19:57
Connor spojrzał na mnie z mieszanką zmęczenia i znudzenia w oczach. Przytaknęłam. Dobrze wiedziałam czego chce...
- Dzięki - mruknął niepewnie, rozglądając się.
- Nie ma problemu - uśmiechnęłam się delikatnie. - Widzimy się jutro? - spytałam, choć wiedziałam, że jest do tego wręcz zmuszony.
- Znowu ominiesz lekcje? - uniósł brew.
Zamarłam. Spojrzałam na moje dłonie zdenerwowana:
- Myślałam... że może chciałbyś spotkać się p o lekcjach... - zaakcentowałam smutno.
- Po lekcjach? - chłopak wsunął ręce do kieszeni. - Tutaj?
- Może tutaj, a może nie... - mruknęłam.
On jedynie uniósł kącik ust i przytaknął:
- Okej. Do jutra.
Chwilę jeszcze staliśmy naprzeciwko siebie, pogrążeni w niezręcznej ciszy. W końcu, Connor wyciągnął rękę, którą szybko złapałam.
- Pa - potrząsnął moją dłonią i odwrócił się.
- Pa - uśmiechnęłam się szeroko, gdy znikał z mojego pola widzenia.******
- Przyszłaś tak późno ponieważ..?
- Dyrektorka zatrzymała mnie w swoim gabinecie - tłumaczyłam mamie kolejny raz.
Mój brat spoglądał na mnie zdenerwowanym wzrokiem. Najwyraźniej się o mnie martwił. Heidi starała się zrozumieć całą sytuację, a po jej minie wywnioskowałam, że nie była zła. Była po prostu odrobinę zagubiona.
- O której wrócisz jutro? - spytała zrezygnowana.
- Tak.. trzy godziny po lekcjach? - zaproponowałam niepewnie.
- Niech ci będzie... - westchnęła, uśmiechając się słodko. - Zostawiłam ci obiad w twoim pokoju, powinien być jeszcze ciepły.
Pokiwałam głową i pobiegłam do sypialni. Mój brat przewrócił oczami i poszedł do łazienki. Po drodze uderzył w drzwi mojego pokoju i prychnął rozbawiony:
- Jesteś szalona!
Na co ja po prostu zaśmiałam się cicho.******
Obudziłam się kilka minut przed budzikiem. Przetarłam oczy i przeciągnęłam się. Wysunęłam się spod pościeli i rozejrzałam po pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na oknie. Było słonecznie, przyjemnie i nie za gorąco. Pogoda wydawała się być idealna na krótką przechadzkę przez park.
Prędko wsunęłam stopy w puchowe kapcie i wstałam. Wyprostowałam się, by rozprostować kręgosłup. Następnie wykonałam kilka ćwiczeń: skłonów, przysiadów i brzuszków.
Odrobinę rozbudzona otworzyłam drzwi garderoby i weszłam do środka. Postanowiłam ubrać się ładnie, ale niezbyt „na pokaz". Zdecydowanie nie lubiłam pokazywać za wiele swojego ciała, tylko po to, by zaimponować jakiemuś chłopakowi. Jeśli ktoś mi się spodobał taki jaki jest, to liczę na to samo z jego strony.
- Głębokie - wydęłam wargi i zachichotałam.
Zdecydowałam się na czarną koszulkę hiszpankę z falbanką i obcisłe jeansy w kolorze jasnoniebieskim. Spięłam długie włosy w luźny i niechlujny kok i podkreśliłam długość moich rzęs maskarą.
Evan cichutko wślizgnął się do mojego pokoju i stanął jak wryty. Obejrzałam się przez ramię i uniosłam brew:
- Coś się stało? - spytałam, wracając wzrokiem do kosmetyków leżących na toaletce przede mną. Usiadłam przy niej.
Chłopak podszedł do mnie wciąż wpatrzony w moją twarz.
- Wyglądasz... inaczej - zdziwił się.
- To tylko trochę makijażu.
- To „trochę makijażu" zmieniło cię... bardzo mocno - stwierdził, lecz po chwili uśmiechnął się. - Wyglądasz cudownie.
Podziękowałam mu i położyłam rękę na kredce do brwi:
- Wyjdź na chwilę - mruknęłam z dziarskim uśmieszkiem. - Potrzebuję chwili.
On jedynie wzruszył ramionami i pocałował mnie w czoło, tłumacząc, że woli to zrobić zanim wysmaruję twarz chemikaliami. Przewróciłam oczami i wygoniłam go z garderoby:
- Won! - krzyknęłam, wskazując ręką na drzwi.
- Już idę - zaśmiał się, wybiegając. - Gdybyś była taka do przodu przy innych! - dodał z nutką irytacji w głosie.******
- Podkreślone brwi? Korektor? Puder? Bronzer? Matowa pomadka?! - Moja przyjaciółka spojrzała na mnie, a jej powieki otworzyło się szeroko.
- Tylko dwa odcienie ciemniejsza od moich ust - zauważyłam cicho, lecz nie uspokoiło jej to ani odrobinę. Posłała mi rozdrażnione spojrzenie, a ja wiedziałam, że muszę zareagować - Alana, nie zrozumiesz...
