Przez tydzień nie odzywali się do sobie, nie było takiej potrzeby i oboje mieli swoje własne problemy. Dopiero gdy Luke poczuł się lepiej, napisał znowu do brunetki, kolejny raz potrzebował jej pomocy.
- Jak się czujesz? - spytała, zaskakując go, gdy spotkali się.
- Em ujdzie, nabrałem sił i nie boli mnie wszystko. Dziękuję, że mi pomogłaś, gdyby nie ty nie wyszedłbym z tego.
- Już ci mówiłam, że jeśli trzeba, to pomogę, nawet jeśli bywasz chujem.
- Tak, wiem... chcę to jakoś naprawić. Myślałem nad zaproszeniem jej do restauracji czy coś, ale podejrzewam, że odmówi.
- Może być zaskoczona, że coś takiego proponujesz... ale mam inny pomysł.
- Zamieniam się w słuch.
- Wiem, że ostatnio posłuchałeś naszą rozmowę... - spuścił głowę na potwierdzenie tego.
Dziewczyna mówiła dalej, a on słucham coraz bardziej zdziwiony. Nie spodziewał się usłyszeć, takiego pomysłu z ust dziewczyny.
- Myślisz, że to wypali? - spytał.
- Chyba tak, jeśli nie to tym razem ja cię pobije. Mogę stracić przyjaciółkę.
- Ryzykujesz więcej ode mnie, nie chce cię o to prosić.
- W pewnym sensie już poprosiłeś. Zróbmy to, jest spora szansa, że to wypali.
Spojrzał na nią uważnie, nie żartowała sobie z niego, wręcz była śmiertelnie poważna. Myślał nad sensem tego, co już powiedziała i czuł się źle, pod względem moralnym.
- Albo... - jej oczy aż zalśniły, kiedy w jej głowie pojawił się nowy pomysł.
I to właśnie ta myśl była najlepsza, każdy będzie zadowolony, chyba.
- Em... Alex, a kiedy chcesz to zrealizować? - spytał, nerwowo przeczesując włosy z prawej strony.
- Za jakąś godzinę. Umówiłam się z nią dzisiaj.
- Dzisiaj? - zrobił wielkie oczy i troszkę pobladł.
- Niom, nie ma sensu tego odwlekać.
- Ale... ja...
- Luke, łatwiej wam będzie mieć to już za sobą.
- Masz taką pewność?
- No powiedzmy.
- Alex... naprawdę, nie wiem...
- Tak to dobry pomysł- przerwała mu.
Spojrzał na nią z przerażeniem w oczach, blady niemal jak trup, przez co nie do końca zagojone rany i siniaki, stały się bardziej widoczne. Zupełnie jakby na świeżym śniegu, ktoś rozsypał czerwone płatki róż.
- Przez tą godzinę ogarnij się i zastanów co chcesz powiedzieć - poleciła.
- A ty?
- Ja mam jeszcze coś do załatwienia - powiedziała tylko.
- Gdzie was znajdę?
- Nie wiem, będziesz musiał poszukać. Ostatnio udało ci się nas znaleźć, chociaż byłeś trochę naćpany.
- Okej...
- Postaraj się Levison... więcej nie mogę dla ciebie zrobić.
- Wiem. Zrobię wszystko, jak najlepiej mogę.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i poklepała go po ramieniu, po czym odwróciła się, aby odejść. Chłopak patrzył, jak idzie w tylko sobie znanym kierunku. Sam w końcu się ruszył i zaczął myśleć na pełnych obrotach. Kręcił się po centrum handlowym, szukając inspiracji, ale świat nie chciał z nim współpracować. W końcu usiadł zrezygnowany na jednej z ławek i schował twarz w dłoniach. Po kilku minutach podniósł głowę i rozejrzał się, patrzył na ludzi, cały czas myśląc intensywnie. Wyprostował się, widząc jakiegoś chłopaka, niosącego coś, co jest chyba nazbyt oczywistym pomysłem. Zerwał się na równe nogi i niemal biegiem poszedł do odpowiedniego sklepu, wiedząc, że ma mało czasu. Odetchnął z ulgą, mając to, czego potrzebował.
W tym samym czasie Alex spotkała się już z Kate, o wcześniejszej porze niż powiedziała chłopakowi. Potrzebowała chwili na rozmowę z blondynką.
- Nie zmieniłaś zdania co do Levisona? - spytała, gdy siedziały spokojnie przy jednym ze stolików.
- Nie czuję się, aż tak źle i odeszło mi trochę chęci do napisania do niego. Nie zamierzam się przed nim płaszczyć.
- Ufff wróciła moja Kate- zaśmiała się i odetchnęła z ulgą, odchylając do tyłu.
- Przemyślałam to jeszcze dokładniej i wyciągnęłam kolejne wnioski, to tylko Levison. Spotkaliśmy się kilka razy i tyle, nawet nie wiem o nim zbyt dużo.
- A na tych spotkaniach... nie działo się nic ciekawego? To by chyba dużo zmieniało.
- On jest dość specyficznym człowiekiem, to i te spotkania były specyficzne- wybrnęła jakoś.
- Kto by się spodziewał, że takie spotkania będą miały miejsce.
- Na pewno nie ja, a to wszystko przez Michaela, on cały czas mu pomaga.
- Upijać się, to potrafi najlepiej.
- Hahaha, chyba tylko do tego się nadaje.
- Kolejny idiota, dobrze, że on niczego od ciebie nie chce.
- Tego bym nie wytrzymała, jeden debil mi w zupełności wystarcza.
- Hahahaha, ten jeden się liczy za kilku.
- Oj tak.
- O wilku mowa - Alex pokręciła głową, patrząc gdzieś za blondynkę.
Katie odwróciła się i spojrzała tam, gdzie brunetka. Prawie przy tym spadła z krzesła, ale utrzymała się na nim i ścisnęła mocno oparcie, widząc Luka idącego w jej stronę. Już z odległości kilku metrów, widziała, że jest niesamowicie zdenerwowany. Zatrzymał się przed nią i spróbował uśmiechnąć, co przyszło mi z trudem, chociaż cieszył się na jej widok.
- Hej - powiedział i wyciągnął w jej kierunku rękę, w której trzymał bukiet róż.
Ona zaniemówiła na chwilę, wahała się pomiędzy uderzeniem go a przyjęciem kwiatów. W końcu wzięła róże i zaciągnięcia ich zapachem.
- Chciałem cię przeprosić... wiem, że postąpiłem debilnie. Przepraszam za wszystko Katie.
- Luke... nie wiem, co powiedzieć... przyjmuje twoje przeprosiny, zareagowałam zbyt gwałtownie.
- Zostawię was - Alex na chwilę wtrąciła się.
Oboje uśmiechnęli się do niej, z pewnego rodzaju wdzięcznością. Ona szybko zabrała swoje rzeczy i odeszła, zostawiając ich samych. Chłopak zajął jej miejsce i starał się zachowywać spokojnie.
- Co ci się stało? - spytała Kate, widząc rany na jego twarzy.
- To nic... już ze mną wszystko okej.
- Ale co się stało? Ktoś cię pobił?
- Tak - przyznał w końcu. - Na tym ognisku, jakichś dwóch typów mnie zaatakowało.
- Jezu... - powstrzymała chęć dotknięcia rozcięcia nad jego brwią. - Ktoś ci pomógł?
- Tak, jacyś chłopcy, nawet nie poznałem ich imion. Pozbyli się ich i odwieźli do domu - wymyślił szybko. - Nie chce o tym, mówić to tylko pokazało, jak słaby jestem.
- Tego nie można tak po prostu zostawić, powinni dostać za swoje- powiedziała z mocą, jakiej się nie spodziewał.
- Chyba nie masz na myśli...
- Zabijmy ich- dokończyła za niego.
- Ale... żartujesz?
- Dlaczego miałabym żartować? - spojrzała mu w oczy. - Niech poleje się krew - zaczęła go przerażać.
- Kate... - musiał odchrząknąc - nie spodziewałem się tego po tobie.
- Muszę się na czymś wyżyć albo oni, albo ty - powiedziała, uśmiechając się w koszmarny sposób i wiedział, że nie żartuje.
CZYTASZ
Mój morderca
Mystery / ThrillerNie mógł oderwać od niej wzroku, stała się jego centrum. Najpiękniejszym obrazem na który mogłyby patrzeć godzinami. Ona nie chciała tego, jego spojrzenie było dla niej przekleństwem. On był w stanie zrobić dla niej wszystko, nawet zabić...