Rozdział, na który większość czekała... :)
~~~
Każda, w jakiś sposób piękna, chwila zaczyna się niepozornie. Na przykład wstajesz wcześnie rano, jak codzień i na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się być zwyczajne. Jest tak zwyczajne, że nie starasz się już doszukiwać niczego nadzwyczajnego, bo uważasz to za bezsensowne. Tak po prostu musi być.
Taka kolej rzeczy występuje zawsze głównie z jednego powodu — gdyby piękna chwila na samym początku była już cudowna i niezwykła, nie byłaby aż tak piękna.
I tak właśnie zaczęła się moja piękna chwila. Dokładnie tak — od czegoś zwyczajnego.
Siedziałam w moim pokoju z Connorem. Muzyka grała dość cicho, byśmy mogli swobodnie rozmawiać. Otwarte opakowania ciasteczek, czekoladek, żelków i chipsów, razem z butelkami napojów, leżały na łóżku przed nami. Siedzieliśmy na mojej nowej, żółtej pościeli i rozmawialiśmy.
Evana nie było w domu z nieznanych mi przyczyn. Ostatnimi czasy coraz częściej bywał u Jareda, co mnie niezbyt cieszyło, ale nie mogłam przecież mu zabronić. Dogadywał się z Jaredem bardzo dobrze i można by nawet powiedzieć, że nie miał tak dobrego kontaktu z nikim innym poza mną.
Mama jak zwykle pracowała do późna. Wróciła do domu o szesnastej, spędziła tu może dziesięć minut (które zmarnowała na szukaniu kluczy do szafki [których i tak nie było w mieszkaniu, bo zostawiła je w samochodzie] i papierów na zajęcia), by później wybiec, ledwo znajdując chwilę na krzyknięcie szybkiego „Do zobaczenia, Lena!". Nie wiedziała nawet, że ktoś u mnie był. Nie mogłam jej winić za to, jak dużo pracuje, ale dodawanie sobie do tego wszystkiego kolejnego kierunku studiów było moim zdaniem zwyczajną głupotą. Miała przecież już ponad czterdzieści lat, choć wcale na tyle nie wyglądała, a zachowywała się tak, jakby nie zdawała sobie z tego sprawy. Wiele razy próbowaliśmy z Evanem przemówić jej do rozsądku, jednak nie wyszło nam to zbyt dobrze. Nic się nie zmieniło, a my po prostu się poddaliśmy.
Może i lepiej, że mama nie wiedziała o wizycie Connora. Zaczęłaby robić z tego wielką aferę, wypytywałaby zarówno mnie, jak i jego o wszystkie szczegóły naszej relacji. I co miałabym jej wtedy powiedzieć? Że poznaliśmy się przez to, że mój były chłopak znęcał się nad nim na korytarzu? Że zauroczyłam się w tym chłopaku pod koniec pierwszej klasy liceum i dalej coś do niego czuję, ale jesteśmy tylko przyjaciółmi i nic nie mogę z tym zrobić? Tak naprawdę nie wiedziałam, jak nazywać Connora. Znajomy? Przyjaciel? Kolega z klasy? Żadne z tych określeń nie pasowało do tego, jak naprawdę go postrzegałam. Więc niewiedza Heidi na temat jego pobytu w naszym domu była mi jak najbardziej na rękę...
Nie byłam jednak pewna, jak zareagowałby Evan. Czy byłby na mnie zły za zapraszanie do domu chłopaka, z którym ostatnio pobił się jego najlepszy przyjaciel? Może i tak. Ale Evan nie był nigdy szczególnie obrażalski czy agresywny. Nie byłby na mnie zły, ale mógłby poczuć się dziwnie... Tak naprawdę Evan wciąż trzymał w sobie tyle reakcji, o których nie miałam pojęcia, że za każdym razem mógł reagować w inny sposób i mnie mocno zaskoczyć.
- O czym tak myślisz? - usłyszałam głos Connora. Odwróciłam głowę, by na niego spojrzeć. Siedział teraz bliżej mnie i już nie opierał się plecami o ścianę. Dzieliło nas kilkanaście centymetrów, a ja mimo wszystko czułam dziwne ciepło w brzuchu i klatce piersiowej.
- Sama nie wiem, tak po prostu odpłynęłam - wzruszyłam ramionami, starając się zarazem odgonić wszystkie dziwne uczucia.
Kiwnął głową i sięgnął po czekoladkę, tym samym nachylając się trochę nade mną. I w tym momencie moje nerwy puściły.
- Spójrz na mnie - mój głos wydobył się ze mnie mimo wszelkich prób zatrzymania go.
Connor, odrobinę zdziwiony, zabrał czekoladkę i szybko wsunął ją sobie do ust, zanim spojrzał mi prosto w oczy. I sama nie wiem, jak to się stało, ale przez ten cholerny kontakt wzrokowy, wszystko w co wcześniej wierzyłam, poszło się ostro kochać.
Wychyliłam się i z dozą pewnej niepewności, delikatnie musnęłam jego wargi swoimi.
Gdy tylko zorientowałam się, co zrobiłam, momentalnie odsunęłam się i zaczęłam jak najszybciej się tłumaczyć:
- Boże, ja... Przepraszam, nie chciałam, Connor, ja-
- Przymknij się, co?
Uniosłam głowę i zamarłam, widząc jego nieodgadniony wyraz twarzy.
- Con, ja naprawdę-
- Po prostu się przymknij, Lena.
I już w następnej sekundzie poczułam jego usta ponownie na swoich. Połączyły się w długim pocałunku — z początku był on delikatny i niepewny, lecz po krótkiej chwili stał się namiętny. Poczułam jego dłonie wplecione w moje włosy, co dało moim ramionom impuls do owinięcia się wokół jego szyi. Jakimś cudem wylądowałam na jego kolanach, wciąż pochłonięta tym wyczekiwanym momentem.
Gdy oderwaliśmy się od siebie, oblizałam wargi i spuściłam wzrok, uśmiechnięta.
Ten pocałunek był piękniejszy niż którykolwiek ze snów. Ten smakował jak czekolada...
- Warto było się na chwilę przymknąć..? - uniósł brwi, starając się zachowywać pewnie, choć widać było, że stresuje się tak samo, jak ja.
- Warto było... - przyznałam, opierając głowę o jego ramię. Po chwili poczułam jego ramiona wokół siebie i już wiedziałam, że nigdy nie zapomnę tego dnia.
CZYTASZ
Two Friends, True Friends | Dear Evan Hansen
FanficLena Hansen. Najlepsza przyjaciółka? Terapeutka? Zaufana czy oszustka? Piękna, delikatna i czuła - co może być nie tak? Porzucona i zraniona... Czy jeśli jej złamane serce spotka nową miłość, dziewczyna porzuci wcześniejsze wierzenia? ~~~ Witam was...