- Masz rację, nie rozumiem - przytaknęła. - Najpierw odwołujesz dzisiejsze spotkanie, a potem przychodzisz do szkoły wyglądając jak Zoe Murphy!
- Ciszej! - przyłożyłam dłonie do jej ust. Rozejrzałam się w poszukiwaniu wymienionej dziewczyny, lecz nigdzie jej nie było. Miałam szczęście...
- Bo co?! - Alana złapała mnie za nadgarstki i odsunęła je od swoich ust. - To o nią chodzi? Chcesz jej zaimponować?
- Nie! Dobrze wiesz, że nie jestem taka - jęknęłam.
- Może tobie nie chodzi o to, że ona mogła to usłyszeć... - Alana przewróciła oczami i uśmiechnęła się ironicznie. - No jasne... Connor Murphy, twój legendarny, odwieczny crush!
- Alana...
- To przez niego nie wyszło ci z Jaredem. Dalej jesteś zakochana w Connorze, przyznaj się!
- Zamknij się! - wydarłam się, zwracając na siebie uwagę kilku osób. Pozwoliłam na to, by mój oddech wyrównał się z biciem serca i kontynuowałam. - Nie podoba ci się to, że podobam się innym? Powinnaś być szczęśliwa ze mną!
- Podobasz się innym? W takim razie dlaczego obydwie jesteśmy singielkami?
- Miałam chłopaka! - oburzyłam się.
- No cóż, już go nie masz! - dziewczyna klasnęła w dłonie, a ja poczułam jak moje serce łamie się w pół. - Tak naprawdę nigdy nie mówiłaś mi, dlaczego zerwaliście. Zawsze jednak byłam pewna, że to nie wina Jareda.
Momentalnie położyłam dłonie na moich biodrach i oparłam się o szafkę. Starałam się ukrywać ból i wirujące w moich oczach łzy, którym nie pozwalałam spłynąć.
- Ja przynajmniej mam za sobą pierwszy pocałunek - wydukałam. - I to z chłopakiem, którego kochałam. To, że nie jesteśmy już razem nie ma znaczenia. Mieliśmy powód do rozstania i nie jest to twój interes.
- To nie oznacza, że możesz ubierać się i malować jak zakompleksiona-
- Może mam kompleksy! Gdybyś przeszła przez to co ja, zrozumiałabyś! - przerwałam jej i odwróciłam się. - Pewnie nawet nie wiesz, co znaczy słowo „zdrada". Zresztą, nawet jeśli wiesz, nie mam ochoty z tobą o tym rozmawiać.
Odeszłam szybkim krokiem. Nawet nie wiedziałam, kiedy znalazłam się w sali. Usiadłam na swoim miejscu i wyciągnęłam potrzebne książki i zeszyty. Mój czarny piórnik ze złotą płytką na środku, leżał na dole plecaka. Podniosłam go i położyłam na biurku. Zamówiłam go w przeddzień Walentynek. Miał być dla Jareda, ale podając inicjały na złotej płytce, pomyliłam się. Pamiętam, że dziewczyna grawerująca rożnego rodzaju napisy pytała mnie: „Kim jest ten szczęśliwiec?". Odpowiedziałam, że kimś ważnymi choć on o tym jeszcze nie wie. Uśmiechnęła się do mnie i przytaknęła: „Rozumiem cię".
Musiałam być wtedy zamyślona... Nie możliwym jest taka pomyłka.Przyglądałam się mojemu czarnemu piórnikowi jeszcze przez dłuższą chwilę. Byłam tak wpatrzona, że nie poczułam siadającej obok Alany. Objęła mnie ramieniem i wyszeptała krótkie „przepraszam". Nie musiałam odpowiadać - dobrze wiedziała, że jej wybaczam. Zawsze jej wybaczyłam... Często się kłóciliśmy, ale potrafiłyśmy kończyć wszelakie dyskusje bez słów.
Alana wzięła piórnik do rąk i przyjrzała mu się.
- Miałaś rację - zamknęłam oczy i przeczesałam włosy palcami. Przeraziłam się, słysząc mój załamujący się głos.
Dziewczyna przez chwilę patrzyła na mnie nieprzytomnym wzrokiem. Najwyraźniej nie tylko mnie zaskoczył mój ton. Na jej twarzy nie było już ani zamyślenia, ani strachu - wtedy poczułam bijące od niej współczucie. Przytuliła mnie mocniej. Wiedziałam, że była bliska płaczu, ale powstrzymywała się. Walczyła sama ze sobą i jak na razie wygrywała. Ja nie byłam na tyle silna - po moich policzkach spłynęło kilka łez.Pomyśleć, że inicjały mogą wywołać tak trudne emocje. To właśnie wtedy, cholerne inicjały, rozdrapały najgłębszą z moich ran.
Inicjały.
C. M.
CZYTASZ
Two Friends, True Friends | Dear Evan Hansen
FanficLena Hansen. Najlepsza przyjaciółka? Terapeutka? Zaufana czy oszustka? Piękna, delikatna i czuła - co może być nie tak? Porzucona i zraniona... Czy jeśli jej złamane serce spotka nową miłość, dziewczyna porzuci wcześniejsze wierzenia? ~~~ Witam was...