32. Mam swoje sposoby

95 6 1
                                    

W końcu nadszedł dzień, niewyczekiwany przez nikogo, wrzesień. Standardowo przebiegł początek, taka normalności była, aż dziwna w porównaniu do tego, co działo się kilka dni wcześniej. Ślady tamtych wydarzeń, ciągle było widać na twarzy chłopaka, jak i szyi dziewczyny. Z tym wyjątkiem, że ona mogła ukryć siniaki pod golfem, on cały czas czuł na sobie spojrzenia innych i słyszał ich szepty. Były jakieś plusy tego, myśleli, że się z kimś pobił, co prawie było prawdą, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć.

- Kurwa Levison, co ci się stało? - spytał Michael, podchodząc do niego.

- Mała sprzeczka- powiedział tylko, nie mając ochoty na rozmowę z nim.

- Nie chcesz, to nie mów- zaśmiał się brunet.

- Mówię serio, doszło do pewnego... nieporozumienia i takie są tego wyniki.

- Jeszcze powiedz, że załatwiłeś tamtego typka.

- Tak - odpowiedział zdawkowo.

Brunet oparł się o ścianę obok Luka i patrzył, tam gdzie on. Łatwo zauważył Mię, która pisała coś w telefonie.

- Już na nią czekasz? - zaśmiała się znowu. - Jakoś wątpię, że przyjadą tu już pierwszego dnia.

- Dlaczego?

- Nie widzę w tym sensu, jeszcze zdążą się nagadać.

- Zobaczymy.

Levison spojrzał w telefon, który zawibrował i uśmiechnął się delikatnie. Nie minęła nawet minuta, gdy zobaczyli Kate, a tuż za nią Alex. Obie podeszła do Mii i przywitały się z nią, po czym usiadły na ławce obok.

- Mówiłem, że przyjdą.

- Dobra, miałeś rację - mruknął niezbyt zadowolony, że nie miał racji. - Poderwiesz ją w końcu, czy ja mam to zrobić? - szybko wrócił mu dobry humor.

- Nie da ci się poderwać.

- Zakład?

- O co?

- Wystarczy mi twoja mina, gdy zgodzi się pójść ze mną na spotkanie.

- Okej - zgodził się, wiedząc, że wygra.

Już Michael chciał ruszyć, gdy dziewczyny podniosły się i odeszły szybkim krokiem.

- Gdy następnym razem przyjdą, zrobię to.

- Zakład, to zakład.

Brunet miał okazję na próbę wygrania zakładu, już na następnej przerwie. Gdy wszystkie trzy, znowu były obok siebie, a Luke patrzył z boku, ruszył w ich kierunku. Miał w sobie tyle pewności siebie, że nic poza jego racją nie miało prawa bytu.

- Hej Katie- zaczął, gdy był blisko, a one go zauważył.

- Czego tu chcesz? - spytała blondynka, bez ani grama przyjaznego tonu.

- Chciałbym zaprosić cię na kawę, chętnie poznam cię trochę bliżej.

Przesunął się do niej zdecydowanie za blisko. Czuł na sobie spojrzenia wszystkich trzech, ale to Kate była najważniejsza. Jej oczy nie mówiły nic, czysta obojętności.

- Nie - powiedziała tylko.

- No weź mała, nie pożałujesz tego spotkania - uśmiechnął się.

- Powiedziałam nie.

- Dlaczego?

- Mam już kogoś, poza tym, z dupkami się nie umawiam.

Mój morderca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz