„Piękny dzień"

74 12 1
                                    

~Lena

- Spokojnie... Nie spiesz się... - szepnęłam, podtrzymując chłopaka jednym ramieniem.
Trzymał się mnie jedną ręką, drugą opierał się o barierkę, próbując przejść te kilkanaście metrów. Był tak słaby po otruciu tabletkami i utracie krwi, że przez pierwsze dwa dni nie był w stanie chodzić. Teraz jednak, w poniedziałek, udało mu się podnieść.
W niedzielę wieczorem poinformowano mnie, że Connor zacznie terapię dopiero około godziny szesnastej, więc zerwałam się ze szkoły wcześniej, by zdążyć. Dobiegłam na ostatnią chwilę i byłam przy nim przez cały ten czas.
- Jeszcze tylko jeden kroczek... Lewą nogą, kochanie - posłałam mu spokojny uśmiech. Gdy tylko postawił ostatni krok, zaśmiałam się głośno. - No i udało się! - przytuliłam go, wciąż go podtrzymując.
Connor uśmiechnął się słabo i opadł na łóżko. - Jak ty ze mną wytrzymujesz...? - sapnął cicho.
- Normalnie - wzruszyłam ramionami, uśmiechając się do niego. Usiadłam obok niego i spojrzałam mu w oczy. - Wytrzymuję, bo cię kocham.
Również się uśmiechnął, odwracając wzrok.
- Sądziłem, że przyszłaś tylko dlatego, że moja mama ci kazała - stwierdził cicho.
- Mówisz tak do każdego, kto cię odwiedza. Była tu Zoe, był tu twój ojciec, byłam ja...
- I był Jared - usłyszałam głos za sobą i momentalnie się odwróciłam.
Okularnik stał w drzwiach, trzymając w dłoniach małą torebeczkę. Nie odezwałam się.
- Zapytałem twojej mamy, jakie słodycze lubisz... Ale nie wiedziała - westchnął. - Więc... przepraszam, jeśli ci nie odpowiadają. Następnym razem może będę wiedział, co kupić...- mruknął, podchodząc do nas i kładąc torebkę na szafce. - Chciałem ci tylko... życzyć powrotu do zdrowia i... no. Tyle.
Uniosłam wzrok i spojrzałam na Jareda. - Tyle..? - zapytałam podejrzliwie, posyłając mu znaczące spojrzenie.
- No i przepraszam za wszystko... Głupio wyszło - poprawił się i spuścił głowę. - To ten... Dochodź do siebie, Murphy.
- Dzięki... - mina Connora nie zmieniła się od przyjścia Jareda, aż do tego momentu. Wciąż był poważny i blady jak ściana.
- To... do kiedyś - Jared wycofał się z pokoju i zniknął w korytarzu.
Przeniosłam wzrok na torebkę, a następnie na Connora.
- Widzisz? Jednak ludzie cię kochają - wzruszyłam ramionami z uśmiechem, a on jedynie przewrócił oczami.
- Tak, możesz wziąć cukierki - westchnął, a ja roześmiałam się cicho.
- Kocham cię - nachyliłam się, by pocałować go w policzek, ale on szybko odwrócił głowę, co spowodowało, że moje usta napotkały jego wargi. Poczułam, jak uśmiecha się przez pocałunek.
Gdy już odsunął się ode mnie, westchnął cicho i przytaknął. - Ja ciebie też, Hansen.
Spuściłam wzrok, nie mogąc ukryć wzruszenia. Tak naprawdę nigdy wcześniej nie powiedział mi tego tak wprost. Z taką łatwością. Cieszyło mnie to. I to bardzo.
- Lena..?
- Hmm? - uniosłam głowę i spojrzałam na niego.
- Czy jesteś tym typem dziewczyny, która wybiera się na gustowne bale..?
Zamarłam. Chwilę siedziałam w bezruchu, aż... wybuchnęłam śmiechem.
- G-Gustowne co?! - wydukałam przez śmiech.
- Chodziło mi o zimowe bale i inne szkolne paraimprezy - prychnął, kręcąc głową.
- Przepraszam... Ale to było komiczne - otarłam łzę z policzka. - Szczególnie z twoich ust.
- Bardzo śmieszne, Lena - mruknął, a ja zachichotałam cicho.
- Wybieram się tylko wtedy, kiedy ktoś mnie zaprosi. No i oczywiście musi to być ktoś fajny.
- Fajny..?
- No... miły, ale silny, zabawny, przystojny, zdecydowanie atrakcyjny... - zaczęłam wymieniać.
- Czyli mam nawet nie próbować cię zapraszać, co? - uniósł brwi.
- Skarbie ty moje... - roześmiałam się cicho j ujęłam jego twarz w obie dłonie, po czym spoważniała i spojrzałam mu prosto w oczy. - Masz wszystkie te cechy i dodatkowo jeszcze jedną, której w życiu nie odmówię.
- Cóż to za as w rękawie? - zapytał cicho.
- Ty. Jesteś sobą. Tobie nigdy nie byłabym w stanie odmówić.
- Więc... masz może ochotę wybrać się ze mną na studniówkę, Leno Hansen?
- O niczym innym nie marzę, Connorze Murphy.

Two Friends, True Friends | Dear Evan HansenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz