„Zostań, jesli kochasz 2/2"

86 11 5
                                    

Ogólnie dzisiaj postanowiłam się wyspać, więc nie pisałam rozdziału w nocy i teraz piszę bardzo szybko i będzie pewnie mega lame, ale no cóż...
Miłego czytania
T/W — Samobójstwo
~~*~~

Dziewczyna, która wtedy siedziała przede mną z uśmiechem na twarzy, pozując w czapce szopa, teraz wygląda zupełnie inaczej. Jej włosy są nieułożone. Jej ubrania są niewyprasowane. Jej buty są brudne od błota, w które wdepnęła, biegnąc przez cały ganek szpitala, aż do tej sali. Jej oczy są przekrwione od łez, które płyną po jej policzkach już od trzech godzin, bez przerwy. Ślęczy nad moim łóżkiem iw wpatruje się w moje zamknięte oczy, płacząc. Płacze. Płacze. Płacze. Płacze, jakby zapomniała, jak robi się cokolwiek innego. Po prostu płacze.

~~*~~

Dziewczyna, która kilka tygodni wcześniej trzymała zdjęcie przy ścianie, oburzając się, że przecież wygląda dobrze, teraz siedzi w kącie. W dłoniach ściska kartkę i czyta coś w kółko. Nie przestaje. W kółko czyta, raz na jakiś czas nawet się uśmiecha. Ale wciąż czyta, a w jej oczach kręcą się maleńkie łzy. Żadnej jednak nie wypuszcza. Nie pozwala żadnej spłynąć...

~~*~~

Kobieta, która kilka miesięcy temu, zdradziła mi przed końcem kryminału, kto jest mordercą, teraz stoi za Leną i patrzy w innym kierunku. Trzyma dłoń na jej ramieniu. Cieszę się, że wciąż jest tam ktoś, kto jej pomaga. Za niedługo jej kruchy organizm się wysuszy przez łzy i dmuchanie nosa. Kobieta płacze, jednak potrafi się uspokoić. Patrzy to na Zoe, to na mnie. Gdy patrzy na Zoe, przestaje płakać. Gdy patrzy na mnie, znów zaczyna.

~~*~~

Mężczyzna, który pomógł mi wyrobić rękawicę do baseballa, teraz chodzi od pokoju do pokoju, szukając odpowiedniej sali. Cynthia zadzwoniła do niego kilka minut temu, a on już tu jest. Szuka pokoju, aż nagle znajduje go. Staje jak wryty, wpatrując się we mnie. Widzę, że jest wściekły, ale jego wściekłość momentalnie przeradza się w... niepewność i strach. Podchodzi do łóżka i kładzie dłoń na moim czole. Odwraca głowę i klnie pod nosem.

~~*~~

~Lena

- Jak to się stało? - głos Larry'ego wyrywa wszystkich z zamyślenia. Zoe podnosi głowę znad kartki, Cynthia spogląda na niego, a ja spuszczam głowę i czuję, że płacz narasta.
- Larry, proszę... - kobieta zabiera dłoń z mojego ramienia i podchodzi do Zoe. Córka podaje jej kartkę, z którą nie rozstawała się od dłuższej chwili, a kobieta oddaje ją mężowi.
Mężczyzna chwilę wpatruje się w list i czyta. Nie wiedziałam, czy czyta całość, czy tylko akapit adresowany do siebie.
- Nie było mnie w domu przez dwa dni... - zaczął zdenerwowany, ale Zoe przerwała mu.
- To nie wina mamy! - dziewczyna wstała i podeszła do łóżka. - Connor wybrał ten moment, bo wiedział, że nikt akurat nie zapuka do jego pokoju! On wiedział, że nikt po niego nie przyjdzie, więc zdąży się spokojnie wykrwawić! - spojrzała na brata i prychnęła. - Cwany doskonale wiedział, że gdy ciebie nie ma w domu, nikt nawet nie woła go na kolację. Wszyscy mieliśmy go w dupie!
- Zoe, jak ty się wyrażasz?
- Zoe, proszę, nie mów tak...
- Ale to prawda! Nie czytałaś jego listu? „Kogo pożegnać, skoro wszyscy już pożegnali mnie?". Jak myślisz, o co tu mogło chodzić? Oczywiście, że o to, że każdy miał go głęboko w dupie!
Spojrzałam na nią. Czy ona wyuczyła się całego listu na pamięć? Kogo chciała tym katować? Samą siebie..?
- A co ma do tego Lena? - usłyszałam swoje imię z ust Larry'ego i już wiedziałam, że mam przerąbane. Spojrzał na kartkę i zaczął czytać: - „Ufałaś mi. Wolę być martwym, niż żyć, wiedząc o tym, że cię zawiodłem.", o co tutaj chodzi?
- J-Ja... - przełknęłam ślinę. - P-Pokłóciliśmy się k-kilka godzin przed... P-Przed jego... - spuściłam wzrok i zacisnęłam powieki. Łzy płynęły mi po policzkach. - To wszystko moja wina. Gdybym na niego nie nakrzyczała, tylko posłuchała, co miał do powiedzenia... Może wtedy powiedziałby mi, co planuje zrobić. Może udałoby mi się to zatrzymać. A może wcale nie planował samobójstwa, ale ja go-...
- Nie obwiniaj się. Każdy z nas jest winny tak samo - powiedziała Zoe, spoglądając na mnie poważnie. - Napisał list do naszej czwórki. Wszyscy jesteśmy powodami, ale musimy z tym żyć. Jedyne, co możemy zrobić, by odkupić swoje winy, to być tu z nim, aż się obudzi.
- Jeśli się obudzi...
- Larry! - Cynthia spojrzała na niego. - Jak możesz tak mówić?!
- Connor był naćpany, połknął opakowanie tabletek i podciął sobie żyły - Zoe odwróciła wzrok. - Był pewien, że chce umrzeć.
- Walcz, skarbie... - szepnęłam cichutko. - Walcz i wróć do nas... - delikatnie pocałowałam jego bladą dłoń. - K-Kocham cię...
Nie miałam pojęcia, że wszyscy umilkli i patrzą na mnie...

Two Friends, True Friends | Dear Evan HansenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz