Alex w osłupieniu patrzyła na ekran telefonu, zastanawiając się, czy ktoś, aby przypadkiem nie ma problemów z głową. Chyba setny raz myślała, czy powinna odpisać, czy po prostu olać wiadomość.
- Pomożesz mi?
Gapiła się na te słowa od dobrych dziesięciu minut, tocząc wewnętrzną walkę.
- Proszę- przyszła kolejna wiadomość.
- Czego chcesz? - spytała, nie siląc się na bycie miłą.
- Chciałbym zdobyć, choć odrobinę waszego zaufania.
- A raczej zaufania Kate.
- Tak, ale twojego też, w końcu jesteście ze sobą blisko.
- Tak, ale przejdź do rzeczy. Czego dokładnie chcesz?
Przez następne piętnaście minut czytała to, co pisał i była w coraz większym szoku, chociaż myślała, że to niemożliwe. Z drugiej strony zaczęła mieć do niego jakiś szacunek, że chce coś takiego zrealizować.
- Co myślisz? - spytał na sam koniec.
- Pomogę ci.
- Dziękuje.
- Ale tylko dlatego, że to moja przyjaciółka i lubię takie akcje.
- Dziękuję, naprawdę dużo to dla mnie znaczy.
- Tylko pamiętaj, to twoja ostania szansa, a jeżeli coś jej zrobisz, to ja zrobię coś tobie.
- Wiem, z całych sił postaram się, aby było idealnie.
- Tylko cię ostrzegam.
Na tym skończyła się ich rozmowa w tej chwili, później jeszcze ustalili pewne szczegóły, które wypadałoby mieć ogarnięte.
Następnego dnia przystąpili do działania, to chłopak zajął się większością, ale dziewczyna też nie siedziała bezczynnie. Kupiła dwie potrzebne rzeczy i znalazła w domu jeszcze kilka niezbędnych przedmiotów. To, co zaplanowali, mieli zrobić w środku tygodnia, dla pewnego rodzaju bezpieczeństwa.
W tym wszystkim nie dało się uniknąć ich spotkania. Dziewczyna była pierwsza na miejscu, z pojemną torbą na ramieniu stała przed budynkiem i czekała na coś, za co miała ochotę strzelić sobie w głowę. Gdy się pojawił, nie powstrzymała kpiącego spojrzenia. Wyglądał tak samo, jak zawsze, aż nadto rzucając się w oczy w tłumie, a przynajmniej tak jej się wydawało.
- Miejmy to jak najszybciej z głowy- powiedziała, gdy zatrzymał się obok niej.
- Tak, nie ma sensu tego przedłużać.
- Za chwilę musimy zniknąć, działamy według planu. Pamiętaj, że to twoja jedyna szansa.
- Myślisz, że mogę o tym zapomnieć? To powiem ci, że nie, cholernie się denerwuje.
- Dobra.
Z torby wyjęła dwie rzeczy, gdy Luke był gotowy, rozdzielili się, idąc w dwie zupełnie różne strony.
Chłopak szedł szybko, niespodziewanie na kogoś wpadł, zbyt skupiony na tym, że musi się spieszyć.
- Sorki - powiedział szybko.
- Spoko- odpowiedział jej dziewczęcy głos.
Spojrzał na jego właścicielkę i zamarł. Jakimś cholernym sposobem nie zauważył Kate, przecież to było niemożliwe.
- O cześć- od razu się uśmiechnął i jak to już miał w zwyczaju dokładnie się jej przyjrzał.
- Hej- odpowiedziała niezbyt przyjaźnie.
- Jesteś na mnie zła? - spytał, wkładając dłonie do kieszeni.
- A jak myślisz? - jej spojrzenie było lodowate, aż przeszedł go dreszcz.
- Przepraszam Katie... - spuścił głowę- wiem, że nie powinienem tego robić, nie umiem ci powiedzieć, co mam kierowało wtedy.
- Tak myślałam - prychnęła rozdrażniona.
- Zjebałem? - na chwilę podniósł głowę, akurat w momencie, gdy powstrzymała uśmiech.
- No trochę, ale każdy widział, że coś zawalisz, szybko poszło.
- Czyli jeszcze nie straciłem wszystkiego?
- Się zobaczy... co tu robisz? - zmieniła temat.
- Em... ja... - na chwilę się zgubił- idę na spotkanie, ale mam jeszcze sporo czasu i tak zawsze się spóźnia. Może chcesz się przejść kawałek razem?
- A obiecujesz, że będziesz trzymał łapy przy sobie?
- Obiecuję - powiedział prawdę.
- Okej, to kawałek możemy się przejść, też mam jeszcze chwilę.
Uśmiechnął się na te słowa, powoli ruszyli przed siebie. Znowu poczuli się skrępowani, w bardzo podobnym stopniu.
- A ty co tu robisz? - postawił spytać.
- Też idę na spotkanie ze znajomym i on też lubi się spóźniać.
Weszli do parku, tego samego, w którym spotkali się ostatnio. Niemal od razu w głowach obojga, pojawiły się wspomnienia z tego dnia.
- Byłeś ze mną wtedy całkowicie szczery? - spytała, zaskakując go.
- Z czym szczery?
- Dużo mi opowiedziałeś wtedy, czy to każde twoje słowo było prawdą? - spojrzała na niego kątem oka.
- Tak- odpowiedział niemal od razu.
- Michael wie, że tu ze mną byłeś?
- Tak, ostatnio z nim rozmawiałem. Poradził mi, żebym poszedł na jakiś kurs samoobrony czy coś w tym stylu - osiągnął swój zamierzony cel, Kate zaśmiała się.
Szli dalej, w głąb parku, przy okazji podziwiali niezwykle wyglądające teraz drzewa, a także różne rzeźby. Oboje lubili takie tematy, spokój cisza, niewiele ludzi w okoł, którzy przeszkadzają, a szczególnie dzieci. Zatrzymali się przy jednej z większych rzeźb, chcąc dokładnie się jej przyjrzeć.
- Ciekawe - przyznała Kate- strasznie podoba mi się takie coś, wydaje się, jakby stało tu od zawsze.
- Tak, daje niesamowity efekt.
Gdy zaczęła czytać opis tej niezwykłej sztuki, on zrobił dwa kroki w tył, na chwilę znowu poczuł się obserwatorem, który boi się cokolwiek zrobić. Wyjął z kieszeni strzykawkę i sprawdził, czy jest w niej odpowiednia ilość płynu. Wziął kilka głębokich wdechów i znowu podszedł bliżej.
- Musisz już iść? - spytała dziewczyna, czując znowu jego obecność obok.
- Nie, jeszcze nie.
Gdy chciała się odwrócić, on złapał ją jedną ręką, drugą wbił igłę w odsłonięte ramię dziewczyny i nacisnął, wprowadzając płyn do jej organizmu. Pusta strzykawka upadła na ziemię, a on kopnął ją, ukrywając w wysokiej trawie. Zakrył jej usta dziewczyny dłonią, aby nie krzyczała, jednocześnie trzymał mocno, gdy próbowała się uwolnić, a miała w sobie zaskakująco dużo siły. Jednak jej energia z każdą sekundą malała, w ciągu dwóch minut nie była w stanie się bronić.
- Przepraszam Katie, ale nie ma innego wyjścia - powiedział jeszcze, wiedząc, że powinna być ciągle świadoma.
Nie była w stanie odpowiedzieć, jej ciało nie słuchało jej, tylko spojrzała na niego wściekła, a w kącikach jej oczu pojawiły się łzy.
CZYTASZ
Mój morderca
Mystery / ThrillerNie mógł oderwać od niej wzroku, stała się jego centrum. Najpiękniejszym obrazem na który mogłyby patrzeć godzinami. Ona nie chciała tego, jego spojrzenie było dla niej przekleństwem. On był w stanie zrobić dla niej wszystko, nawet zabić...