ćwiczył swoją silną wolę, po za tym tysiąc razy bardziej chciał ją zobaczyć.

W końcu zobaczył tłumie jej wyróżniającą się postać, próbował się opanować, ale marnie mu to wychodziło. Miała na sobie czarną sukienkę w białe kropki, wokół talii owinięty pasek, a na to nałożoną jeansową kurtkę. Prezentowała się cudownie, każdy detal był dla niego idealny. Widząc go, wyjęła z uszu słuchawki z muzyką, która w jakiś sposób miała pomóc jej przygotować się do tego spotkania i schowała je do torebki. Wzięła kilka głębokich wdechów i podeszła powoli do niego, na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, najprawdopodobniej niedowierzania.

- Hej - powiedziała pierwsza, nie za bardzo wiedząc jak się zachować.

- Cześć- odpowiedział, wewnętrznie skacząc do nieba.

Odgarnęła włosy do tyłu, aby jej nie przeszkadzały i spojrzała na niego wyczekującą.

- Chodźmy może do środka- powiedział, odzyskując małą część przytomności umysłu.

- Chętnie.

Minęła go i podeszła do drzwi, które z trudem otworzyła, Luke od razu znalazł się przy niej i przytrzymał drzwi. Wszedł od razu za nią i stanął obok, kiedy szukała wolnego miejsca.

- Tam może być? - spytała, wskazując miejsca pod ścianą.

- Jasne, jeśli tobie tam pasuje, to mi też.

Bez słowa ruszyła tam, był tuż za nią niemal jak cień. Gdy zajęli miejsca, oboje zajrzeli do karty, aby sprawdzić co jest w tej kawiarni.

- Chyba wezmę gorącą czekoladę- powiedziała, chyba bardziej do siebie niż do niego.

- Ja potrzebuję kawy - przyznał.

Spojrzał na nią znad karty, była skupiona na czytaniu kolejnych pozycji. Dziwnie się czuł, mając ją tak blisko, na wyciągnięcie ręki. Miał ochotę odgarnąć jej włosy, które znowu układały się jak chciały i zasłaniały jej twarz, jednak trzymał ręce przy sobie, wiedząc, że to raczej jej się nie spodoba.

- Pójdę zamówić - powiedział Levison, kiedy podniosła głowę i spojrzała na niego.

- Mogę sama zamówić - od razu się sprzeciwiła i już prawie podniosła się ze swojego miejsca.

- Nie, nie. Ja pójdę - pierwszy się podniósł i ruszył do kasy.

Kate tylko westchnęła i poprawiła się na swoim miejscu, miała ochotę wyjąć telefon, ale powstrzymała się, wiedząc, że tak nie za bardzo wypada. Chłopak wrócił szybko, uśmiechnął się szeroko, kiedy znowu miał ją przed sobą.

- No i co się tak szczerzysz? - miała ochotę spytać, ale się powstrzymała i tylko patrzyła na niego spokojnie, nie za bardzo wiedząc jak zacząć jakąś rozmowę.

Pod jego czujnym spojrzeniem założyła nogę na nogę i odruchowo poprawiła swoją sukienkę, następnie znowu odgarnęła włosy.

- Długo czekałeś? - zadała pierwsze w miarę sensowne pytanie, które przyszło jej do głowy.

- Chwilę, za wcześnie wyszedłem z domu- wyjaśnił krótko i zwięźle.

- Zgaduje, że to twoje rejony.

- Skąd taki pomysł?

- Zaproponowałeś to miejsce od razu, pomyślałam, że możesz mieć blisko - powstrzymała się od zdradzenia całej swojej teorii, było w niej za dużo psychologii.

- No daleko nie mam... kilka minut szybkiego chodu. Głupio, że nie pomyślałem, że tobie może być niewygodnie tu przyjechać.

- To nie był problem, dość szybko się tu dostałam.

- To dobrze.

Oboje zamilkli, kiedy kelnerka przyniosła ich zamówienia. Po tym znowu zapadła chwila ciszy, już nie tak bardzo krępująca, ale jednak.

- Może to dziwne pytanie- tym wstępem, dziewczyna sprawiła, że Luke cały się spiął w oczekiwaniu na dalszą część- ale muszę zapytać.

- O co chodzi? - starał się brzmieć spokojnie.

- Czy to jest randka? - wyrzuciła z sobie w końcu to pytanie, które nie dawało jej spokoju.

- Em... - zaskoczyła go, potrzebował chwili na jakiekolwiek przemyślenia. - A jak myślisz? - tak postawił wybrnąć.

- Myślę, że tak - powiedziała bez zawahania w głosie. - Na tyle, na ile cię znam, to właśnie tak myślę.

- Więc chyba tak jest - Luke nie potrafił odpowiedzieć tak pewnie.

Ich rozmowa powoli się rozkręciła, chociaż łatwo nie było. Oboje nie potrafili się zachować, w końcu to nie jest normalne, że prawie stalker jest na "randce" ze swoim obiektem obserwacji. Utrudnieniem był fakt, że oboje coś tam wiedzieli o sobie nawzajem i teraz nie mieli pewność, że to jest prawda, poza tym głupio byłoby poruszyć jakieś takie tematy.

Nie trzeba już raczej wspominać, że Levison cały czas obserwował dziewczynę. Każdy jej najmniejszy ruch, tak wiele jej zachowań już znał, mimo tego poznawać ich coraz więcej. Katie przez to czuła się bardziej nieswojo niż zazwyczaj, może i była delikatnie przyzwyczajona, że ma ją ciągle na oku, ale teraz nawet nie próbował się z tym ukryć. Postawiła w końcu spojrzeć mu w oczy, były tak ciemne, jak jej się wcześniej wydawały. Luke natomiast w końcu miał okazję przyjrzeć się niezwykłemu kolorowi  jej oczu. Szaro-niebieskie naokoło, a w środku odrobina zieleni. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że to najbardziej niesamowite połączenie, jakie kiedykolwiek widział.

- Luke- pierwszy raz powiedziała jego imię, na co przeszedł go delikatny dreszcz.

- Słucham cię - chciał dodać "skarbie", ale to był kolejny zły pomysł tego dnia.

- Gapisz się, dziwnie się z tym czuje - przyznała odrobinę nieśmiało.

- Przepraszam, zapomniałem się - zmieszał się.

- Nie jesteś przyzwyczajony, że nie udaję, że tego nie widzę? - musiała spytać, z lekką drwiną w głosie.

- No... - kilka razy uderzył w swoje udo- tak.

- Robisz coś więcej oprócz patrzenia się - analizowała dalej.

- Ta perspektywa zdecydowanie bardziej mi się podoba.

Mój morderca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz