„Dwieście, nie dwadzieścia"

141 22 2
                                    

~TERAZ~
Ból po tym, co zrobiłam nie ustawał. Wciąż widziałam w głowie obraz Connora znikającego sprzed moich oczu z czerwonym śladem na policzku. Mijałam go na korytarzu, lecz za każdym razem spławiał mnie wzrokiem lub warknięciem. Nie chciał już ze mną rozmawiać, nie przychodził na spotkanie. Może dlatego tak się to skończyło... Może dlatego wciąż w to wierzę?

Ruszyłam do gabinetu i weszłam do środka, rozglądając się. Niczego nie zobaczyłam, pusty pokój z kanapą i biurkiem. Krzesło. Jakieś szare ciemne ściany, zasunięte zasłony. Odwróciłam wzrok, by móc skupić się na książkach, które miałam tu pozostawić. Odłożyłam je na biurko i oparłam się o nie dłońmi.
- Płacz to nic złego - usłyszałam delikatny szept przy moich uchu. Zamknęłam oczy.
- Nie odzywaj się do mnie - powiedziałam cicho. - Odejdź z mojego życia i zostaw mnie!
- Wciąż możemy być szczęśliwi - kontynuował, na co ja odwróciłam się przodem do źródła głosu i wrzasnęłam. Mój wrzask wypełnił cały pusty pokój...

~ROK WCZEŚNIEJ~

- Nie wierzę, że mnie do tego zmusiłaś - powiedział cicho, przewracając oczami. Znowu siedział w gabinecie z założonymi rękami.
Uśmiechnęłam się przyjaźnie i wzięłam głęboki wdech.
- Taka już jestem, a teraz licz - zaśmiałam się.
Chłopak jęknął znudzony i powrócił do swojego karalnego zajęcia - liczenia ziarenek ryżu. Spojrzałam na listę „aniołów" i ku swojemu zaskoczeniu zauważyłam, że dalej nie było na niej żadnego nazwiska, prócz mojego.
- No co, księżniczko. Nie każdy ma tak dobre serduszko jak ci się wydawało? - chłopak prychnął złośliwie, a ja skarciłam go wzrokiem dodając ciche:
- Ile masz już tego ryżu?
Chłopak zamknął się na dobre i skupił na liczeniu, a ja schowałam dokumenty w biurku. Spojrzałam na zegarek, siedzieliśmy w gabinecie już dwie godziny, a nie zdążyłam jeszcze porozmawiać z nim o trudnych sytuacjach domowych. Westchnęłam cicho, najwyraźniej nie było mi dane dowiedzieć się niczego sensownego.
- Dwieście - mruknął, a ja prędko skupiłam się na nim.
- Co?
- Dwieście cholernych ziarenek ryżu - powtórzył już głośniej.
- Jesteś pewien? Nie dwadzieścia?
- Dwieście! - warknął, spoglądając na mnie. - Robisz ze mnie idiotę?
- A skąd! - machnęłam ręką, udając oburzoną. - Jak możesz tak mówić?
Connor skrzyżował palce i przewrócił oczami. Ja jedynie roześmiałam się.
- Przecież to było śmieszne... - westchnęłam, przekrzywiając głowę. - Nie możesz zaprzeczyć.
Chłopak jedynie odwrócił głowę, a kąciki jego ust uniosły się odrobinę.
- Może trochę...

Two Friends, True Friends | Dear Evan HansenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz