„Decyzja"

101 9 3
                                    

- Jego stan jest ciężki. Naprawdę niewiele możemy z tym zrobić my, lekarze. Jedyna osoba, które może mu jakoś pomóc, to on sam. Musi walczyć. Jeśli się podda...

Minęły już dwie godziny odkąd lekarz wyszedł z sali, przepraszając nas za tak długie oczekiwanie w niepewności. Powiedział, że nie mamy żadnych powodów do uważania, że pacjent się nie obudzi, ale nie powinniśmy nastawiać się na to, że na sto procent odzyska przytomność. Może pozostać w śpiączce, może umrzeć, a może się obudzić.
Cynthia nie mogła się uspokoić. Rozumiałam ją, była tak bliska stracenia syna. Już drugi raz, choć o tym nie wiedziała. Zastanawiałam się, czy mówić jej o tym, że Connor próbował popełnić samobójstwo już wcześniej, ale postanowiłam na razie tego nie wyjawiać.
Larry szukał czegoś na telefonie. Kiedy Zoe ukradkiem spojrzała mu przez ramię, zauważyła, że ogląda on różne kliniki. Chcieli wysłać Connora do psychiatryka? To nie miejsce dla niego...
- Musimy ich jakoś przekonać, że on nie jest chory - szepnęłam do Zoe, a ona jedynie kiwnęła głową.
- Sama nie wiem, zawsze wydawało mi się, że jest coś z nim nie tak - odpowiedziała spokojnie.
- Ale tak nie jest. On po prostu... On potrzebuje zrozumienia.
- Wiem. Wszyscy go potrzebujemy.
Ponownie spojrzałam na nieruchomego chłopaka i wzięłam głęboki wdech.
- Po prostu... Potrzebuje zrozumienia - westchnęłam, zaciskając powieki.

~Alana 

10:39 #Ja:
I jak? Obudził się?

13:26 #Ja:
Halo?

15:41 #Ja:
Daj znać, jeśli czegoś się dowiesz.

17:37 #Ja:
Martwię się.

21:13 #Ja:
Dobranoc.

Westchnęłam ciężko, odkładając telefon. Ile wysłałam już wiadomości? Zdecydowanie za wiele. Nie mogłam po prostu siedzieć na kanapie i czekać, musiałam się zebrać i pójść do domu. Wzięłam więc torbę i już miałam wychodzić, gdy do domu weszła niska kobieta z synem.
- Alana! Cześć! - Heidi uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- O, cześć - Evan posłał mi słaby uśmiech i odwrócił wzrok. - Lena jest?
- Właśnie wychodziłam, Lena pojechała... do Murphy'ch - powiedziałam, starając się nie brzmieć smutno.
- Ojej... No dobrze. Nie chcesz zostać na kolacji? - zapytała blondynka, a ja pokręciłam głową.
- Dziękuję, pani Hansen, ale nie mogę zostać. Dobranoc - skinęłam głową i wyszłam szybko. Od razu wsiadłam do samochodu i odjechałam.

~Evan

- Czy Lena nie była u Murphy'ch wczoraj? - Heidi uniosła brwi, a ja pokręciłem głową.
- Wczoraj po szkole przywiozła Connorowi materiały z zajęć - przyznałem. - Ale nie była tam zbyt długo.
- To ciekawe, dlaczego teraz tam jest - kobieta przygryzła wargę i rozejrzała się. - Zadzwoń do niej, Evan.
Niechętnie wyciągnąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer Leny.

Wybieranie numeru
Lencia

Jeden sygnał.

Drugi sygnał.

Trzeci sygnał.

Czwarty sygnał.

Piąty sygnał.

Poczta głosowa.

Westchnąłem ciężko i pokręciłem głową.
- Ma wyłączony telefon... - wzruszyłem ramionami i rozłączyłem połączenie. Wysłałem do niej za to wiadomość:

#Ja:
Hej. Mama pyta, co robisz. Za ile będziesz w domu?

Usiadłem przy stole i chwilę obserwowałem, jak mama kręci się po kuchni. Minęło pół godziny, a ja wciąż nie dostałem odpowiedzi. Oparłem czoło o stół i przymknąłem oczy, mając jedynie nadzieję, że nie zasnę.

~???

- Nie możesz się teraz poddać - dziewczyna wyszeptała cicho. - Zobacz, ile ludzi tu przyszło, licząc, że się obudzisz. Patrz na nich. Wiem, że mnie słyszysz. Zobacz. Ci ludzie cię kochają. Zależy im na tobie. Są tu tyle godzin, czekają. Nie możesz się teraz poddać.
Inna dziewczyna podeszła do tamtej, położyła dłoń na jej ramieniu. Ta pierwsza zeszła ze stołka, a ta druga zastąpiła ją.
- Słuchaj... - zaczęła cichym głosem. - Nie chciałam, by tak to się skończyło. Dalej nie chcę, byś odchodził. Otwórz oczy, uśmiechnij się do nas i nauczmy się żyć w zgodzie, dobrze? Byłeś fatalnym bratem, a ja byłam fatalną siostrą. Zmieńmy to.
Do dziewczyny podeszła kobieta i zastąpiła ją na chwilę.
- W tej sypialni w dół korytarza... Kłóciliśmy się tam każdego wieczoru po kolacji. Myślałam, że wiem jak do ciebie dotrzeć... Pamiętasz? W tej samej sypialni prowadziliśmy wojnę, której nikt nie wygrał. Z każdym dniem oddalałeś się odrobinę... Pamiętasz? Terapie, kliniki, leki, których próbuje każda matka... Bo może któreś z nich dałyby radę wymyć tą złość z twoich oczu... Co tylko chcesz, by cię uszczęśliwić... Czego tylko zapragniesz, cokolwiek... Co tylko chcesz, dla mojego chłopczyka w sypialni na końcu korytarza...
W końcu podszedł ten mężczyzna. Stanął nad łóżkiem i powiedział tylko kilka słów, których nikt nie usłyszał. Nikt, prócz mnie.
- Już wiem, czemu tak zdziwiłeś się, gdy mówiłem o twoim przyszłym meczu baseballa z twoim synem. Ty nie dziwiłeś się wizją grania w baseball... Dziwiłeś się wizją posiadania przyszłości. Wcale jej nie chciałeś...

Zamknąłem oczy i westchnąłem. Poczułem silne ukłucie w sercu, ściskający moje ciało ból, który wymusił na mnie wrzask.
Ból mnie wręcz rozrywał, nie potrafiłem się go pozbyć.
Upadłem na kolana i...

~Lena

- Zoe, Cynthio, panie Murphy!
Szarpnęłam się z miejsca  i stanęłam w drzwiach sali, spoglądając na rodzinę Murphy'ch na korytarzu.
- Budzi się!

Two Friends, True Friends | Dear Evan HansenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz