29. Jeden debil na raz. Ok?

103 4 1
                                    

Przez tydzień nie odzywali się do sobie, nie było takiej potrzeby i oboje mieli swoje własne problemy. Dopiero gdy Luke poczuł się lepiej, napisał znowu do brunetki, kolejny raz potrzebował jej pomocy.

- Jak się czujesz? - spytała, zaskakując go, gdy spotkali się.

- Em ujdzie, nabrałem sił i nie boli mnie wszystko. Dziękuję, że mi pomogłaś, gdyby nie ty nie wyszedłbym z tego.

- Już ci mówiłam, że jeśli trzeba, to pomogę, nawet jeśli bywasz chujem.

- Tak, wiem... chcę to jakoś naprawić. Myślałem nad zaproszeniem jej do restauracji czy coś, ale podejrzewam, że odmówi.

- Może być zaskoczona, że coś takiego proponujesz... ale mam inny pomysł.

- Zamieniam się w słuch.

- Wiem, że ostatnio posłuchałeś naszą rozmowę... - spuścił głowę na potwierdzenie tego.

Dziewczyna mówiła dalej, a on słucham coraz bardziej zdziwiony. Nie spodziewał się usłyszeć, takiego pomysłu z ust dziewczyny.

- Myślisz, że to wypali? - spytał.

- Chyba tak, jeśli nie to tym razem ja cię pobije. Mogę stracić przyjaciółkę.

- Ryzykujesz więcej ode mnie, nie chce cię o to prosić.

- W pewnym sensie już poprosiłeś. Zróbmy to, jest spora szansa, że to wypali.

Spojrzał na nią uważnie, nie żartowała sobie z niego, wręcz była śmiertelnie poważna. Myślał nad sensem tego, co już powiedziała i czuł się źle, pod względem moralnym.

- Albo... - jej oczy aż zalśniły, kiedy w jej głowie pojawił się nowy pomysł.

I to właśnie ta myśl była najlepsza, każdy będzie zadowolony, chyba.

- Em... Alex, a kiedy chcesz to zrealizować? - spytał, nerwowo przeczesując włosy z prawej strony.

- Za jakąś godzinę. Umówiłam się z nią dzisiaj.

- Dzisiaj? - zrobił wielkie oczy i troszkę pobladł.

- Niom, nie ma sensu tego odwlekać.

- Ale... ja...

- Luke, łatwiej wam będzie mieć to już za sobą.

- Masz taką pewność?

- No powiedzmy.

- Alex... naprawdę, nie wiem...

- Tak to dobry pomysł- przerwała mu.

Spojrzał na nią z przerażeniem w oczach, blady niemal jak trup, przez co nie do końca zagojone rany i siniaki, stały się bardziej widoczne. Zupełnie jakby na świeżym śniegu, ktoś rozsypał czerwone płatki róż.

- Przez tą godzinę ogarnij się i zastanów co chcesz powiedzieć - poleciła.

- A ty?

- Ja mam jeszcze coś do załatwienia - powiedziała tylko.

- Gdzie was znajdę?

- Nie wiem, będziesz musiał poszukać. Ostatnio udało ci się nas znaleźć, chociaż byłeś trochę naćpany.

- Okej...

- Postaraj się Levison... więcej nie mogę dla ciebie zrobić.

- Wiem. Zrobię wszystko, jak najlepiej mogę.

Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i poklepała go po ramieniu, po czym odwróciła się, aby odejść. Chłopak patrzył, jak idzie w tylko sobie znanym kierunku. Sam w końcu się ruszył i zaczął myśleć na pełnych obrotach. Kręcił się po centrum handlowym, szukając inspiracji, ale świat nie chciał z nim współpracować. W końcu usiadł zrezygnowany na jednej z ławek i schował twarz w dłoniach. Po kilku minutach podniósł głowę i rozejrzał się, patrzył na ludzi, cały czas myśląc intensywnie. Wyprostował się, widząc jakiegoś chłopaka, niosącego coś, co jest chyba nazbyt oczywistym pomysłem. Zerwał się na równe nogi i niemal biegiem poszedł do odpowiedniego sklepu, wiedząc, że ma mało czasu. Odetchnął z ulgą, mając to, czego potrzebował.

W tym samym czasie Alex spotkała się już z Kate, o wcześniejszej porze niż powiedziała chłopakowi. Potrzebowała chwili na rozmowę z blondynką.

- Nie zmieniłaś zdania co do Levisona? - spytała, gdy siedziały spokojnie przy jednym ze stolików.

- Nie czuję się, aż tak źle i odeszło mi trochę chęci do napisania do niego. Nie zamierzam się przed nim płaszczyć.

- Ufff wróciła moja Kate- zaśmiała się i odetchnęła z ulgą, odchylając do tyłu.

- Przemyślałam to jeszcze dokładniej i wyciągnęłam kolejne wnioski, to tylko Levison. Spotkaliśmy się kilka razy i tyle, nawet nie wiem o nim zbyt dużo.

- A na tych spotkaniach... nie działo się nic ciekawego? To by chyba dużo zmieniało.

- On jest dość specyficznym człowiekiem, to i te spotkania były specyficzne- wybrnęła jakoś.

- Kto by się spodziewał, że takie spotkania będą miały miejsce.

- Na pewno nie ja, a to wszystko przez Michaela, on cały czas mu pomaga.

- Upijać się, to potrafi najlepiej.

- Hahaha, chyba tylko do tego się nadaje.

- Kolejny idiota, dobrze, że on niczego od ciebie nie chce.

- Tego bym nie wytrzymała, jeden debil mi w zupełności wystarcza.

- Hahahaha, ten jeden się liczy za kilku.

- Oj tak.

- O wilku mowa - Alex pokręciła głową, patrząc gdzieś za blondynkę.

Katie odwróciła się   i spojrzała tam, gdzie brunetka. Prawie przy tym spadła z krzesła, ale utrzymała się na nim i ścisnęła mocno oparcie, widząc Luka idącego w jej stronę. Już z odległości kilku metrów, widziała, że jest niesamowicie zdenerwowany. Zatrzymał się przed nią i spróbował uśmiechnąć, co przyszło mi z trudem, chociaż cieszył się na jej widok. 

- Hej - powiedział i wyciągnął w jej kierunku rękę, w której trzymał bukiet róż.

Ona zaniemówiła na chwilę, wahała się pomiędzy uderzeniem go a przyjęciem kwiatów. W końcu wzięła róże i zaciągnięcia ich zapachem.

- Chciałem cię przeprosić... wiem, że postąpiłem debilnie. Przepraszam za wszystko Katie.

- Luke... nie wiem, co powiedzieć... przyjmuje twoje przeprosiny, zareagowałam zbyt gwałtownie.

- Zostawię was - Alex na chwilę wtrąciła się.

Oboje uśmiechnęli się do niej, z pewnego rodzaju wdzięcznością. Ona szybko zabrała swoje rzeczy i odeszła, zostawiając ich samych. Chłopak zajął jej miejsce i starał się zachowywać spokojnie.

- Co ci się stało? - spytała Kate, widząc rany na jego twarzy.

- To nic... już ze mną wszystko okej.

- Ale co się stało? Ktoś cię pobił?

- Tak - przyznał w końcu. - Na tym ognisku, jakichś dwóch typów mnie zaatakowało.

- Jezu... - powstrzymała chęć dotknięcia rozcięcia nad jego brwią. - Ktoś ci pomógł?

- Tak, jacyś chłopcy, nawet nie poznałem ich imion. Pozbyli się ich i odwieźli do domu - wymyślił szybko. - Nie chce o tym, mówić to tylko pokazało, jak słaby jestem.

- Tego nie można tak po prostu zostawić, powinni dostać za swoje- powiedziała z mocą, jakiej się nie spodziewał.

- Chyba nie masz na myśli...

- Zabijmy ich- dokończyła za niego.

- Ale... żartujesz?

- Dlaczego miałabym żartować? - spojrzała mu w oczy. - Niech poleje się krew - zaczęła go przerażać.

- Kate... - musiał odchrząknąc - nie spodziewałem się tego po tobie.

- Muszę się na czymś wyżyć albo oni, albo ty - powiedziała, uśmiechając się w koszmarny sposób i wiedział, że nie żartuje.

Mój morderca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz